Dostałem prośbę o napisanie dedykacji dla mężczyzny biorącego ślub. Napisałem standardowe życzenia, a później zacząłem zastanawiać się, jak sprawdzić, czy relacja, w której jesteś to związek z przyszłością? Co sprawia, że niektóre pary mają przed sobą szansę, a inne natykają się na nieprzebyty mur?

Po odbyciu sesji medytacyjnej w Tybecie (tak naprawdę to nie), teraz już to wiem. Uznaj ten tekst za test.

1. Kochasz za to kim jest czy za to kim może być?

Zaskakująco wiele par jest ze sobą nie ze względu na to, co partner sobą reprezentuje, ale ze względu na jego potencjał. Bo co prawda on nie wydaje się być dobrym materiałem na ojca, ale przecież może nim być, prawda? Ona może nie była szczególnie cnotliwa, ale przecież może się taka stać, prawda? On wciąż nie przestał rysować kutasów na zakurzonych powierzchniach płaskich, ale przecież może wydorośleć, co nie? Ona może i ma zdecydowaną nadwagę, ale może się przecież za siebie wziąć i wyglądać jak Margot Robbie, tak?

Z logicznego punktu widzenia może tak się stać. Jakieś szanse na to są, podobnie jak na to, że jak da się małpie maszynę do pisania, to naciskając losowo klawisze kiedyś uda jej się napisać „Iliadę”. Niestety szanse na to są małe, a my możemy kochać innych tylko za to, kim są. Potencjał się nie liczy.

2. Mówicie sobie pięć razy więcej dobrych rzeczy niż złych?

Stosunek 5:1 wynika z badań Johna Gottmana – naczelnego specjalisty do spraw trwałości małżeństw. Im cieplej o kimś mówimy tym większe szanse na trwały związek. Jeśli twój partner słyszy od ciebie jedną pochwałę przypadającą na jedno narzekanie to w praktyce wasz związek jest w kryzysie, bo jest to stosunek niewiele większy niż osób po rozwodach (0,8:1), a porozmawiajcie z dowolnym rozwodnikiem, żeby wiedzieć jak bardzo związek musi się spieprzyć, żeby doszło do rozwodu.

A więc jak jest u was? Chwalicie się czy narzekacie? Mówicie „my” czy „ja”? Poprawiacie siebie czy uzupełniacie? Mówicie sobie jak bardzo fajni jesteście czy wypominacie braki?*

3. Akceptujecie swoje wady?

Ten sam Gottman zbadał, że 69% problemów w związkach to tzw. problemy nierozwiązywalne. Wynikają one z tego, że… jesteśmy innymi ludźmi, w których krzyżują się inne doświadczenia, wzory rodzinne i ukształtowane schematy zachowań.

Oznacza to, że już do końca życia on może zapominać o kupieniu połowy rzeczy z listy (i zabraniu ze sobą listy), a ona będzie posyłać mu błyskawice ilekroć zobaczy, że wykonuje różne czynności domowe niż ona. Różnice mogą dotyczyć także stosunku do pracy, seksu, przyjaźni i dowolnego innego obszaru. To dzieje się w każdej relacji, ale w dobrych związkach rozmawia się o tych różnicach, rozumie się je i podchodzi się do nich z mieszanką rozbawienia i czułości, a nie z gniewem. 

Nikt z nas nie jest idealny, ale też nie musimy tacy być, żeby ktoś nas kochał.

4. Czy robicie wspólnie więcej rzeczy niż tylko spanie i uprawianie seksu?

Nie to żebym miał coś przeciwko spaniu i uprawianiu seksu (w moim CV w rubryce „Hobby” obie czynności są na czołowych miejscach). Problem w tym, że dla posiadania stabilnej relacji, to trochę za mało. Zdecydowanie łatwiej być z kimś z kim łączy nas wiele punktów.

5. Czy oprócz tego, co robicie wspólnie, macie czas wyłącznie dla siebie?

To odwrotność poprzedniego pytania, ale ważna odwrotność.

Mikro-powroty i mikro-rozstania, to naturalne składniki każdego związku. Docenia się to czego się nie ma, więc jeśli macie siebie bez przerwy, to zamiast wybuchu namiętności narodzą się tylko ataki ziewania.

To że jesteście razem nie oznacza, że przestajecie być sobą, więc macie obowiązek żyć również samodzielnie. Nie w pracy, ale w czasie wolnym, więc jeśli ona chce iść do spa z przyjaciółkami, to pocałuj ją w czółko i pożycz dobrej zabawy. Jeśli on wychodzi z kumplami to nie zrzędź, że zostawia cię samą, tylko ciesz się kiedy do ciebie wraca. I nigdy, przenigdy nie miej pretensji po tym jak wróci, bo zaszczepia to w nim myśl: „Ech… Lepiej było nie wracać.” (Oczywiście mówimy tu o normalnym związku, a nie takim, w którym jesteś z kimś całkowicie niegodnym zaufania).

6. Czy doceniacie to, co wzajemnie dla siebie robicie?

Czy uważacie, że to co robi druga osoba jest ważne i dobre? Czy myślisz, że druga osoba robiłaby to samo, gdyby ciebie nie było? Wydaje ci się, że ona gotowałaby dla siebie samej wymyślne dania, czy raczej dzwoniłaby po pizzę? Myślisz, że on gdyby ciebie nie było, to on byłby równie dojrzały?

Nie musicie codziennie zauważać nowych oznak uczuć. Doceniajcie te, do których przywykliście. Skoro utrzymują się tak długo to muszą być całkiem silne, prawda?

7. Eskalujecie konflikty czy dążycie do ich zażegnania?

I czy naprawdę je zażegnujecie, czy tylko przysypujecie, żeby następnym razem znów coś sobie wypomnieć?

8. Czy boicie się samotności?

Jeśli tak, to wbrew pozorom nie umocni to waszego związku. Zamiast tego zamieni was w obsranych ze strachu ponuraków, którzy godzą się na to co mają, bojąc się sprawdzić, co mogą mieć. To rodzi przymus: „Musimy ze sobą być, bo skończymy w samotności”. To już raz powiedziałem, ale niech wybrzmi raz jeszcze – wasze bycie ze sobą powinno być wyborem, a nie smutną koniecznością.

9. Wszystko co robisz w związku robisz dla niego/niej czy dla siebie?

Uzupełniając – czy jest jakakolwiek szansa, że kiedyś któreś z was powie: „Robiłem/Robiłam to wyłącznie dla ciebie?”.

Jeśli tak to rozstańcie się już dzisiaj, bo po pierwsze, takie podejście gwarantuje taki efekt, jak chodzenie z kamykiem w bucie. Przez kilka minut da się wytrzymać, a przez lata? Wątpię.

Po drugie, nie dość że będziesz męczyć siebie, to jeszcze zaczniesz męczyć drugą osobę marudząc: „Długo jeszcze?”, „A może wrócimy do domu?”, „Nogi mnie już bolą”, „Trzy piwa już ci nie wystarczą?”, „Może wolałbyś siedzieć z tą kurewką, która cały czas się na ciebie gapi?”.

Po trzecie, będzie to wspaniały gwóźdź do trumny kiedy on dowie się, że jadłaś steki tylko dlatego, żeby jemu było przyjemnie, a na widok jego kumpli zbierało ci się na wymioty, chociaż on był przekonany, że ich uwielbiasz.

10. Czy pozwalacie osobom trzecim ingerować w wasz związek?

Poza ewentualnymi przypadkami trójkąta (żartuję. Trochę), to nie jest dobry sposób na udoskonalanie relacji. Z kilku powodów:
1) pozwalasz osobom z zewnątrz sterować swoim związkiem
2) uzależniasz się od czyjejś opinii i uczysz sztucznej bezradności
3) nawet jeśli masz pewność, że ktoś tobie życzy dobrze, to nigdy nie masz pewności, że daje ci dobre rady.

Przyjaciółka, najlepszy kumpel lub matka w większości przypadków będą nastawieni na dawanie tobie emocjonalnego wsparcia, a nie na mówienie prawdy. Oznacza to, że znacznie częściej usłyszysz, że to co się dzieje w twoim związku, to nigdy nie jest twoja wina, niż co możesz zrobić, żeby udoskonalić waszą relację. Poczujesz się z tym dobrze, ale nie rozwiąże to twoich problemów.

11. Akceptujecie, że nie na wszystko macie wpływ?

Mam bardzo silne przeczucie, że dojrzałość polega na zrozumieniu jak wiele spraw nie wymaga od nas komentarza i na jak wiele innych spraw nie mamy żadnego wpływu.

Czy on może zacząć cię zdradzać? Czy ona może poznać kogoś lepszego? Czy możecie się sobą znudzić? Czy za rok, dwa lub pięć przestaniecie się kochać?

To wszystko może się zdarzyć bez względu na to, czy będziecie się tym zamartwiać, czy nie. Właściwie to zamartwianie się tylko w tym pomoże, bo jest to nieświadomy sygnał oznaczający: „Martwię się, że cię stracę, bo uważam, że zasługujesz na kogoś lepszego”, a dla własnego dobra lepiej nie podsuwać innym takich przypuszczeń.

Ciesz się chwilą i nie dbaj tak bardzo o jutro. Głupio nie wykorzystać lata martwiąc się, że kiedyś przyjdzie zima, prawda?

 

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.