Tomasz Miler to znawca stylu i mody, którego kojarzy każdy facet, który odróżnia whisky single malt od blended oraz duża cześć mężczyzn, którzy kiedykolwiek słyszeli słowo „bespoke”.

Osobiście uważam, że jest to jedna z najciekawszych postaci polskiego Internetu, bo w świecie social mediów podzielonym na blogerów, których produktem jest blog i przedsiębiorców, którzy traktują marketing online jako coś, co trzeba robić, ale nieważne w jaki sposób, on łączy obie strony.

W swojej działalności Tomasz Miler opiera się na eksperckiej wiedzy i tworzy markę dla mężczyzn z klasą. Miler w mediach występuje z jednej strony jako popularny bloger (autor MilerPije.pl i MilerSzyje.pl), a z drugiej jako przedsiębiorca i szef szybko rozwijającego się biznesu. Sam podziwiam sposób w jaki Tomasz Miler buduje i rozwija swoje marki, a dorzucając do tego fakt, że przy okazji stworzył sobie od zera pracę, w której do zakresu obowiązków należy chodzenie w szytych na miarę garniturach i testowanie whisky, a przy tym wszystkim dobrze się bawi, to ten wywiad wcześniej czy później musiał powstać.

V: Pierwszy raz na Twojego bloga trafiłem dwa i pół roku temu, jeszcze zanim zacząłeś bywać w telewizji, zintegrowałeś swoje marki, wypuściłeś na rynek swoje produkty i otworzyłeś w centrum Poznania Miler Spirits&Style. Wiesz dlaczego chciałem porozmawiać właśnie z Tobą? Bo jesteś jedną z nielicznych osób, z którymi miałem kontakt i które tak wytrwale idą wytyczoną przez siebie drogą.

T: Rumienię się, ale dziękuję. :)

Jakie obecnie prowadzisz strony internetowe, blogi, sklepy i biznesy?

Wszyscy zarzucają mi, że się w tym gubią, ale tak naprawdę to jest bardzo proste :)

MEDIA:
www.MilerSzyje.pl
www.MilerPije.pl
www.GentlemansChoice.pl

SKLEP:
www.sklepmiler.pl

STRONY INFORMACYJNE O BIZNESIE:
www.pracowniamiler.pl
www.spiritsandstyle.com

Mam też inne witryny, niektóre z dość dużą odwiedzalnością, ale pełnią one wyłącznie funkcje wspierające, więc nie propaguje ich w żaden sposób. Oczywiście mamy też kilka profili w social media. Myślę, że nie tak trudno się w tym odnaleźć. :)

Wszystkie te miejsce łączy obecnie marka „Tomasz Miler”. Zadziałało w Twoim przypadku zjawisko synergii?

Prawdę mówiąc integracja, którą przeprowadziłem, nie wynikała z poszukiwania synergii, a raczej z potrzeby uporządkowania tego co robię. Kiedy zaczynałem interesować się alkoholem, byłem biotechnologiem, ubrania pojawiły się kiedy skończyłem drugi kierunek studiów i zacząłem zawodowo tłumaczyć symultanicznie – po prostu musiałem nosić do pracy garnitur. W końcu po kilku latach pojawiła się decyzja “rzucam wszystko i zaczynam sprzedawać ubrania i alkohol”. Miałem wtedy dwie osobne marki i dwa osobne sklepy fizyczne, więc sprowadziłem wszystko w jedno miejsce i tak powstał sklep Miler Spirits & Style przy ul. Podgórnej w Poznaniu, który jest dość bezprecedensowym projektem i nietuzinkowym miejscem.

Miler Spirits & Style to obecnie Twój flagowy projekt i wizytówka marki. Jak duży jest to sklep?

Całość ma niecałe 600m2, z czego 300m2 to powierzchnia sprzedażowa rozmieszczona na dwóch piętrach kamienicy, połączonych windą i klatką schodową. Jestem bardzo dumny z tego lokalu, znajduje się w nim sklep i bar z whisky, sklep odzieżowy, obuwniczy i luksusowy pokój przymiarek z osobnym wejściem stworzony na potrzeby pracowni krawieckiej znajdującej się na tyłach budynku.

Obecny sklep otworzyłeś w czerwcu tego roku, a kiedy rozpocząłeś swoją działalność w Internecie?

Wszystko zaczęło się w roku 2008 kiedy poczułem, że strasznie kręcą mnie alkohole i stworzyłem www.open-bar.pl . Później znajomi namówili mnie na pierwszy film video o whisky, który wciąż można obejrzeć tutaj:

https://www.youtube.com/watch?v=_CO15IOyo20

Dzisiaj kulę się ze wstydu, kiedy go oglądam. Widać jeszcze barki i ramiona po 10 latach podnoszenia ciężarów, nieśmiałe próby noszenia koszuli, zero wiedzy o fryzurach męskich, a w sposobie mówienia i gestykulacji wyczuć można większy wpływ hiphopowych teledysków, niż profesjonalnych technik występowania publicznego. Później zawód tłumacza i niezliczone degustacje z tysiącami osób, okrzesały mnie w tym zakresie bardzo mocno.

Jaki był wtedy Tomasz Miler?

Chyba taki sam jak teraz, tylko bez brody i trochę mniej doświadczony zawodowo.

I pomysł strony open-bar.pl chwycił? Co było dalej?

Pomysł chwycił od razu. W niecały rok generowałem tym serwisem oglądalność rzędu 100.000 uu. Problem w tym, że to strona o alkoholach, których reklama to bardzo złożony temat i nie udało mi się doprowadzić do rozsądnej monetyzacji. W tym samym czasie modne zaczęły stawać się blogi, których autorzy jeszcze pod pseudonimami dzielili się swoją wiedzą na różne tematy. Pomyślałem wtedy, że również mógłbym to robić i założyłem MilerPije.pl.

Później obok MilerPije.pl zacząłeś prowadzić bloga MilerSzyje.pl Dlaczego zająłeś się szeroko rozumianą elegancją?

Zainteresowanie elegancją nie miało swojego źródła w działalności internetowej, a w wykonywanej pracy. Jako tłumacz konferencyjny często bywałem w towarzystwie biznesmenów lub urzędników państwowych, przez co musiałem nosić garnitur. Ponieważ dzięki pasji do siłowni miałem kołnierzyk w rozmiarze 47 i taki sam obwód bicepsa, znalezienie ubrań dla mnie nie graniczyło z cudem – było po prostu niemożliwe. Wtedy studiowałem w grupie konferencyjnej prestiżowej Szkoły Tłumaczy i Języków Obcych UAM w Poznaniu gdzie poznałem Witolda Skowrońskiego, od którego nauczyłem się tłumaczyć, występować publicznie, a przy okazji zaraziłem się potrzebą noszenie dobrze zestawionych ubrań. Pamiętam, że pierwsze spotkanie z Witoldem to był dla mnie szok. Nigdy nie widziałem na żywo kogoś kto byłby tak dobrze ubrany! Numer telefonu do mojego pierwszego krawca również dostałem od niego, a ponieważ mam tendencje do maksymalizacji wszystkiego co robię, później sprawy potoczyły się lawinowo. Znalazłem w Internecie forum But w Butonierce, założyłem MilerPije.pl, potem MilerSzyje.pl (wtedy też wszyscy mówili, że się w tym gubią ;) ), później zostałem członkiem założycielem stowarzyszenia But w Butonierce, a dzisiaj jestem jego członkiem wspierającym, występującym jako firma.

tomasz miler

Wtedy też kupiłeś pierwszy garnitur szyty na miarę?

Choć zabrzmi to dziwnie miałem dwa pierwsze garnitury na miarę. Pierwszy z nich zamawiałem około siedem lat temu. W tym czasie obszerna wiedza o technikach wykończenia i tradycyjnego szycia nie była dostępna, więc musiałem zdać się na krawca, który doradził mi najlepiej jak mógł. Okazało się jednak, że skupił się on bardziej na wymiarach mojego ciała, niż na tym jak będę wyglądać … reszty domyśl się sam. Powiem tylko, że tę pierwszą, granatową marynarkę przerabialiśmy kilkakrotnie ;)

Z kolei mój drugi pierwszy garnitur był pierwszym publicznie pokazanym ubraniem uszytym w mojej własnej pracowni krawieckiej przez moich pracowników. Była to flanelowa dwurzędówka w prążek chalkstripe, czyli tzw. power suit. Muszę przyznać, że garnitur miał w polskim internecie tzw. mocne wejście. Oto jak się prezentuje :)

tomasz miler

Miałeś już wtedy pomysł na wprowadzenie usługi krawiectwa miarowego?

Prawdę mówiąc, to nie pamiętam dokładnie kto był moim pierwszym klientem, ale musiało to być na krótko przed tym, kiedy Łukasz Kielban opisał szycie ze mną na swoim blogu CzasGentlemanów.pl.

Nie martwiło Cię, że patrząc na współczesną modę da się zauważyć odchodzenie od masowej produkcji odzieży? To odchodzenie odbywa się w dwóch kierunkach: do łask wracają klasyczne, wysokiej jakości ubrania, często szyte na miarę oraz powstawanie wielu nowych marek streetwearowych będących alternatywą do sieciówek. Uważasz, że bespoke jest niszą?

Zdaję sobie sprawę, że to co teraz napiszę brzmi niedorzecznie, ale nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Dla mnie alkohol i krawiectwo to życiowe pasje, które realizuję ponieważ kocham to robić. To nie było tak, że zastanawiałem się nad tym czy lepiej otworzyć brand ciuchów na siłownię czy pracownię krawiecką i z analizy SWOT wyszło mi, że lepiej pracownię. Było bardziej jak w filmie “Chłopaki nie płaczą”. Uważam, że jak na dłoni widać kto kocha to robić, a kto robi to bo uważa, że znalazł niszę. Nie chciałbym być w tej drugiej grupie, bo wtedy faktycznie musiałbym chodzić do pracy. Dzisiaj nie pracuję tylko wstaję rano i robię to co lubię.

tomasz miler

Obecnie w swojej ofercie masz nie tylko produkty innych marek, ale również produkowane pod własną marką koszule, portfele czy wizytowniki. Patrząc chronologicznie, co było pierwszym Twoim produktem?

Moim pierwszym produktem nie były ubrania. Był to kieliszek do whisky z moim brandem na czarce, który wyprodukowała dla mnie huta szkła KROSNO SA. Sprzedawałem go nie mając sklepu internetowego. Wszystko odbywało się za pośrednictwem MilerPije.pl, maili i Excela. Projekt przeprowadziłem całkowicie intuicyjnie. Nie wiedziałem, że chwilę później blogerzy zaczną masowo sprzedawać swoje produkty za pośrednictwem blogów.

tm5

Pierwszy produkt Tomasza Milera na zdjęciu wykonanym przez jednego z czytelników.

Pamiętam te kieliszki! Pojawiły się one mniej więcej wtedy co moja pierwsza książka :) Co było najtrudniejsze w ich wprowadzeniu na rynek?

Oczywiście najtrudniej było znaleźć kapitał. Wbrew temu co często o sobie słyszę, nie sponsorują mnie zamożni rodzice, więc musiałem zaczynać od salda wynoszącego zero złotych. Odłożyłem z tłumaczeń ile się dało i podparłem się preorderem kieliszków. Udało się! Bardzo miło to wspominam i niedługo z pewnością wypuszczę kolejną serię kieliszków z okazji otwarcia Miler Spirits & Style.

Patrząc na to, co robisz można odnieść wrażenie, że Twój każdy produkt jest ciepło witany. Jaka filozofia stoi za Twoją działalnością?

Moja filozofia jest bardzo prosta – sprzedaż przez wiedzę. Kiedy robię kieliszki, są to najlepsze kieliszki ponieważ wydmuchuje się je ręcznie, nie mają naddatków technologicznych na nóżkach, ani tzw. “wargi”, czyli tego wałeczka, który ma na brzegu każda pubowa szklanka do piwa.

Kiedy z kolei szyję koszule to mają one najlepsze tkaniny, dzielony karczek, technologię Ascolyte w guzikach, poprzecznie wszyte dziurki w mankietach, 7 szwów na centymetr ściegu i szwy bieliźniane. Wszystko to można obejrzeć, dotknąć i przedyskutować ze mną lub jednym z moich sprzedawców. Myślę, że właśnie to jest źródłem powodzenia moich projektów, choć nie lubię mówić, że to już sukces. Jest jeszcze dużo do zrobienia. Bardzo dużo…

Promujesz swój biznes również offline czy w ogóle nie stosujesz takich reklam skupiając się przede wszystkim na budowaniu swojej marki w Internecie i swoich kanałach SM?

Pewną świeżością mojego modelu biznesowego jest połączenie prestiżowej lokalizacji sklepu z nowoczesnym i wartkim marketingiem internetowym. Internet jest wciąż niedoceniany, a wiele dużych marek nie potrafi z niego korzystać. Czasem z prawdziwym zdziwieniem zauważam, że w porównaniu z niektórymi markami korporacyjnymi, atrakcyjność treści, które publikuje w sieci moja redakcja, jest bardzo wysoka.
Jeśli natomiast chodzi o tradycyjny marketing, to jestem nastawiony do niego raczej sceptycznie. Mocno zawiodłem się na reklamie w prasie. Po otwarciu sklepu otrzymałem mnóstwo propozycji barteru i wymiany klientów od dużych i renomowanych marek, ale nie podjąłem jeszcze decyzji o współpracy z nimi.

To da się zauważyć na profilach globalnych marek, że są prowadzone w całkowicie inny sposób, niż profile blogerów i świeżych marek opierających się przede wszystkim na promocji online i poleceniach. Czym Twoim zdaniem wygrywają takie marki, jak Twoja?

To oczywiste – małe marki wygrywają pasją. Biznesowo są wciąż planktonem więc muszą działać bardziej kreatywnie, a social media to jedyny darmowy kanał promocji, który umożliwia złapanie wiatru w żagle na dużą skalę.

tm6

Jaki masz stosunek do blogosfery?

Raczej neutralny. Nie kryję się z tym, że czuję się przedsiębiorcą, a blogi są dla mnie bardziej kanałem komunikacji, niż czymś co mnie konstytuuje. Moje blogi są dla moich marek – interesuje mnie promocja własnych produktów i z tej przyczyny raczej nie współpracuję z markami tematycznie powiązanymi z moimi blogami, przez co nie do końca wpisuje się w obecne blogotrendy. Kiedy zacząłem sprzedawać własne produkty i stosować personal branding, w blogosferze było to obce. Od dawna nie jestem już blogerem, który współpracuje z marką, tylko marką i jej blogerem w jednym. Zobaczymy kto będzie następny. Powiedziawszy to, muszę dodać, że mam wśród blogerów kilku dobrych znajomych i kiedy tylko jest okazja, chętnie spędzamy razem czas, choć nie robimy tego dlatego, że jesteśmy blogerami tylko dlatego, że się lubimy.

Personal branding zacząłeś stosować intuicyjnie?

Tak. Od początku było dla mnie jasne, że w przypadku blogów eksperckich czytelnik chce wiedzieć z kim ma do czynienia. Ponieważ nie uważałem, że pasja do whisky lub ubrań to coś czego należy się wstydzić doszedłem do wniosku, że nie ma różnicy czy nazwę się “whisky_connoisseur” czy po prostu się wszystkim przedstawię. Cała reszta w moim wykonaniu to już nie świadomy personal branding prowadzony według jakiegoś planu tylko intuicja.

Jakie to uczucie prowadzić biznes dla wymagających? Nie byłeś nigdy zainteresowany tworzeniem rzeczy masowych?

Uważam, że do pewnego momentu rzeczy dla wymagających można produkować masowo. Moje produkty nie leżą jeszcze na półce w każdym markecie, więc zostało sporo miejsca na skalowanie.

I ostatnie pytanie – jaki cel najbardziej chcesz zrealizować w przeciągu następnych pięciu lat?

Mam kilka konceptów na rozwój długofalowy, ale w tej chwili nie myślę o nich intensywnie bo najważniejsze jest dla mnie zaistnienie i umocnienie pozycji jako marka premium na polskim rynku odzieży luksusowej. Cały czas jest we mnie zainteresowanie językami i innymi kulturami więc kiedy osiągnę swoje cele w Polsce nie będę chciał ograniczać się do sprzedawania swoich produktów tylko w jednym kraju.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.