Ucząc w szkołach o Aleksandrze Wielkim próbuje się przekazać dzieciakom to, jak wielkim był on badassem. Bezskutecznie. Nic dziwnego, bo ciężko docenić dziesięciolatkowi to, że ktoś przeciął jakiś tam węzeł, w wieku 22 lat wyruszył podbijać nowe terytoria, a w wieku 32 lat kierował największym imperium ówczesnego świata. Jest to już dużo łatwiejsze z perspektywy absolwenta uniwersytetu, który każdego dnia widzi osoby, które zamiast tworzyć imperia zastanawiają się, co też by ze swoim życiem zrobić.

Z mojej perspektywy, na uwagę zasługują dwa elementy dzięki którym Aleksander stał się Wielkim. Po pierwsze, zmitologizowano jego urodziny twierdząc nie tylko, że Artemida uczestniczyła w jego porodzie, ale też, że jego prawdziwym ojcem nie był Filip II, ale sam Zeus. Po drugie, wychowywano go stawiając mu za wzór przede wszystkim Achillesa, czyli największego skurwiela spod Troi, na którym ciążył wybór czy żyć długo i szczęśliwie, ale bez sławy, czy żyć krótko, ale zdobywając chwałę. Wybrał to drugie. Gdyby żył dzisiaj, pewnie byłby rockmanem, dzień zaczynałby od wciągania koksu, a wieczór kończył na pieprzeniu modelek za sceną.

W rzeczywistości te dwa elementy, które wpajano Aleksandrowi przełożone na współczesny język, w największym stopniu odpowiadają za posiadanie mocnych filarów osobowości, którą z braku lepszej nazwy należy nazwać osobowością sukcesu. Jednocześnie bez względu na swoje osobiste cele i ich wielkość są to elementy, które zawsze przekładają się na zadowolenie z życia na wybranym przez siebie poziomie.

1. Bez względu na wszystko myśl o sobie dobrze.

Czy był dzień kiedy myślałeś, że stać cię na więcej? Że urodziłeś się, żeby zrobić coś wspaniałego i kiedyś będzie patrzył na ciebie cały świat?

Założę się, że tak, ale w końcu przyznałeś, że to nie dla ciebie.

Wiesz kiedy ludzie rezygnują z marzeń? Wtedy, kiedy zaczynają oceniać siebie ze względu na osiągane wyniki.

Są dwa typy ludzi – ci, których określa to, co na zewnątrz i ci, których określa to, kim są. Ci drudzy osiągają znacznie większe sukcesy, bo mają dużo skuteczniejszy sposób myślenia. Sposób myślenia, którego się nas nie uczy, bo żyjemy w kulturze, w której nie wspiera się ani indywidualności ani poczucia własnej wartości. Jesteśmy uzależnieni od wyników. Zawalenie egzaminu nie znaczy: „Za mało się przyłożyłeś” tylko: „Jesteś beznadziejny, głupi i w przyszłości będziesz kopał rowy”. Błędy nie oznaczają tylko błędów, ale również to, że popełniasz je, bo czegoś nie wiesz, nie umiesz, nie nadajesz się i nie jesteś tak dobry, jak inni.

Inaczej mówiąc, powszechnie funkcjonuje przekonanie: „Jestem fajny, bo mam porsche”, a nie: „Mam porsche, bo jestem fajny”. Prowadzi to do tego, że nie mamy stałego poczucia własnej wartości, ale zależy ono od pogody, osiągnięć, kupienia sobie nowej kanapy, stracenia pracy albo tego czy ktoś nam powie: „Dziękuję”. Bardziej wierzymy w to, że rzeczy nadają nam wartość, niż w to, że mamy określone rzeczy, ze względu na to, co sobą reprezentujemy.

Zdrowe podejście jest takie, że brak wyników nie pozbawia cię wartości, a wyniki nie sprawiają, że jesteś lepszy. Zawsze jesteś taki sam. Po prostu lepiej lub gorzej to pokazujesz. To tak jak w przypadku Aleksandra – mógł zawalić dużo rzeczy, ale i tak byłby synem Zeusa i nikt by mu tego nie zabrał, prawda?

2. Rośniesz tak duży, jak duże są problemy, które pokonujesz.

Czym różnią się drzewa rosnące w lesie od tych, które rosną na wolnej przestrzeni? Te drugie są karłowate, bo nie muszą walczyć o dostęp do promieni słonecznych. Zamiast tego mają poskręcane konary, bo muszą walczyć z wiatrem.

Kształtują nas nasze problemy, a jeśli ich nie wybieramy sami, to jednocześnie nie mamy potrzeby wzrostu. Wtedy problemy same nas znajdują i zwykle zostawiają połamanych. W rzeczywistości najskuteczniejsza definicja problemu brzmi – przeciwności, dla których pokonania musisz stać się lepszą osobą.

3. Bierz przykład od najlepszych.

Jeśli chcesz być największy to rywalizuj z największymi, nawet jeśli nie wiedzą o twoim istnieniu. Dopiero wtedy możesz wykorzystać swoje możliwości. Owszem, być może Richard Branson jest w innym punkcie życia, ale stosując lepsze praktyki, niż on, w końcu go zastąpisz. Za to nigdy tego nie zrobisz wzorując się wyłącznie na osobach ze swojego „podwórka”, których zaletą jest tylko to, że są trochę lepsze niż ty.

Jeśli trenujesz np. boks i jest twoim marzeniem zostanie mistrzem, to od początku przygotowuj się na pokonanie braci Kliczko, a nie na wygranie z najlepszym bokserem w twoim lokalnym klubie. To nie on jest twoim rywalem.

To banał, ale jednocześnie jest to rzadko stosowany banał. Inspirowanie się określonymi osobami sukcesu z jednej strony sprawia, że wierzy się w swoje możliwości, a z drugiej strony sprawia, że umiemy rozwiązywać problemy. (Warto jednak inspirować się właściwym okresem ich życia.)

To z tego powodu rodziny, które miały wzloty i upadki („Mieliśmy fortunę, straciliśmy wszystko, a później znów ją odbudowaliśmy”) odnoszą większe sukcesy. Dzięki temu są wyposażone one w wiedzę o tym, że złe sytuacje się zdarzają, ale jednocześnie wiedzą, że je przetrwają. Nie wierzysz? To jak załamiesz się po stracie pracy, przypomnij sobie jak twój dziadek opowiadał o wizycie SS-manów u was w domu albo o tym, jak w czasie wojny handlował czym popadło, dzięki czemu również ty się urodziłeś jako nieplanowane, pozytywne, długoterminowo następstwo. Jeśli masz okazję to porozmawiaj z nimi o ciężkich czasach i jak przez nie przebrnęli, będzie to lepszy coaching, niż jakikolwiek inny, za który zapłacisz ciężkie pieniądze.

4. Mając małe plany nie zrealizujesz wielkich marzeń.

Rośniesz tak duży, jak duże jest twoje akwarium. To zdanie pochodzi z przemówienia Mateusza Grzesiaka. Wynika ono z obserwacji, że zwierzęta należące do tego samego gatunku, ale żyjące w większym akwenie, osiągają dużo większe rozmiary. Jeśli część narybku suma wpuścisz do akwarium, a część do Wisły, to po dwóch latach sumy z Wisły będą znacznie większe.

Działanie w skali mikro nie da ci sukcesu w skali makro. To bardzo częsta bolączka początkujących blogerów, przedsiębiorców i osób rozpoczynających karierę zawodową. Znam osoby, których świat ma rozmiar wsi, małego miasteczka albo Polski, bo „Po co mam się uczyć obcych języków, skoro nie zamierzam wyjeżdżać?”, ale jednocześnie są to granice, poza które ta osoba nie wykroczy.

Jeśli czegoś nauczyłem się po zakończeniu studiów to tego, że ma się znacznie większe możliwości zarabiania pieniędzy, niż czasu, żeby to robić. Problem w tym, że zazwyczaj ich nie widać, kiedy obejmuje się wzrokiem zbyt mały obszar. Trzeba mieć rozmach. Im większy twój świat, tym szybciej rośniesz. Poznaj więcej osób. Wyjedź za granicę. Poszukaj klientów i partnerów biznesowych za granicą. Jeśli zarządzasz dziesięcioosobowym zespołem, to dlaczego nie możesz zarządzać dziesięcioma takimi zespołami albo szkolić liderów takich zespołów?

W coachingu jest takie popularne powiedzenie: „Jeśli patrzysz na drzewo, to może warto zrobić krok w tył i spojrzeć na las?”.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.