Znacie taką historię jak pewien stary gość, wszedł sam na górę, nie było go długi czas, a później wrócił z dwoma kamiennymi tablicami?
To ze mną było zupełnie inaczej. Nie jestem taki stary, nie wspinałem się na żadne góry i nie wróciłem z dwoma tablicami zapisanymi kilkunastoma znakami, ale z kilkoma setek stron zawierającymi prawie 700 000 znaków.
W skrócie oznacza to, że wreszcie napisałem książkę. Sporo dłuższą niż którakolwiek z poprzednich i zdecydowanie od nich ważniejszą. Zawarłem w niej treści, które były dla mnie przełomowe, z nadzieją, że okażą się też takie dla was. Będzie to pierwsza książka wydana pod moim imieniem i nazwiskiem, a nie pod pseudonimem, a to najlepsza gwarancja jakości. O tym, o czym w niej przeczytacie poinformuję was w przyszłym tygodniu.
Tymczasem dzisiaj wracam do aktywnego blogowania, bo stęskniłem się za tym strasznie. W kolejce mam kilkanaście szkiców artykułów, ale jeśli jest coś o czym szczególnie chcielibyście przeczytać to dajcie mi znać za pomocą tej ankiety: LINK
Do zobaczenia wkrótce!
.