Gdybym miał powiedzieć na ile czuję się lat to powiedziałbym, że na dwadzieścia pięć. Pomimo to, czasem gadam jak stary dziad na przykład wtedy, kiedy mówię, że nie wierzę w istnienie dróg na skróty.
A co jak co, to jest całkiem zabawne, bo kiedyś szukałem ich z taką pasją, każdego dnia myśląc jak zrobić coś łatwiej, poświęcając mniej czasu i energii.
Później to sobie policzyłem. Wyszło na to, że gdybym uczciwie zabrał się za bieganie zamiast szukać idealnego sposobu na szybką redukcję, to szybciej miałbym kaloryfer. Gdybym zamiast rozglądać się za przychodem pasywnym poszedł do pracy, to przynajmniej miałbym ładne CV. Jak ja dziękuję sobie, mamie, tacie i przyjaciołom za to, że nigdy nie wpadłem na pomysł uczenia się magicznych tekstów na podryw. Zamiast tego szedłem, rozmawiałem i popełniałem błędy aż do czasu kiedy przestałem zastanawiać się: „Co powiedzieć?”.
Jeśli się rozejrzeć to dookoła cały czas spotyka się oferty zachęcające do skorzystania z drogi na skróty. „Żelazne mięśnie brzucha w 30 dni”. „Poświęć godzinę dziennie, a staniesz się bogaty”. „Odsysanie tłuszczu za jedyne 5000 złotych”.
Oferty w rodzaju: „Poświęć pięć lat na rozwijanie swojego biznesu myśląc o nim bez przerwy” się nie sprzedają. Nie zmienia tego nawet fakt, że wciąż są o niebo korzystniejsze, niż praca 40 godzin tygodniowo, przez 51 tygodni w roku i jakieś 2000 tygodni w ciągu całego życia.
Brzmią zbyt ciężko, a kto lubi się męczyć?
Tylko że szybko, łatwo, bez wysiłku i bólu to ściema dla ludzi, którzy chcą bez poświęcenia mieć to, za co inni zapłacili swoim czasem, emocjami i stresem.
Zrozummy się dobrze. Jestem hipokrytą, ale nie na tyle dużym, żeby mówić, że nie lubię wygody. Lubię. Wolę zamówić zakupy na imprezę przez internet, niż osobiście taszczyć dwie zgrzewki wody i trzy torby jedzenia. Czasem przejeżdżam na równoległą ulicę samochodem, bo nie chce mi się iść po pomidora i sok pomarańczowy pieszo. Lubię korzystać z porad specjalisty, żeby robić postępy szybciej. Nie lubię jednego – oszukiwania innych, a przede wszystkim oszukiwania siebie, a tak się składa, że tam gdzie płaci się za efekt, dostaje się tylko efekt. Nic więcej. Możesz zapłacić za retuszowanie i fotoszopowanie zdjęcia, ale to nie da ci pięknej buźki i cudownego ciała. Wpłacając swoje pieniądze do funduszu inwestycyjnego nigdy nie nauczysz się nimi zarządzać.
Większość rzeczy trwa tyle czasu ile musi trwać i bieganie dookoła jak z przepełnionym pęcherzem tego nie zmieni.
– nie można zrezygnować ze snu
– nie da się zasypać od razu pustki powstałej po zrealizowaniu celu
– naprawdę ciężko jest nauczyć się czegokolwiek na ponadprzeciętnym poziomie w mniej niż trzy lata.
Nie da się tego przeskoczyć, bo nie chodzi o sam cel, ale o to jaką osobą trzeba się stać, żeby go osiągnąć. Cel to tylko punkt w przyszłości, do którego się zmierza, ale to droga sprawia, że stajemy się innymi osobami. Po liposukcji też można mieć widoczne mięśnie brzucha, ale nie ma się wytrwałości, umiejętności pokonywania uporczywie powtarzającego się w głowie zdania: „Ale mi się nie chce” ani kręcenia przecząco głową na propozycję zjedzenia tortu.
I trochę smuci mnie, że tak dużo osób targuje się ze sobą w kwestii swoich planów, a później zatrzymuje się w punkcie kiedy nie chcą już być bogaci, sławni, szczęśliwi lub dobrzy – wystarcza im wyglądanie tak JAKBY tacy byli.
Oby mi nigdy nie zaczęło to wystarczać.