Zbliżasz się do trzydziestki. Byłeś prawie w każdym państwie w Europie i kilku w Afryce. Tych bardziej cywilizowanych. Turystycznych. Takich, w których zachód słońca odrywa lokalsów od palonej shishy i wygania na ulice gdzie proponują ci hasz. Skończyłeś studia, masz pracę, jesteś samodzielny. Nie pamiętasz na ilu imprezach byłeś, ile szotów w siebie wlałeś i iloma ćwiartkami pomarańczy je zagryzłeś. Nie pamiętasz też z iloma kobietami się obudziłeś. Przynajmniej tak mówisz, ale wiesz, że w rzeczywistości pamiętasz o każdej. Teraz możesz być szczery – przecież jesteś pijany, a jeśli nie jesteś to idź po drinka. Wolno ci.

Myślisz o tym co masz. O tym dokąd doszedłeś. Było ciężko? Czasem bardzo. Jednak przede wszystkim myślisz o nich, o osobach, które pojawiały się w twoim życiu. Czasem na chwilę jakbyś miał wstawione do mieszkania obrotowe drzwi, a czasem na długo jakby drzwi były tradycyjne, ale z klamką tylko po jednej stronie.

Jednak najintensywniej myślisz o osobie, która nigdy przez te drzwi nie przeszła. Zadziwiająco często najważniejsze dla naszego życia jest to co nigdy jego częścią nie było. Jakaś dziewczyna, która była poza twoim zasięgiem i dla której stawałeś się lepszym człowiekiem.

Czy nie wszyscy zaczynamy nad sobą pracować dla kogoś kogo nie mamy? Pamiętasz o niej jeszcze?

To było już dawno. Bardzo dawno, ale ta chęć znalezienia się bliżej niej sprawiała, że chciałeś więcej. To dla niej zacząłeś chodzić na siłownię, uczyłeś się języków. Nawet dla niej kupiłeś swój pierwszy samochód i zamiast jechać w wakacje na żagle pracowałeś jako kelner w knajpie gdzie smażono dla turystów flądry. Z myślą o niej poznawałeś dziesiątki drobnych rzeczy od wiązania krawata, do nauczenia się na pamięć tych trzech zdań po francusku, żeby zrobić kiedyś na niej wrażenie jak widziałeś na czarnobiałym filmie.

Wstawałeś rano i pracowałeś nad sobą, a kładłeś się z uśmiechem na ustach i poczuciem dobrze wykorzystanego czasu. Osiem godzin później wstawałeś i robiłeś to samo. Motywowałeś się tym, że kiedyś spotkasz ją przypadkiem, a powietrze będzie wtedy miało zapach bzu i będzie dławiło w gardle. Wasza rozmowa będzie wyglądała jak z filmów o Jamesie Bondzie, a ona okaże się lepsza niż ją sobie wyobrażałeś.

Tak się jednak nie stało. Nie spotkałeś jej, a gdybyś ją spotkał okazałoby się, że ona żyła z dnia na dzień ciesząc się z tego co ma i nie zważając, że każdego dnia ma mniej. Mniej możliwości, czasu, wyborów do dokonania. Okazałoby się, że ty poszedłeś do przodu, a ona została w miejscu. Albo minęliście się, chociaż nie do końca wiadomo kiedy.

Mimo wszystko podziękuj jej.

Nawet jeśli ona nie wie kim jesteś. Nawet jeśli ty nie pamiętasz jej imienia i twarzy. Zrób to przed sobą. Masz za co dziękować. Dzięki niej zbierałeś punkty odniesienia. Chciałeś zdobyć ją, a znalazłeś siebie.

.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.