Dorastanie polega nie tylko na tym, że masz na koncie więcej pieniędzy, a w głowie nieco mniej ideałów. Polega również na tym, że uczysz się mówić cztery proste zdania:
„Nie obiecam ci, że będziemy ze sobą szczęśliwi, ale dołożę starań, żeby tak było.”
„Jesteś dla mnie ważna.”
„Przepraszam, ale nic między nami nie będzie.”
„Bądź szczęśliwy/a z kim innym.”
Dzisiaj o tym ostatnim, ale zacznijmy od historii Anki.
Startuje ona w chwili kiedy wsiadła do pociągu w Warszawie, a wysiadła na stacji Berlin Hauptbahnhof.
Tam odebrała ją koleżanka z jej rodzinnego miasteczka, które wyglądało jak wszystkie polskie miasteczka malowane odcieniami szarości. Na początku zamieszkały razem. Później znalazła pracę za barem w dość modnym klubie i poznała Hansa. Hans może nie wyglądał jak milion dolarów, ale był szalenie ambitny i imponował jej tym, że był genialnym organizatorem. Nieważne czy chodziło o przebranżowienie się, remont czy wypad na narty do Francji, to można było mieć pewność, że jeśli on się tym zajmie, to na pewno wszystko się uda.
Jego główną wadą było to, że był uczuciowy. Nie w takim sensie, że płakał kiedy Mufasa umarł, bo płakał każdy (jeśli nie, to prawdopodobnie dzisiaj jest już seryjnym mordercą), ale że opowiadał jej o tym, że nie potrafi zaufać kobietom, bo został potwornie skrzywdzony i lepiej, żeby spotykała się z kimś innym.
Nie przeszkadzało mu to w mówieniu, że się stęsknił, zapraszaniu jej do kina na nowego Woody’ego Allena i wspólnym gotowaniu carbonary. Traktował ją jak swoją dziewczynę, ale zawsze dodawał asekuracyjnie, że wciąż są wolni. Każdy z zewnątrz widziałby, że to manipulacja, ale Anka patrzyła na to pozorne zaangażowanie i rozpływała się jak masełko na kaloryferze. Były chwile, kiedy gładziła go z rozczuleniem po włosach, kiedy leżał na jej kolanach. On mówił, że mógłby tak przeleżeć całe życie, a ona myślała, że swoją dobrocią zaklei w nim wszystkie dziury, które zrobiły tamte kobiety. Niedoceniające, wadliwe, złe.
Ona uważała, że on potrzebuje czasu. On uważał, że jest z nią, dopóki nie znajdzie się ktoś lepszy.
Ten układ sił trwał przez kolejne miesiące, aż stało się coś, czego nie da się zaplanować. Anka poznała w pracy faceta. Miał świetne poczucie humoru. Wyglądał tak bezpretensjonalnie, że była przekonana, że ubrania wybierał przez półtorej godziny, a później w ogóle o nich zapomniał. Najważniejsze jednak było to, że był nią autentycznie zainteresowany. Patrzył na nią lśniącymi oczami szczeniaka i od razu zaprosił ją na szybką kawę następnego dnia. Spotkanie szybko przeciągnęło się do kolacji. Wracając do domu Anka przymykała oczy, żeby jeszcze na chwilę wrócić do tej przytulnej kawiarni pełnej żółtych, szarych i granatowych poduszek.
Świat jest mały, więc Hans się o tym dowiedział. Najpierw odrzucał jej telefony, a kiedy w końcu odebrał, to urządził awanturę. Mówił o tym, że nie może już jej ufać, że jest taka jak wszystkie pozostałe, że buty na dziesięciocentymetrowej szpilce wbiła mu prosto w pierś. Na koniec rzucił coś nieokreślonego o wspólnej przyszłości.
Nie zrobił tego, bo chciał ją mieć. Zrobił to, żeby nie miał jej nikt inny. Nie był w tym przesadnie wyjątkowy. Robią tak inni faceci, a kobiety otoczone wianuszkiem adoratorów, prawdopodobnie robią to jeszcze częściej. Czy było to uczciwe? To było dla niego nieistotne. Ważne, że zadziałało.
Anka przeprosiła, chociaż nie powinna.
Zapomniała o tym wielokrotnie powtarzanym: „Znajdź lepszego”, chociaż tego też nie powinna.
Na koniec wpakowała się w kolejne kilkanaście miesięcy spotykania się, w którym drobnym drukiem dopisano: „ale nie licz na nic więcej”, a tego to już kurewsko nie powinna robić.
Miłości się nie doczekała, bo związek to nie poczekalnia u lekarza. Albo komuś pasujesz, albo nie, i możesz czekać na kogoś latami, ale na twój numerek i tak nie przyjdzie pora.
O ile jednak czekanie na uczucia to naiwność, to pozwalanie innym na złudzenia jest zdecydowanie gorsze. Chociaż w Polsce funkcjonuje powiedzenie o psie ogrodnika, to bazuje ono na bajce Ezopa. Jej bohaterem był pies, który siedział na żłobie pełnym siana. Nie mógł go zjeść, ani nawet nie chciał tego zrobić, ale wystarczyło, żeby to siano zechciały zjeść konie, a on zaczynał odpędzać je i ujadać.
Wiele osób zachowuje się identycznie. Jeśli chodzi o przedmioty to jest to nawet zabawne. Jednak w przypadku ludzi to nic innego jak frajerstwo.
Widzisz, jestem dużym chłopcem. Wiem dlaczego można lubić starszych facetów, fantazjować o seksie z nauczycielką, uprawiać seks grupowy, nie chcieć się wiązać albo chcieć się wiązać i uwielbiać BDSM, chociaż mnie to osobiście nie kręci. Nie potrafię jednak zrozumieć wyrachowanego trzymania innych na liście oczekujących.
Ok, zgadzam się – wygodnie jest mieć kogoś, kto nawet jak twój świat się zawali, będzie czekać. Tylko wiesz co? Jak chcesz wygody to pójdź sobie na masaż albo kup fotel za sześć tysięcy złotych. Sobie zrobisz dobrze i nikomu nie zaszkodzisz. Nie kradnij jednak cudzego czasu, bo dając komuś złudzenia, zabierasz mu możliwości. Sprawiasz, że zamiast iść przed siebie, stoi na poboczu. Kolejne dni mijają, a on czy ona, chociaż mogliby teraz być w Rzymie, pić wino i robić selfie na tle fontanny di Trevi z kimś, z kim byliby szczęśliwi. Ale nie są, bo odcinasz z ich życia kolejne minuty, dni i tygodnie.
I co prawda nie znajdziesz takiego przestępstwa w Kodeksie Karnym, ale z ludzkiego punktu widzenia, to wciąż jest to zbrodnia.