W swojej karierze widziałem dziesiątki osób, które zachowywały się tak, jakby swoim wybieraniem partnerów chciały zrobić sobie krzywdę.
Świadomie czy nie, ich wewnętrzny radar przeczesywał okolicę w poszukiwaniu kogoś, kto będzie jak najmniej stabilny emocjonalnie i godny zaufania, ale będzie miał śliczny uśmiech i raz na kilka miesięcy zrobi coś tak turbo romantycznego, że aż zrobi im się ciepło w brzuszku.
W tej grupie widziałem kobiety i mężczyzn, osoby na studiach i te po 50., bardzo atrakcyjne fizycznie i przeciętne. Wszystkie te osoby mówiły, że chciałyby wreszcie poznać kogoś normalnego, ale i tak ładowały się w relacje, które wyniszczały ich bardziej niż metamfetamina.
Jeśli dotyczy to też ciebie, to warto zrozumieć, że są 3 powszechnie ignorowane zachowania, które sprawiają, że twoje związki są pokręcone i bolesne, chociaż chcesz czegoś zupełnie innego.
Po pierwsze, umawiasz się z potencjałem
Ta osoba może mieć żonę, być uzależniona, agresywna, mieć dziesiątki problemów i nie dawać ci nawet minimalnej stabilności emocjonalnej, ale ty na to nie patrzysz.
Zamiast tego zwracasz uwagę na potencjał. Bo przecież gdyby on zostawił żonę, to byłby już idealny – przystojny, zaradny i poruszający w tobie każdą emocjonalną nutkę. Bo przecież ona może i jest wariatką z toksycznymi znajomościami w swoim życiu, ale wystarczyłaby terapia, żeby się tego pozbyć i zostawić jej wszystkie zalety.
Każda taka historia układa się w schemat, który brzmi: „Ta osoba byłaby dla mnie idealna, gdyby traktowała mnie dobrze/nie była w innym związku/nie miała poważnych wad”. Jednak gdy przyjrzysz się temu zdaniu, to w rzeczywistości brzmi ono następująco: „Ta osoba nie jest idealna, bo nie traktuje mnie dobrze/jest w innym związku/ma poważne wady.”
Po drugie, ignorujesz proporcje
Związki to przede wszystkim statystyka. Jeśli dostajesz w nich więcej dobrego niż złego, to jest to dobry związek. Jeśli negatywnych sytuacji i uczuć jest tam więcej, to jest to zły związek.
Jest to uproszczenie, bo nieco inaczej patrzymy na pozytywne i negatywne zachowania, ale nie zmienia to ogólnej zasady.
Natomiast osoby, które pchają się w złe związki jak Polacy na wakacjach do szwedzkiego stołu, całkowicie to ignorują. Zamykają oczy na wszystkie wydarzenia, które świadczą o tym, że druga osoba jest nielojalna lub ma je gdzieś, za to wybierają te nieliczne sytuacje, kiedy usłyszeli „Tęsknię za tobą”, spędzili dobry wieczór albo poczuli się kochani.
Wtedy pokazują palcem na te dobre chwile i mówią: „Widzisz, tej osobie zależy” i nie przejmują się tym, że to jest jak pokazywanie mlecza rosnącego na wysypisku i mówienie: „Widzisz jaki to piękny ogród?”.
Nie popełniaj tego błędu i nie patrz na mlecze. Patrz na całość.
Po trzecie, masz „syndrom zbawiciela”
„Syndrom zbawiciela” to zabawny styl myślenia, bo nie ignorujesz w nim tego, co widzisz. Ba! Doskonale zdajesz sobie sprawę ze wszystkich wad tej osoby. Masz przecież oczy i widzisz jak kłamie, jakie ma problemy, jak cię traktuje i że jest kłębkiem chaosu i sprzecznych emocji ubranym w stylu quiet luxury.
Jednak z drugiej strony masz tak ogromną wiarę w siebie i moc swoich uczuć, że czujesz się jak bohater familijnego filmu, który za pomocą swojego dobrego serduszka może pokonać każdego złodupca.
Patrzysz więc na drugą osobę i myślisz: „Na razie nie jest dla mnie odpowiednia, ale przy mnie się zmieni”. Tworzysz w swojej głowie nowy folder z napisem: „Projekt” i zaczynasz w ten sposób traktować osobę, która nie spełnia twoich minimalnych standardów.
*
Każdy z tych punktów oznacza, że dajesz szansę za szansą ludziom, którzy na to nie zasługują, a później już tylko zapadasz się w tej relacji jak w ruchomych piaskach.