Bycie z kimś potrafi być wspaniałym doświadczeniem. Kiedy poznajesz kogoś, kto cię pociąga, pasujecie do siebie i autentycznie się lubicie, to niewiele rzeczy może konkurować z radością ze wspólnie spędzanego czasu.

Jednak tak jak w polisie ubezpieczeniowej, tutaj też roi się od wyjątków i napisów malutkim druczkiem. Jednym z nich jest to, że doświadczysz tego tylko wchodząc w związek z dobrych powodów. W przeciwnym razie przez twoje życie przetoczy się huragan negatywnych emocji, problemów i zmarnowanego czasu.

Na podstawie obserwacji dziesiątek nieudanych par mogę stwierdzić, że powodów, z których nie powinno decydować się na związek jest pięć.

Zły powód nr 1: Myślisz, że związek cię uszczęśliwi

Za każdym razem zaskakuje mnie jak wiele osób spodziewa się, że związek naprawi ich życie. Takie osoby są nieszczęśliwe, dni przeciekają im przez palce, nie realizują swoich planów, ale liczą na to, że kiedy zaczną z kimś być, to ruszą z kopyta.

To będzie magiczna granica, po której przekroczeniu dostaniesz szczęście przewiązane czerwoną wstążką i dasz z siebie wszystko. W związku wreszcie weźmiesz się za siebie, przestaniesz żreć na noc, złożysz papiery na wymarzone studia i przestaniesz roztrząsać to, co do tej pory nie wyszło ci w życiu.

Myśląc w ten sposób, zrzekasz się odpowiedzialności za swoje życie i liczysz na to, że ktoś poskłada wszystkie twoje pogruchotane kawałki. Tylko wiesz co? Nikt tego nie zrobi. Możesz liczyć tylko na to, że dobry związek pomnoży twoje szczęście, ale jeśli o nie wcześniej nie zadbasz, to osiągniesz tyle samo, co mnożąc zero. Nieważne, czy pomnożysz zero razy 10, 100 czy milion, bo wciąż skończysz nie mając nic.

Zły powód nr 2: Boisz się samotności

Nic nie przeraża cię równie bardzo co cisza czekająca na ciebie po powrocie z pracy. Czujesz pustkę i boisz się, że możesz nie spotkać odpowiedniej osoby, która ją wypełni. Może już lepiej być z kimkolwiek niż czekać. Przecież to lepsze niż samotność, prawda?

Otóż, nieprawda.

Wiem, że niepewność jest trudna, ale to nie powód, żeby wiązać się z pierwszą lepszą osobą. Niepewność towarzyszy wszystkiemu. Dosłownie. I umiesz sobie z nią radzić. Nie wiesz też czy idąc na studia znajdziesz wymarzoną pracę, ale i tak dajesz sobie szansę zamiast od razu iść do pracy, której nienawidzisz. Nie masz pewności, że twoja firma przetrwa, ale i tak ją zakładasz. Mało tego, nie wiesz nawet czy impreza, na którą idziesz będzie udana, ale i tak postanawiasz to sprawdzić zamiast siedzieć w domu w piżamie poplamionej keczupem.

Jeśli inaczej postępujesz w związkach, to nie jest to dobry wybór. Nawet jeśli bycie singlem jest złe, to gwarantuję ci, że bycie w niesatysfakcjonującej relacji jest jeszcze gorsze. Niestety kierując się strachem przed samotnością na inną nie masz szans. W ten sposób nie patrzysz na drugą osobę i nie myślisz: „Łał!”, ani nawet „Jesteś dla mnie ok”, a skoro jej autentycznie nie lubisz, to w jaki sposób masz czuć satysfakcję z bycia z nią?

Zły powód nr 3: Wchodzisz w związek, bo wszyscy inni już kogoś mają

Jest taki moment w życiu, kiedy widzi się, że wszyscy dookoła z kimś się spotykają.

A później wszyscy dookoła biorą śluby.

A później tym parom rodzą się dzieci.

Patrzysz na to i masz to przerażające uczucie, że inni odhaczają kolejne punkty na liście rzeczy do zrobienia, a ty zostajesz z tyłu. Myślisz sobie, że to ten moment kiedy już wypada z kimś być.

Chęć dopasowania się do innych jest kusząca. Jest też naturalna, bo przez pierwszą część życia robi się dosłownie to samo co wszyscy. W tym samym wieku idzie się do przedszkola i do szkoły. W podobnym wieku też próbuje alkoholu i idzie się do pierwszej pracy.

Jednak później te życiowe drogi całkowicie się rozjeżdżają. Po studiach każdy już pokonuje własną drogę i przestaje mieć znaczenie to, że ktoś jedzie szybciej, ktoś wolniej, a jeszcze ktoś inny jedzie serpentynami jak z Dolomitów. Wiesz dlaczego? Bo każdy ma (a przynajmniej powinien mieć) nieco inny cel.

Jak to sobie uświadomisz, to dotrze do ciebie, że pytanie mamy o to czy jak inni skoczą z mostu, to też skoczysz wcale nie jest takie głupie. Nie musisz robić tego co inni, w tym samym czasie i w taki sam sposób. W przeciwnym razie weźmiesz ślub, bo biorą go inni, zdecydujesz się na dzieci, bo mają je inni, a później zdecydujesz się na rozwód tylko dlatego, że ktoś obok ciebie się rozwodzi?

Decyzje jakie podejmujesz powinny mieć źródło w tym, że uważasz je za dobre dla siebie. Na tym polega dojrzałość.

Zły powód nr 4: Chcesz spełnić czyjeś oczekiwania

Może babcia aż płacze, że chciałaby zobaczyć jak jej ulubiony wnuk czy wnuczka bierze ślub. Może rodzice chcą usłyszeć tupot małych stóp i okazuje się, że nie chodziło im o to, żebyś zaczął się spotykać z dziewczyną mającą 155 cm wzrostu. Może też naciska na ciebie osoba, z którą jesteś, bo to już czas na kolejny krok.

Te sytuacje łączy to, że zaczynasz zastanawiać się czy tego nie zrobić. Przecież wtedy wszyscy będą tacy szczęśliwi!

Tylko pytanie brzmi, czy ty też będziesz w tej grupie szczęśliwców? Bo jeśli nie, to nie jest to dobry pomysł. To nie ci ludzie będą w tym związku. Oni nie przeżyją za ciebie twojego życia. Nie będą budzić się przy tej osobie. Dlatego ich szczęście, oczekiwania i tęsknoty nie powinny być dla ciebie punktem odniesienia. Powinno nim być tylko to, czego chcesz i jak się czujesz z drugą osobą.

Zły powód nr 5: Jesteście zupełnie inni, ale przecież sama miłość wam wystarczy

To jest bardzo podstępna sytuacja. Wygląda to tak, że spotykasz się z fantastyczną osobą, którą kochasz. Tylko że to nie jest takie proste, bo na przykład macie zupełnie inne priorytety i oczekiwania. Albo ta osoba jest świetna, ale lepiej traktuje przypadkowe osoby niż ciebie, bo tobie okazuje pogardę i wrogość poprzetykaną przeprosinami i słowami: „Już nigdy więcej”. Albo wszystko jest idealnie, poza tym że ta osoba ma już inną rodzinę.

Od dzieciństwa mówi się nam, że miłość jest najważniejsza, więc łatwo stwierdzić, że trzeba przymknąć oko na te wszystkie wady. Ja jednak uważam, że fakt, że się kogoś kocha nie wystarczy, żeby z kimś być.

Po pierwsze, miłość się zmienia. Początkowe uczucia wyparowują. Ekscytację zastępuje więź, bliskość i czułość (jeśli umie się je budować) lub pustka (jeśli się tego nie potrafi). Różowe okulary spadają z nosa. Motylki z brzucha zaczynają fruwać w innych miejscach. Jednak czerwone flagi i problemy zostają równie silne jak były od początku. Część z nich da się usunąć, ale te najpoważniejsze są nierozwiązywalne.

Po drugie, bycie z kimś to znacznie więcej niż same uczucia. To, co się do kogoś czuje, to tylko jeden z wielu kawałków puzzli, z których składa się związek. Bycie z kimś, to także rozwiązywanie codziennych problemów, tysiące codziennych zadań, sposób w jaki rozmawiacie, wasze potrzeby, zgodne lub sprzeczne priorytety…

W tym wszystkim miłość to wisienka na torcie. Pytanie brzmi, czy ze względu na samą wisienkę warto zjeść całe ciasto jeśli upiekło się z zakalcem?

* * *

Nie wiem czy widzisz co łączy tych pięć punktów. Jeśli wciąż tego nie dostrzegasz, to łączy je chodzenie na kompromisy, zapominanie o sobie i wmawianie sobie, że musisz z kimś być, żeby czuć szczęście.

W ten sposób tracisz z oczu to, czego chcesz, a bycie z kimkolwiek staje się punktem do odhaczenia na liście.

Problem w tym, że z chęci bycia z kimkolwiek nie rodzą się dobre związki. Powstają one dopiero kiedy chcesz być właśnie z tą osobą, kolejne wspólne lata widzisz jak obietnicę ekscytującej przygody, a przy okazji wzajemnie dobrze się traktujecie i podobnie widzicie waszą przyszłość.

To są dobre powody. Reszta to tylko strach.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.