Podobno w przeciągu miesiąca jesteśmy bombardowani taką ilością informacji, jaka jeszcze w XVIII wieku docierała do ludzi w ciągu ich całego życia. Nic dziwnego, że zabieganie myli się z produktywnością, a nadążanie za trendami z życiowymi priorytetami.
W wirze codzienności
Na co dzień wszystko wydaje się tak cholernie ważne.
Ten obiad do ugotowania. Ten komentarz, który ktoś wypowiedział za twoimi plecami. Impreza do zaliczenia. Zupa ogórkowa do zjedzenia. Rozczarowanie kolejnym człowiekiem, który miał być ideałem, a okazał się wybrakowanym egzemplarzem. Zrobienie kreski podczas malowania oczu. To żeby przy kumplach nie mówić zbyt wiele o uczuciach. Tłok w autobusie. Promocja na t-shirty. Odpisanie na jedenastego maila. To, żeby zdążyć na metro, chociaż za kilka minut będzie następne i szorowanie tą szybszą stroną ruchomych schodów w celu złapania tych kilku sekund, które mogą znaczyć wiele, ale najprawdopodobniej będą znaczyły dokładnie nic.
Każda z tych rzeczy ciągnie za rękaw, jak rozwrzeszczany, bezstresowo wychowywany dzieciak i chce uwagi. Zarzucani informacjami mamy problem, żeby odsiać to, co się liczy od tego, co należy wyrzucić do śmieci. Brakuje czasu na zastanowienie się, co jest w życiu ważne. Częściej umiemy posługiwać się wzorem skróconego mnożenia, niż wzruszać ramionami ignorując rzeczy, które nic nie zmieniają.
Większość problemów nie ma znaczenia
Coś ci powiem, jeśli się czegoś nauczyłem w życiu to tego, że większość twoich i moich problemów nie ma znaczenia. Nawet jeśli w tej chwili wrzeszczysz w poduszkę, boisz się, czujesz bezsilność albo wkurwienie, to wciąż waga tej sytuacji wynosi zero. Wiesz dlaczego? Bo to jest istotne w tym jednym konkretnym momencie, a później minie. Większość rzeczy mija.
Mija skurcz w żołądku, który czujesz, kiedy kogoś widzisz. Mijają kolejne tygodnie bez względu na to, czym je wypełnisz. Mija wyczerpanie, które sprawia, że rzucasz się na łóżko i nawet nie wiesz, kiedy zasypiasz. Mijają też znajomości, które wydają się wielkie jak piaskowe wydmy – myślisz, że będą w tym miejscu już zawsze, ale wiatr cały czas wieje i po kilku latach nie ma już po nich śladu. Ich miejsce zastępują inne.
Co jest w życiu ważne? Tylko jedno – konsekwencje
Nie liczą się emocjonalne koszty, jakie ponosisz tylko ich skutki, a jedyna karma, która działa brzmi: „Jak gówno z siebie dajesz, to gówno dostaniesz”.
Będziesz pamiętać o padaniu ze zmęczenia, ale nie będziesz czuć w mięśniach zakwasów. Będziesz pamiętać o tym, że on miał w oczach ten skurwysyński błysk, ale teraz będzie tylko wspomnieniem kolejnej wersji Piotrusia Pana ze zbyt małymi jajami, żeby umiał wziąć za cokolwiek odpowiedzialność. Będziesz pamiętać, że budowanie własnej marki było harówką po 14 godzin na dobę, ale nie będziesz czuć tego ciężaru podczas surfowania w czasie swoich rocznych, komfortowych wakacji.
Jest to szczególnie ważne, bo w pewnym momencie ludzie zaczynają wybierać brak zaskoczeń, obracać się wśród rzeczy, które dobrze znają i przestają podejmować małe wyzwania. Boją się rezygnowania z rzeczy, które nie działają, bo będzie to ich przez jakiś czas boleć. Marnują czas w beznadziejnych relacjach, żeby nie zostać tylko ze sobą. I cały czas ignorują fakt, że w ten sposób wykreślają ze słownika słowo „szansa” i podkreślają na czerwono zdanie: „Liczy się stabilność”. Z reguły wtedy stwierdzają, że nie mogą tak z dnia na dzień zmienić wszystkiego.
Podstawowy wybór
Mam przekonanie, że w życiu nie chodzi o heroizm, zdobywanie Mount Everest albo walczenie o order Virtuti Militari. Chodzi o wybór między robieniem tego, co ma znaczenie wyłącznie teraz, a robieniem tego, co może mieć znaczenie w przyszłości.
Możesz wybierać siedzenie na dupie w domu, narzekanie, strach przed porażką, czysty konsumpcjonizm, brak uczenia się czegoś nowego i myślenie o sobie źle, bo tak jest łatwiej, ale za pięć lat spojrzysz wstecz i zobaczysz tylko dni, które zlały się w szare pasmo stagnacji. Możesz też wybrać robienie rzeczy, które w przyszłości doprowadzą cię do miejsca, w którym zawsze chciałeś być. Chodzi o słowa wypowiadane w dobrym momencie, o kupienie biletu na samolot, o wysłanie jednego CV więcej, o testowanie tak wielu możliwych opcji, jak tylko to jest możliwe, albo o powiedzenie: „Cześć” do dziewczyny z włosami do połowy pleców.
Od tego, co będziesz wybierać zależy to, czy za pięć lat będziesz osobą, której chętnie przybijesz soczystą piątkę, czy spojrzysz na nią żałując, że nie wykorzystała lepiej swoich szans. Wtedy tylko to będzie się liczyć, bo to, że się bałeś, miałeś depresję jesienną i ktoś zepsuł tobie humor, nie będzie mieć żadnego znaczenia.
Wiesz dlaczego? Bo nigdy go tak naprawdę nie miało.