Znam kobiety przekonane o tym, że mężczyźni to banda Piotrusiów Panów usiłujących wymigać się od trzech Z: Zależności, Zobowiązań i Związków.

Rozglądając się po polskich ulicach, które leniwie przemierzają faceci z nosami skierowanymi w stronę smartfonów, którzy nie mają odwagi, żeby w sobotni wieczór zatańczyć z dziewczyną, ani przyzwoitości, żeby cztery miesiące później zerwać z nią twarzą w twarz, nie jest to taki bezpodstawny wniosek.

Tylko że sam jestem facetem i jeśli czegoś się nauczyłem to tego, że mężczyźni wcale nie lubią życia singli tak bardzo, jak usiłują to wmówić społeczeństwu filmy klasy B. Bycie beztroskim kawalerem budzącym się wśród kartonów po pizzy i z panteonem gwiazd porno jest ok, ale daleko tej egzystencji do ideału.

Osobiście nie znam ani jednego faceta, który nie zamieniłby tych opakowań na wspólny obiad, a znajomości tabunu wirtualnych aktorek porno na znajomość z jedną dziewczyną, która ma ładne, opalone nogi, szczery uśmiech i umiejętność odgarniania włosów w sposób, który rozczula. Każdy z nich w końcu dochodzi do tego samego wniosku co Charles Bukowski: „Facet potrzebuje wielu kobiet tylko wtedy, kiedy żadna z nich nie jest nic warta.”

Problem polega na tym, że mężczyźni nie są szczęśliwi sami, ale zwykle nie są też szczęśliwi w związkach. Chciałoby się powiedzieć, że na tym polega życie – na potrzebowaniu czegoś, czego aktualnie się nie ma, prawda?

Tak, to prawda, ale prawdą jest też to, że mężczyźni chcą związków i lubią związki. Nie lubią tylko tego, z czym się one dla nich wiążą, a wynika to z tego, że…

Mężczyźni różnią się od kobiet.

XXI wiek, obecność w debacie publicznej problematyki zmiany płci i dyskusja na temat miejsca obu płci w życiu społecznej nie sprawił, że przestaliśmy się różnić. Doprowadził tylko do tego, że przestaliśmy o tym mówić.

To dlatego mężczyźni nie powiedzą, że wcale nie kręci ich szuranie palcem po ekranie smartfona zamiast po twoim ciele. Nie powiedzą, że czują się mniej wartościowi dlatego, że radzą sobie gorzej finansowo. Nie przyznają się, że zazdroszczą innym sukcesów. Nie powiedzą ci, że kiedy mówisz o swoim idealnym związku to oni przytakują tylko dlatego, żeby dostać się do twoich majtek. Nie powiedzą, że seks dla nich nic nie znaczy i potrzebują czasu, żeby uświadomić sobie, że chcą wracać tylko do tej jednej osoby, bo tylko to ma dla nich znaczenie.

To dlatego kobiety nie powiedzą, że marzą o związku i dzieciach. Na 99% stwierdzą, że mają to w dupie. Powiedzą też „Spełniam się w pracy. Nie potrzebuję sukni ślubnej do szczęścia”, ale będą ryczeć całą noc, bo ich młodsza siostra wcześniej dostała pierścionek z brylantem. Powiedzą, że jeszcze nie chcą mieć dzieci, ale będą przybite, kiedy spotkają rozpromienioną koleżankę gładzącą się wymownie po brzuchu. Powiedzą, że dla nich to nie jest związek tylko sam seks, ale ich organizm nie rozróżnia słów i po tym niezobowiązującym seksie wydziela oksytocynę, która sprawia, że się przywiązują. Powiedzą, że nie Dzień Kobiet to przeżytek, ale będą czuły się pominięte, nieważne, niedocenione i zranione jeśli zapomnisz o kwiatach.

Różni nas też to, co najważniejsze – to, jak podchodzimy do związków. Chcemy ich tak samo mocno, ale chcemy realizować się w nich inaczej.

Kobiety wchodząc w związek mają nadzieję, że ich życie będzie teraz lepsze. Mężczyźni modlą się o to, żeby nie było gorsze.

Dla kobiet związek to (nieważne czy słusznie, czy nie) symbol spełnienia, wpasowania się w rolę społeczną i okres możliwości. Wreszcie możesz wić gniazdko, urządzać pokój dziecięcy i budować długotrwałą relację.

Bycie z kimś to sukces i dlatego kobiecie w dobrym związku gratuluje się szczęśliwej rodziny i udanego życia. Mężczyźnie, który jest w związku nikt nie gratuluje. Nie przybija mu się piątek. W najlepszym wypadku milczy. Wiesz dlaczego? Bo podstawowa różnica pomiędzy naszymi płciami polega na tym, że kobiety realizują się wewnątrz – dbając o to, co mają i budując długotrwałe relacje. Mężczyźni realizują się na zewnątrz – zdobywając to, czego nie mają, wychodząc i szukając swojego mitycznego mamuta, którego przecież nie znajdą wewnątrz.

Kobiety zostały biologicznie zaprogramowane do budowania poczucia szczęścia na podstawie jakości swoich związków z innymi ludźmi. Mężczyźni są zaprogramowani do budowania swojego poczucia na podstawie swoich osiągnięć, a zwłaszcza przyszłych osiągnięć. To dlatego w ich życiu priorytetem jest słowo „możliwości”. Z nostalgią wspominają bycie singlem nie dlatego, że mieli cudowne życie, bo uwierz – nie mieli. Wspominają je dlatego, że mieli wtedy możliwości. Możliwość robienia cokolwiek zechcą, możliwość realizowania fantazji seksualnych, realizowania się w dowolny, wybrany przez siebie sposób. Możliwe, że nigdy nie zrobiliby żadnej z tych rzeczy, ale liczy się dla nich świadomość, że MOGĄ.

W symptomatyczny sposób przekłada się na sposób w jaki kobiety i mężczyźni postrzegają związek. Kobieta spotykając się z kimś myśli: „Ok, teraz budujemy razem nasze nowe, wspólne życie”. Dla mężczyzn związek to tylko: „Moje życie jak do tej pory + wycinek czasu dla niej”. Jeśli bliżej przyjrzysz się tym dwóm podejściom to zauważysz, że pomiędzy nimi leży stos dynamitu z zapalonym lontem.

Kobiety czują się szczęśliwe spędzając czas z mężczyzną i mają pewność, że są dla faceta absolutnym numerem 1, bo nawet nie ma numeru 2. On czuje się szczęśliwy, kiedy jest wolny i wie, że zawsze może wrócić do osoby, która go kocha.

Wniosek? Kiedy kobieta jest najszczęśliwsza, mężczyzna osiąga szczyt swojego nieszczęścia, bo nie może się realizować. Kiedy facet jest najszczęśliwszy kobieta czuje się zbędna, niedoceniana, mniej ważna, niż jego praca, samochód i przyjaciel z liceum.

To dlatego tak często związki przypominają walkę ludzi próbujących wyrwać od siebie nawzajem strzępki uczuć, których nie dostają. Żeby zyskać wspólny czas kobiety często idą na wojnę z celami zawodowymi i pasjami faceta. Są przekonane, że go nie ograniczają, ale nie przeszkadza im to w pisaniu w regularnych odstępach czasu sms-ów o treści: „Dlaczego się nie odzywasz, misiaczku”, a wieczorem pytać: „Co robiłeś cały dzień?”. Myślą, że najlepiej pokazują miłość dbając o to, żeby facet był w dobrej formie, ale oni odbierają to, jak życie z matką, która na siłę zakłada im czapkę na głowę.

Mężczyźni postrzegają to wszystko jak symbol tego, że skończyło się ich życie, cele i możliwości, a zaczęło wyłącznie wspólne życie. Widzą zatrzaskujące się za nimi drzwiczki z napisem: „Już tego nie przeżyjesz”, więc w ostatniej chwili się wycofują. Jeśli po takiej relacji zapytasz faceta jak ocenia ten związek to powie:

„Kochałem ją. Chciałem z nią być, ale po prostu nam się nie układało. Chciała mnie zmieniać. Nie akceptowała mnie. Cały czas czułem potrzebę tłumaczenia się jej, jakbym znów był ośmiolatkiem. W końcu nadszedł dzień kiedy uświadomiłem sobie, że już nic nowego mnie nie czeka. Tylko jeden dzień powtórzony w nieskończoność. Nawet jeśli byłby to najlepszy dzień mojego życia to po setnym razie oznacza on jedno – nudę. Chciałem z nią być, ale zrozumiałem, że w tym związku jest tylko miejsce dla „nas”, a nie ma go dla mnie.”

Jest taki mit, że miłość jest jedna i każdemu okazuje się ją tak samo.

To nieprawda. Każdej osobie trzeba okazywać miłość inaczej i trzeba się nauczyć jak okazywać ją osobie, z którą teraz jesteś. Nikogo się tego nie uczy, więc kobiety są przekonane, że dają z siebie wszystko. I to jest prawda – problem polega na tym, że mężczyźni oczekują czegoś zupełnie innego. Dajesz im wszystko, ale czują się tak, jakby byli rybami, a ty oddałabyś im całą czekoladę jaką masz. Wiesz co w tym nie działa? To, że oni nie potrzebują czekolady, więc kiedy ją dostają, czują się tak, jakbyś miała w dupie ich potrzeby.

Mężczyźni chcą, żeby miłość okazywać im inaczej. Nie chcą żebyś ich zmieniała, bo całe życie poświęcili, żeby stać się właśnie tacy, jacy są. To czego potrzebują to wiedzieć, że w życiu może ich spotkać coś bardziej ekscytującego, niż upomnienie: „Załóż czapkę, bo się przeziębisz”. Muszą mieć po co wstawać z łóżka. Muszą wiedzieć, że żaden z ich planów na przyszłość nie został anulowany, bo mogą je zrealizować tylko że lepiej, bo mając ciebie u boku.

Facet potrzebuje sprawdzania się w nowych sytuacjach, bo dzięki temu wie kim jest. Jego pomysły mogą się tobie wydawać nierozsądne i niemożliwe do zrealizowania, ale to czego nie wiesz, to że on stawia znak równości między tymi planami, a tym kim jest. Wykreślając jego marzenia, wykreślasz jego ze swojego życia. 

Dopiero dając mu ten rodzaj miłości, zauważysz, że sami zaczną dawać ci to, o co zawsze tobie chodziło: czas, zrozumienie, chęć zaangażowania się, włączanie ciebie w swoje plany i kolekcjonowanie wspólnych jasnych wspomnień. Przestaną reagować wysypką na myśl o pierścionku zaręczynowym, bo będą czuć, że życie z tobą obok siebie nie zaczęło być ani trochę mniej porywające.

Problem polega na tym, że kiedy kobiety uświadomią sobie, że tylko wtedy on będzie szczęśliwy, jednocześnie dociera do nich, że nie są mu w stanie tego dać. Dociera do nich, że w niego nie wierzą, nie ufają mu i uważają wszystkie jego plany za nic niewarte mrzonki. Zauważają, że są z kimś, komu nie są w stanie kibicować.

Tylko że to nie jest argument za tym, że ten rodzaj okazywania uczuć jest zły. To tylko znak, że próbujesz zatrzymać przy sobie kogoś, czyje miejsce jest gdzieś indziej.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.