Podobno młodość jest kiedy chcesz całować się w deszczu, a później pójść z kimś do łóżka. Dorosłość jest z kolei wtedy, kiedy już wiesz, że po takiej akcji do łóżka może i pójdziesz, ale z zapaleniem płuc. W najlepszym wypadku z gorączką i nosem czerwonym od kataru.

Te dwie wersje patrzenia na tą samą sytuację pokazują, jak wiele potrafi dzielić wyobrażenia i rzeczywistość. Czasem te różnice są nieszkodliwe, ale w przypadku opierania relacji na błędnych oczekiwaniach, kończą się tym, co uczenie kota aportowania. Rozczarowaniem.

.

1. Żadne „Kocham cię” nie działa w przyszłość

„Jeszcze w zeszły wtorek mówił, że mnie kocha, a dzisiaj oznajmił, że on się w tym związku nie widzi, spakował walizki i trzasnął drzwiami”.

Mniej więcej tak brzmi jedno z najczęstszych zdań jakie wypowiadają ludzie po rozstaniu. Owszem, widzieli że coś się sypie, ale przecież wciąż było w miarę ok. Potrafili obok siebie siedzieć i się pośmiać, obejrzeć razem film i pozować do zdjęć na spotkaniu ze znajomymi. Tylko że to znaczy, że w relacji były dobre chwile, a nie że to był dobry związek.

Gdyby to, co czują do siebie ludzie narysować na wykresie, to znalazłyby się na nim dwie linie. Pierwsza odnosiłaby się do tego, co ogólnie o kimś myślimy, jak się z nim czujemy i czy myśląc o wspólnej przyszłości reagujemy radością czy strachem. Druga, rejestrowałaby to, co aktualnie czujemy. Nie ma nic dziwnego w tym, że możemy być gotowi oddać życie za swoje dzieci, ale wciąż ich chwilami nienawidzić (razem z piosenką „Baby shark”). Tak samo nie jest zaskakujące, że nawet kiedy ogólnie jest nam z kimś źle, to wciąż możemy przeżyć fantastyczny dzień. Spojrzeć na kogoś i na chwilę zapomnieć o jego wadach. Rozczulić się na widok tego, jak patrzy na świat i powiedzieć „Kocham”.

To nie jest kłamstwo. To nie jest problem. To zapis aktualnych uczuć. Problemem raczej jest przypisywanie zbyt dużego znaczenia chwilom, a nie trendom.

.

2. Większość ludzi w swoich relacjach przegrywa

Kiedy ludzie się poznają, to idą na drinka i obiad, a później po butelkę wina. W międzyczasie zaś grają w gry. Gdyby to chociaż były szachy, Monopoly albo Mortal Kombat, to pół biedy. Cała bieda zaczyna się, bo gra dużej części mężczyzn to: „Udaję związek, żeby zyskać seks i móc ewakuować się w każdej chwili”. Z kolei kobiety grają w „Udaję, że jestem wyluzowana, kocham gotować i nosić pończochy, ale do związku mi się nie spieszy”.

Co tu może pójść nie tak? Dosłownie wszystko.

Jeśli spojrzysz na ten układ, to nieważne kto tutaj wygra, bo w rzeczywistości przegrają wszyscy. Jeśli wygra on, to ona poczuje się oszukana, wykorzystana i zraniona. Jeśli wygra ona, to mając przekonanie, że on chce z tego związku uciec, zacznie robić to, co tak często się widuje: rywalizować z jego rodziną lub pasjami, ograniczać go, być zazdrosną – w skrócie: kastrować go bez znieczulenia.

W związkach da się wygrać tylko razem, ale żeby to zrobić, trzeba wykroczyć poza te płciowe gierki i zbudować relację z osobą, która poza zawartością majtek ma też imię i nazwisko, ulubione filmy oraz unikalne spojrzenie na świat.

.

3. Do podrywania i bycia z kimś potrzeba całkiem innych umiejętności

Jeśli jesteś kobietą (to najczęściej dotyczy kobiet, ale nie tylko, więc bez oburzenia proszę) i masz w telefonie tuzin kontaktów do facetów, którzy dadzą sobie odciąć palec, żeby się z tobą umówić, to łatwo uwierzyć w to, że jesteś wyjątkowo atrakcyjną osobą.

W sumie, to masz rację, ale zapominasz, że żeby być wyjątkowo atrakcyjną osobą, nie trzeba umieć rozwiązywać konfliktów, odsłaniać swojego miękkiego podbrzusza, wspierać drugiej osoby czy mierzyć się ze swoimi zmorami. Jeśli chcesz zostać mistrzem/mistrzynią pierwszych randek, to wystarczy odpowiednio spreparować swój wizerunek i nauczyć się podstawowych socjotechnik. Wtedy można randki odbębniać taśmowo.

Problem w tym, że to wcale nie znaczy, że stworzy się udany związek. Oznacza tylko, że jest się produktem ze świetnym marketingiem. Pytanie brzmi, co z niego zostanie kiedy minie okres próbny? Czy wtedy wciąż będą chcieli z tobą być?

Może być różnie.

.

4. Miłość nie jest żadną odpowiedzią

Nie naprawi cię, nie da długotrwałego szczęścia, nie uleczy traum. Wiesz dlaczego? Bo nie jest ani magicznym opatrunkiem ani wizytą u psychoterapeuty, a czasem to właśnie jej się potrzebuje, a nie kogoś, kto będzie chrząkał i pochrapywał obok ciebie w nocy.

Czym więc jest miłość? Dodatkiem. Nawet jeśli wyobrazisz sobie, że ten dodatek to kolia z brylantów, to i tak nie zrobi ona wrażenia na osobie w dresach, która mówi „włanczać”.

W pierwszej kolejności trzeba zadbać o siebie.

.

5. W fantastycznym związku też będziesz sam

Znam osoby, które spodziewają się, że kiedy z kimś będą, to ta osoba spełni ich wszystkie potrzeby. Będą razem się realizować, pokonywać problemy, jej cele będą dla drugiej strony tak ważne jak dla niej itepe itede.

Moje zdanie na temat takiego myślenia jest proste. To głupota.

Związek nigdy nie będzie jak supermarket, w którym znajdziesz wszystko, co zaspokoi twoje potrzeby. Czegokolwiek nie zrobisz i jak fantastycznej osoby nie spotkasz, to wciąż będziesz mieć swoje życie zawodowe, zainteresowania, myśli, których nie zdradzisz, ludzi, którzy będą twoimi, a nie waszymi znajomymi oraz problemy, którym czoła będziesz stawiać sam.

Związek to tylko jedna z płaszczyzn, na których się realizujemy. Nawet jeśli jest najważniejsza (nie podejmuję się tego oceniać) to nie jest i nigdy nie będzie jedyna. Właśnie dlatego związki, z osobami, które chcą mieć drugą osobę tylko dla siebie, nigdy się nie udają. Brakuje w nich powietrza. Innych ról. Możliwości bycia sobą.

Czasem ludzie robią to dlatego, żeby kogoś nie stracić. Paradoks polega na tym, że jest to powód, z którego tę osobę tracą.

I tu nie chodzi o to, że to było złe uczucie. Raczej chodzi o to, że nawet jeśli zajebiście lubisz pizzę, to jedzenie jej na każdy posiłek dnia jest słabym pomysłem.

.

6. Bez względu na to, co z siebie dasz, to wciąż może być za mało

Wyobraź sobie, że postanawiasz dla każdej osoby, którą znasz, napisać coś miłego i szczerego. Przygotowujesz te listy tygodniami, ale bez względu na to, ile włożysz w nie pracy, to wciąż będą osoby, które pierwsze co zrobią, to wyrzucą je do śmietnika. Nie dlatego, że za mało się starałeś/aś, ale dlatego, że po prostu mają to w dupie. Bo cenią inne rzeczy. Bo może to być dla nich dziecinne. Bo bardziej niż szczere listy, ucieszyliby się z butelki wina. Bo chcieliby je dostać od innej osoby.

Boli? Na pewno. Ale pomyśl o swoich relacjach jak o daniach w restauracji. Nie każdy lubi to samo danie. Niektórzy preferują burgery, inni dania wege, a goście z cukrzycą nie zjedzą nawet najlepszych ciasteczek. Wysiłek i serduszko nie ma znaczenia, bo trzeba z nim trafić do właściwych osób.

.

7. Nie wystarczy się kochać

Trzeba się jeszcze trochę lubić, a to bywa dużo trudniejsze.

.

8. Nawet najlepsze związki się kończą

Zawsze mnie zaskakuje jak szybko ludzie potrafią się stawać sobie obcy. W jednym miesiącu słuchasz ich i nie możesz znieść ilości słodkości jaka przypada na minutę rozmowy (wiesz, tych wszystkich: „Żabciu”, „Dziubku” i „Misiu”), a w kolejnym patrzysz jak zamieniają się one w słowa: „Żałosny Debilu i Mizoginie” oraz „Żałuję Dni i Miesięcy, jakie na ciebie poświęciłem”.

Z lekcji fizyki z 4 klasy podstawówki wiemy, że kiedy w szparach zamarznie woda, to może rozsadzić każdy kamień. Podobnie jest z relacjami. Wydają się twarde i niezmienne, ale jeśli się przyjrzysz, to zobaczysz, że są pełne szpar. Wiszą na cienkich włoskach. Nie każdy trzyma je odpowiednio mocno.

Chociaż nie mają na sobie daty ważności, ale to nie znaczy, że będą wieczne. Mogą takie być, ale nie muszą. To nie jest powód, żeby darzyć je nieufnością. To raczej powód, dla którego powinniśmy doceniać je trochę bardziej póki są.

.

9. Będziesz spotykać ludzi o dziesiątkach różnych celów

W komediach romantycznych jest tak, że ludzie, którzy się poznają, początkowo nie chcą ze sobą być i muszą pokonać jakieś problemy (czasem jest to przeprowadzka, czasem aspiracje zawodowe, a czasem chęć zaliczenia każdej laski w mieście). Nie zmienia to tego, że generalnie chcą tego samego – partnerskiej relacji z drugim człowiekiem opartej na dobroci, szacunku, zrozumieniu i dużej ilości orgazmów.

Raczej nikt tam nie wchodzi w związek, żeby kogoś zdominować i uzależnić od siebie albo dlatego, że akurat nikt lepszy się nie nawinął. Nie wnosi w związek chujowych wzorów rodzinnych i wybujałych oczekiwań. Nie rekompensuje sobie za pomocą drugiej osoby swoich prywatnych niepowodzeń. Nie traktuje go jak laleczki Voodoo, w którą miło jest wbić szpile i popatrzeć jak się wije z bólu.

Nie oglądamy tego na kinowych ekranach, bo oglądamy to na co dzień. Czasem u siebie w sypialni, a czasem u sąsiadów i przyjaciół. Nie zmienia to jednego – związek jakiego chcesz, to nie jest domyślny model relacji. To tylko jedna z dziesiątek możliwych opcji, bo jak już kiedyś pisałem:

„(…) dla innych ludzi bywamy jazdami próbnymi, trofeami, wyzwaniami albo dodatkami, które uzupełniają ich tygodnie, jak listek mięty na serniku malinowym. Czasem jesteśmy polisą ubezpieczeniową, a innym razem rollercosterem, na którym można zapomnieć o podatkach, zmarszczkach i szefie, który jest dupkiem. Dla kogoś jesteśmy słońcem, wokół którego krążą myśli o trzeciej nad ranem. Zdarza nam się być niezobowiązującą rozrywką, późniejszym wyrzutem sumienia, wspomnieniem, o którym nie powie się nikomu albo bolesnym kopniakiem, który mówi: „Hej! Dojrzej!”. Jesteśmy okruchami cudzych historii, supportami przed główną gwiazdą festiwalu ich życia, szkiełkami kręcącymi się w kalejdoskopie kawiarni, ulic, galerii handlowych i klubów.

Na koniec, bywamy też dla kogoś wszystkim.”

Uff. Nie ma to jak zacytować siebie samego. To teraz lecimy dalej.

.

10. Nikt nie jest ci przeznaczony

„Nowa psychologia sukcesu” Carol Dweck, to książka, o której sądzę, że powinien przeczytać ją każdy, komu własne dobro leży na serduszku. Dweck poza rozszyfrowaniem tego, jak nasze nastawienie wpływa na osiągnięcia zawodowe (to 90% treści), umieściła w książce również garść przemyśleń dotyczących tego, jak nasze myślenie o związkach wpływa na relacje.

I cóż, myślenie, że gdzieś tam istnieje osoba, z którą będziecie jak dwa naoliwione trybiki, a ty możesz nie wkładać wysiłku w to, żeby ta relacja była udana, znajduje się na pierwszym miejscu. Na pierwszym miejscu przekonań, które nie działają.

Wiesz dlaczego? Bo takie osoby mają jedną wadę. Nie istnieją.

Z żadną osobą nie będziesz zgadzać się zawsze. Będziecie się różnić wyznawanymi wartościami. Będziecie miewać inne cele. Będziecie musieli się siebie uczyć, żeby wiedzieć, gdzie kogoś nie naciskać, żeby nie wył z bólu. To że się wkłada ten wysiłek, nie znaczy, że relacja jest warta mniej. Przeciwnie, jest warta więcej, bo jest waszym dziełem.

I to jest chyba najważniejsza myśl, z jaką chcę was zostawić.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.