Test emocjonalnej dojrzałości jest bardzo prosty. Jedyne czego wymaga to umówienia się z pozornie fantastycznym facetem i poświęcenia trochę czasu, aż straci czujność i wypowie zdanie:
– Jak zaczęło jej za bardzo zależeć to straciłem zainteresowanie.
Wtedy wiesz, że to mentalnie jeszcze dzieciak z wąsikiem pod nosem, który zupełnie nie ma pojęcia co jest dla niego ważne.
Rozumiem, że można mieć różne oczekiwania dotyczące kobiet i na przykład nie lubić tych, które są nami obsesyjnie zafascynowane nawet bez symbolicznego pstryknięcia palcami i po pierwszych pięciu sekundach chcą ślubu, dzieci i dożywotniej wyłączności. Sam miałem dwie takie sytuacje i odpuściłem, bo miałem wrażenie, że kiedy polajkowałbym zdjęcie innej dziewczyny to ona chwyciłaby wielki sekator, a sekator w rękach kobiety w gniewie nie wróży nic dobrego.
Jeszcze lepiej rozumiem to, że ma się pewne oczekiwania dotyczące tego jaka powinna być idealna dziewczyna w tym chociażby, że powinna od czasu do czasu zakładać buty na obcasie i pończochy, przygotowywać z nami lasagne albo posiadać umiejętność napisania SMS-a o treści: „Pomyślałam, że fajnie byłoby dzisiaj wyjść nad Zalew”, bez stosowania jakichś idiotycznych zasad, że ona to nigdy tego nie zrobi, bo wtedy nie urodzi się mała i śmiesznie kichająca panda.
Za to zupełnie nie rozumiem, kiedy facet spotyka kobietę spełniającą jego oczekiwania i nagle coś mu strzela do łba i oznajmia:
– No niby jest spoko, ale wiesz, straciłem nią zainteresowanie. Mogłaby jednak być bardziej sukowata.
A później idzie czytać biografię ulubionej gwiazdy rocka, w którym seksowne blondynki w porozdzieranych dżinsach klękają częściej niż zakonnice w kościele, a oni wzdychają: „Ach! Gdyby tak było w moim życiu” radośnie ignorując fakt, że w takiej sytuacji powiedzieliby:
– Nie. Ona jednak jest za łatwa. Powinna mieć dla mnie mniej czasu, czasem się obrazić, a raz na tydzień zjebać mnie jak burą sukę, rzucić kilkoma talerzami i dać szlaban na seks.
To tak jakby chcieli czekolady, ale zamiast cieszyć się z tego, że idą do sklepu i po prostu ją dostają, zaczynają marzyć o tym, że smakowałaby o niebo lepiej gdyby wcześniej czekaliby pod drzwiami pięć godzin, rywalizowali z tłumem czekoladoholików, byłaby tak twarda, że do jej połamania musieliby użyć specjalistycznego sprzętu, a przed jej zjedzeniem usłyszeliby, że na to nie zasłużyli, ona nie jest gotowa i wcześniej muszą zrobić kilka sztuczek jak tresowane foczki.
Tacy faceci jak wy psują rynek i psują kobiety. Robiąc to premiujecie zachowania, których w rzeczywistości nie chcecie dostawać. Nieświadomie wychowujecie je na obrażalskie księżniczki, bo coś (z pewnością nie logika) wam podpowiada, że jak będziecie musieli zdobywać jakąś dziewczynę to znaczy, że jest ona wartościowa i wyjątkowa.
Jednak to co daje zaliczenie kilku związków to wiedza o tym, że ilość starań nie zwiększa cudzej wartości. Co z tego, że o śliczną, ale w gruncie rzeczy pustą laskę będziesz się starał jakby jej zdobycie było odpowiednikiem wdrapania się na Mount Everest? To, że się starałeś nie sprawi, że ona zmądrzeje. Tak jak lokalny bad boy, który jest nim bo w dzieciństwie bawił się puszkami po konserwach, a później wytatuował sobie tribala, dzięki trudnościom w namówieniu go na kupno pierścionka z brylantem nie stanie się czułym i mądrym gościem. Nawet iPhone, na który pracowało się przez całe wakacje zbierając w błocie truskawki jest warty tyle samo co ten, który znalazło się na ulicy.
Życie jest proste, ale nie aż tak liniowe. Czasem ciężka praca da ci sukces, czasem nie, a czasem on sam wpadnie ci w ręce i na pytanie w wywiadzie: „Jak to się stało, że tyle Pan osiągnął?”, odpowiesz szczerze: „Nie mam pojęcia”.
Wartościowe osoby są wartościowe bez względu na takie trzeciorzędne czynniki i dorabiane do nich ułomne teorie, a wyznając je nie zdziwcie się, że później musicie pokonywać opory kobiet, przekonywać je do siebie i udowadniać im, że wy nie jesteście tacy.
Dokładnie tego chcieliście, prawda?