Czasem związki szczęśliwie trwają latami.

Czasem związki kończą się za późno, kiedy już próbowano schodzić się osiem razy i po każdej próbie wychodziło się z niej z większymi obrażeniami i mniejszymi szansami na porozumienie.

Czasem związki kończą się za wcześnie. W chwili kiedy żyłami krążą endorfiny, a adrenalina miesza się z oksytocyną. Nie myśli się trzeźwo i zostaje się z wyrytym w pamięci zapisem cudownego uczucia. Cudowne uczucia mają natomiast to do siebie, że z biegiem czasu stają się coraz bardziej cudowne, coraz bardziej idealne i coraz jaśniejsze.

Derren Brown mówił, że to działa na korzyść iluzjonistów, bo sztuczka, która podczas występu wydawała się niezła, miesiąc później jest genialna. Jeden wyczarowany szary gołąb zamienia się we wspomnieniach w całe stadko białych gołębi, które nie dość, że pojawiły się znikąd to jeszcze ułożyły się w kształt serca.

Takiej iluzji doświadczają kobiety i mężczyźni. Sam nie wiem kto częściej, ale mam dobrą historię. Kiedyś mój znajomy poznał dziewczynę. Miała na imię Magda, dogadywał się z nią i w głowie usłyszał charakterystyczne kliknięcie. Może nie grała z nim na konsoli, ale przynajmniej lubiła Star Wars. Wyglądała nieźle i czasem specjalnie dla niego zakładała pończochy. Jednak jest tak, że do pewnego czasu mężczyźni sądzą, że kobiety zamiast konkretów wolą powoli. Że chcą się poznać. Trochę pomiziać, ale nie za dużo, a przede wszystkim, że chcą się poprzytulać. Jakoś nie przychodzi im do głowy, że zamiast samego przytulania chcą też poczuć jego jedną rękę ściskającą jej kark, a drugą mieć między jego nogami. Tak więc rozgrywał to powoli, żyjąc jak w Defto Jamala minus seks, minus używki i minus przygody.

Każda relacja ma jednak „termin do spożycia”. Czasem trwa on godzinę. Czasem tydzień. Niemal nigdy jednak nie trwa dłużej niż trzy miesiące. W końcu więc ona skłamała tak jak kłamią kobiety: „Przepraszam, ale nie wiem czego teraz chcę. Potrzebuję pobyć sama”. Ona odeszła, a on został z żyłami wypełnionymi miłosną chemią i myślą w głowie: „Ona była inna niż wszystkie”.

Słyszałem, że jest plemię, w którym kiedy komuś zdarzy się coś złego, ma prawo opowiedzieć o tym trzem osobom. Później nie wolno poruszyć mu tego tematu i ma żyć dalej najlepiej jak tylko umie. On o tym nie słyszał, więc jeszcze przez trzy lata o niej myślał. Z każdym miesiącem była dla niego piękniejsza i lepsza. W tym czasie co najmniej dziewięć dziewczyn właściwie mówiło mu: „Jestem twoja! Bierz mnie tu i teraz!”. On nie brał. Całowali się, ale później stwierdzał: „Przepraszam, ale dziś nie mogę. Zadzwonię.” Nie dzwonił. Mimo to z dwoma czy trzema się przespał, ale jego to nie cieszyło. Każdą porównywał do wyobrażenia Magdy, a to mniej więcej jak porównywać pocztówkę z Hawajów, których się nie odwiedziło, z Radomiem, w którym się mieszka. Z Radomiem w brudno-błotnisto-depresyjną jesień.

Któregoś dnia, po tych trzech latach, spotkał Magdę w galerii handlowej. Szła z koleżankami. Serce mu waliło, ale pogadał, widział, że zrobił na niej wrażenie i umówił się na randkę.

Kupił sobie nowe bokserki, duże opakowanie prezerwatyw i czekał. Randka jak randka. On jadł jakiegoś kurczaka, ona lazanię ze szpinakiem i czosnkiem. Zapytała, czy nie będzie mu to przeszkadzało. Powiedział że nie. Było trochę nudno. Szczerze mówiąc wydawała mu się nawet trochę głupia, bo on pracował w banku, jeździł bmw i miał plany, a ona była kelnerką, żyła z dnia na dzień i lubiła czasem posłuchać disco-polo. Życiowo rozjechali się w przeciwnych kierunkach. Już nie dogadywali się jak dawniej. Wyznała mu, że wtedy kogoś poznała i nie wiedziała co zrobić, więc dlatego z nim zerwała. Zrobiło mu się przykro, ale pomyślał, że przynajmniej teraz są razem. Charakterystycznego kliknięcia w swojej głowie nie usłyszał.

Później poszli do hotelu. Ona się rozebrała, ale nie miała takiego ciała jak w jego głowie. Całowali się, ale w jego marzeniach, jej pocałunki nie smakowały czosnkiem. W myślach uprawiał z nią seks wszędzie. Tutaj za pierwszym razem było po misjonarsku. Za drugim razem chciał, żeby zaspokoiła go oralnie. Powiedziała, że na to za wcześnie i musi się postarać. Powiedzieć coś takiego komuś kto przez trzy lata na nią czekał to jak nabić broń, wcisnąć mu ją do ust i pociągnąć za spust.

Kiedy zasnęła zostawił na nocnym stoliku pieniądze na taksówkę, wyszedł, zapłacił za noc w hotelu i wrócił do domu. Z myślenia, że ona jest wyjątkowa wyleczył się raz na zawsze.

To nie jest tak, że nie wierzę w wyjątkowość kobiet. Wierzę, że można latami przed zaśnięciem rysować na suficie czyjąś twarz. Wierzę w to, że istnieją osoby, dla których warto to robić. Ja tylko nie wierzę osobom, które mówią o „tej jedynej”, chociaż nie przeżyli z nią co najmniej trzech, pięciu, dziesięciu lat.

Kiedy nie byli z nią wystarczająco długo, żeby przestała wstawać przed nim i malować się w łazience, żeby nie pokazać mu się bez makijażu. Kiedy nie zobaczył jak zachowuje się jak jest chora i wkurwia się na wszystko dookoła. Zanim przeżył przy niej kryzys finansowy, emocjonalny lub twórczy, a ona wciąż go wspierała. Zanim nie obcięła sobie fatalnie włosów i przestała nosić na co dzień szpilki, a wciąż była dla niego wyjątkowa. Zanim zobaczył nie tylko jej jedną, idealną twarz, ale też wszystkie pozostałe – nie tyle gorsze co zwyczajnie ludzkie.

To jest prawdziwe! Jeśli to przeżyjesz to powiedz, że jest „inna niż wszystkie”.

To w dużej mierze naturalne. Dzięki marzeniom, złudzeniom i kłamstwom jesteśmy jak te trzmiele, które według fizyków mają zbyt małe skrzydła w stosunku do masy ciała, żeby latać, ale latają, bo o tym nie wiedzą. Dzięki nim jesteśmy ludźmi.

Jest jednak różnica między pielęgnowaniem w sobie złudzeń, dzięki którym żyjemy pełniej i stajemy się lepsi, a tymi, które sprawiają, że wbrew wszelkim faktom odpuszczamy, stoimy w miejscu, niszczymy swój potencjał albo czekamy aż ktoś się zmieni, zmądrzeje lub nas doceni. Każdy dzień spędzany na czekaniu to dzień, którego nie wykorzystuje się na zwyczajne dobre życie, ludzi których się kocha i robienie tego co sprawia, że tu i teraz jest dobrze, a nie że kiedyś może będzie.

Wszystko kosztuje, tylko że zazwyczaj na końcu najdroższe okazują się takie złudzenia.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.