Dzięki mojemu urlopowi od publikowania w social mediach moje zarobki wzrosły o 50%, spłynął na mnie niesamowity spokój i spędzałem czas głaskając pieski…
To znaczy, chciałbym tak napisać, ale tak się nie stało. Natomiast stały się inne, równie ważne rzeczy, ale zacznijmy od początku.
In the beginning i założenia
Postanowiłem odpuścić sobie publikowanie nowych treści w social mediach 12 sierpnia, ale do tej decyzji dojrzewałem od jakiegoś czasu. Narastało we mnie zniechęcenie. Nie wiedziałem na ile ciągłe publikowanie wspiera moje cele. Jednocześnie przygotowywanie nowych treści zajmowało mi dużo czasu – tego bezcennego zasobu, który możesz wykorzystać na podbój świata, ale zwykle wykorzystujesz go na oglądanie porno i memów.
W końcu stwierdziłem, że zasługuję na odpoczynek od kołowrotka mediów społecznościowych i wcisnąłem pauzę.
Założenia były proste:
– robię sobie miesiąc bez wrzucania jakichkolwiek materiałów na swoje kanały w social mediach
– dalej pracuję na zapleczu np. udzielając konsultacji czy opracowując produkty
– wciąż mogę oglądać treści w social mediach (po prostu nie dorzucam się swoimi publikacjami do szumu)
– zwalniam czas przeznaczany na przygotowywanie publikacji (ok. 30% czasu pracy) i przeznaczam go na coś innego
– obserwuję co mi to daje.
Czy to był dobry pomysł? A może przypominało to pomysł wymieszania ze sobą żelków, chipsów, pizzy i kakao, żeby zrobić superpotrawę (a w efekcie zyskać odruchy wymiotne)?
W tym przypadku okazało się to doskonałą decyzją, bo nauczyło mnie to kilku ważnych rzeczy:
1) Brak gonitwy za bieżącymi zadaniami = mądrzejsza praca
Im mocniej pracuje się nad bieżącymi rzeczami, tym mniej ma się czasu na wyznaczanie kierunków rozwoju, wybieranie priorytetów i pracę nad tym, co naprawdę ważne.
Tymczasem to ta strategiczna praca ma największy wpływ na to, jak wygląda nasze życie (opisywałem to w „Projekcie Przyszłość”).
Wyeliminowanie tworzenia bieżących treści sprawiło, że zyskałem czas na zadawanie sobie „wielkich” pytań: „Co jest dla mnie najważniejsze?”, „Jak powinienem pracować?”, „Jaki chcę mieć styl komunikacji?”, „Co wnoszę, a co chciałbym wnosić w życie innych ludzi?”, „Czy są lepsze metody, dzięki którym osiągnę swoje cele?”
To przełożyło się na moją znacznie większą kreatywność.
2) Czasem robisz dużo, ale nie to, co ma dla Ciebie znaczenie
Zrobiłem analizę tego, na co poświęcam czas i okazało się, że są to całkowicie niewłaściwe rzeczy. Wykonałem tabele z czynnościami, które podejmuję w trakcie dnia i wnioski były takie, że:
– na rzeczy dla mnie najważniejsze, poświęcałem mniej niż 20% czasu
– 30% poświęcałem na tworzenie bieżących treści
– 50% na pracę nad przyszłymi produktami.
To wyglądało tak, jakby wszystko w moim życiu stało na głowie, dlatego od razu podjąłem kroki, żeby to zmienić.
3) Mózg też potrzebuje odżywiania
Przez ostatni miesiąc kończyłem dzień pracy znacznie wcześniej, a w niektóre dni w ogóle nie musiałem pracować, jednocześnie zachowując ten sam standard życia.
Zamiast brać na siebie więcej zadań spędzałem czas z rodziną (okazało się, że to całkiem fajni ludzie!) i ładowałem swój mózg. Dzięki temu w tym czasie pochłonąłem w całości 4 książki i 2 rozpocząłem oraz obejrzałem bliżej nieokreśloną liczbę filmów edukacyjnych, z których robiłem notatki.
Wiecie jak mój mózg w tym czasie odpoczął? Tak, jakbym wysłał go na Malediwy, dał mu drinka z palemką i pozwolił mu patrzeć na fale i palmy tyle, ile tylko zechce.
4) Nieobecność zwiększa wartość
Jestem na etapie, w którym moje dochody nie są uzależnione od tworzenia treści i nagrywania rolek. Uwielbiam dzielić się z innymi swoimi przemyśleniami, wnioskami i strategiami. Robię to przez prawie połowę swojego życia i jest to częścią mojej tożsamości, więc będę robił to nadal.
Tylko, że rzadziej.
Jak wyskakuje się bez przerwy z lodówki, to staje się czymś pospolitym, a ja wolę publikować treści, które będą odświętne, wyjątkowe i którymi naprawdę będę chciał się podzielić.
Dlatego, chociaż jestem już po „urlopie”, to i tak duża tego urlopowego życia, zostanie ze mną na dłużej.
*
PS. Wy dalej będziecie moim oczkiem w głowie.
PS.2. Niedługo napiszę wam, jaką petardę wymyśliłem! Ale na razie jeszcze ciii…