Jedna z moich znajomych ma na imię Eliza i nie ma pojęcia co chciałaby w życiu robić. Umówmy się – nie ma w tym nic niezwykłego. Ludzi bez pomysłu na siebie jest cała masa, więc jedyne, co można powiedzieć w tej sytuacji, to to, co starożytni Grecy mówili o biedzie. A mówili to, że nie jest wstyd być biednym, ale prawdziwą tragedią jest nie robić nic, żeby się z tej biedy wydostać.

Z tego samego założenia wyszła Eliza i postanowiła sprawdzać różne opcje. Szukając życiowego powołania zmieniała stanowiska pracy, przetestowała całą listę różnych hobby i odwiedziła trzynaście państw na całym świecie. Może niedużo, ale wystarczająco, żeby wiedzieć, że po kolejnej wycieczce (bo jeździła raczej na wycieczki niż wyprawy) wciąż wróci do swojego mieszkania i pomimo telefonu pełnego kolorowych zdjęć, będzie czuć się tak, jakby w jej piersi brakowało jakiegoś puzzla.

Widzisz, życiowe spełnienie to skomplikowana sprawa. Sytuacje, kiedy ktoś ma życie poukładane tak, że nic go nie uwiera, należą do zdecydowanej mniejszości. Podejrzewam, że istnieją osoby, które pomimo wszelkich starań nie znajdą czegoś, co kochają, podobnie jak, że istnieją osoby, które tego nie będą mieć, a i tak nie będą odczuwać pustki. Pomimo to myślę, że są rzeczy, które dla swojego szczęścia warto zrobić. Jedną z nich jest to, żeby dać sobie czas. Szansę na rozbieg. Nie tylko wskakiwać w nowe sytuacje, ale też się w nich trochę potaplać, zanim się stwierdzi, że to nie to.

Oczywiste? Nie tak bardzo jak może się wydawać, bo żyjemy w społeczeństwie uwielbiającym pierwsze razy.

Pierwsze wrażenie.
Pierwszy pocałunek.
Pierwszy dzień w szkole.
Pierwszą randkę.

Dąży się do tego, żeby były one idealne. Pieczołowicie się je planuje, roztrząsa teoretyczne scenariusze, żeby wybrać najlepszy, a kiedy rzeczywistość odbiega od naszej wizji, to potrafimy ją bezkompromisowo skreślać, bo zabrakło wyobrażonej wcześniej „iskry” albo „magii”.

Tymczasem rzadko to, co pierwsze jest faktycznie najlepsze. Czy twój pierwszy seks był dla ciebie jak trzęsienie ziemi czy jak westchnięcie z rozczarowaniem? Czy pierwszego dnia w pracy wymiatałeś tak, jak po roku rozwiązywania skomplikowanych problemów? Czy twoje buty były perfekcyjnie dopasowane od pierwszego założenia?

Być może.

Ale najprawdopodobniej nie.

Zanim różne rzeczy „zaskoczą”, mija sporo czasu.

Tak jest z moim zeszytem wstydu. Jest duży, dość gruby, w zielonej okładce, na której jest fotografia rozłożystego drzewa. W środku są moje pierwsze opowiadania i to tłumaczy dlaczego nazywam go zeszytem wstydu, bo biorąc pod uwagę ich jakość, ciężko odczuwać coś innego. Koślawe, bez fabuły, będące jedną wielką naleciałością po autorach, których wtedy podziwiałem. Małe definicje słowa „chujnia”.

Tak jest z naszym wyglądem. Na przykład nieważne jak świetną dziewczynę spotkasz, to jak spojrzysz na jej zdjęcia z Sylwestra Anno Domini 2009 to tylko złapiesz się za głowę. Jeśli spojrzysz na swoje, to przez chwilę będziesz chciał wydłubać sobie oczy. A nie oszukujmy się, to jeden z tych dni, kiedy raczej chce się wyglądać jak gwiazda, a nie meteoryt, który spadł na przedmieścia Bytomia. Tylko widzisz, nawet tak banalna sprawa jak nauczenie się tego w czym i jak wyglądasz dobrze, to też proces wybierania i odrzucania.

To samo sprawdza się też do randek, rozwoju zawodowego, uczenia się i nie ma powodu, dla którego nie miałoby też dotyczyć innych rzeczy, które kochamy.

Wszystko to dowodzi tego, że miłość od pierwszego wrażenia (nie tylko ta romantyczna) może i jest spektakularna, ale zdarza się niezmiernie rzadko. W większości przypadków potrzebujemy czasu, zanim uznamy coś za własne. W przypadku szeroko rozumianej pasji oznacza to, że jeśli poświęcimy jej więcej uwagi, to niewykluczone, że pokochamy ją tak, że nie zechcemy przestać.

Na to jednak potrzeba czasu – a skoro czas zamienia zwyczajny destylat w whisky, to coś w tym musi być.

.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.