Kiedyś moja znajoma pracowała w sieciówce odzieżowej. Przyszedł do sklepu gość. Taki normalny – ani Ryan Gosling ani Mietek. Flirtował nieporadnie. W końcu wybrał sobie sweter, spodnie, krawat i jakieś dodatki. Ona ładnie nabiła to na kasę. Dała mu paragon. On uśmiechnął się i powiedział: „Do widzenia!”.
Wrócił następnego dnia.
– Dzień dobry! Cieszę się, że znów ciebie spotkałem.
– Dzień dobry! – odpowiedziała zmieszana.
– Co robisz jutro? Może jakaś kawka?
– Przepraszam, ale nie mogę. Mam chłopaka.
– No nie bądź taka! To tylko kawa. Chłopak się nie obrazi!
– Naprawdę nie mogę.
Wtedy on sięgnął po ostateczną broń i zagroził z tłumioną agresją:
– Bo oddam wszystko co wczoraj kupiłem!
Czujecie to zażenowanie unoszące się w powietrzu? Było go tak dużo, że można było je ciąć nożem na plastry. To jednak nie było najgorsze. Najgorsze jest to, że prawdopodobnie nie ma kobiety, która nie przeżyła sytuacji, w której poznała faceta. Był miły. Uśmiechał się. Proponował drinki. Mówił komplementy. Odwoził ją po randce do domu. Wystarczyło jednak, że usłyszał proste: „Nie” albo „Mam chłopaka”, żeby wykipiały z niego całe pokłady małostkowości.
Nie mówię, że dotyczy to wszystkich mężczyzn. Tak oczywiście nie jest. Natomiast jest grupa facetów, którzy zachowują się jak najgorsi akwizytorzy. Z jednej strony uważają, że muszą zabiegać o kobiety, żeby je zdobyć, a z drugiej traktują swoją uwagę, komplementy i zaangażowanie jak element transakcji. Jakby po powiedzeniu dziewięciu komplementów należała im się pieczątka z napisem: „Seks gratis”. Aż dziwne, że korzystając z okazji nie chcą zaproponować kupna kołdry z merynosa.
Mam nadzieję, że nie jesteś jednym z takich facetów, ale jeśli się mylę, to musimy sobie wyjaśnić parę rzeczy.
.
Jesteś dorosły? To już nic nie musisz
Chłopcy od dzieciństwa są uczeni jak traktować dziewczynki. Jak masz cztery lata słuchasz o tym, że musisz im ustępować, pomagać i o nie dbać. Z kolei kiedy jesteś nastolatkiem, to najczęściej nie ma w twoim życiu wystarczająco ogarniętego faceta, który powie ci, jak poznawać kobiety i z nimi flirtować. Nasiąka się więc wzorami z filmów, z których bije komunikat: „Musisz dla niej być szarmancki, zapraszać ją do restauracji, zabawiać ją i pocieszać, bo tylko wtedy będzie ciebie chciała”.
Generalnie kończy się to tak, że jest część mężczyzn, którzy sądzą, że żeby zdobyć kobietę, trzeba być jej lokajem. I wcale im się to nie podoba. Nie lubią tego i przez to nie bardzo lubią kobiety. Jednak zaciskają zęby, bo wydaje im się, że dzięki temu zyskają związek.
Ten schemat jest z gruntu wadliwy.
Po pierwsze, kobiety wcale tego nie oczekują. Nie lubią być traktowane jak łatwo tłukące się jajka. Chcą też przeżyć coś prawdziwego zamiast odgrywać popkulturowy schemat godowy. Zresztą u każdego człowieka pomysł kino + kolacja + rozmowa o pracy, to równanie, na którego końcu zamiast serduszka jest tylko atak ziewania.
Po drugie, jesteś dorosły, a to oznacza, że już nic nie musisz. Co najwyżej możesz. Dotyczy to nawet pracy i opłacania rachunków za prąd. Nie robisz tego, bo musisz. Robisz to, bo fajnie jest nie musieć jeść gruzu i włączyć sobie wieczorem film. Tak samo jest w przypadku randek. Możesz za nie płacić, możesz zamawiać taksówki i możesz zgadzać się na wszystko, czego ona zechce. Możesz też tego nie robić i wybrać jakąś z tysiąca innych opcji, które odpowiadają ci bardziej.
Nie musisz więc być miły ani hojny. Nie musisz przejmować sterów relacji i robić pierwszego, dwudziestego i czterdziestego. Nie musisz się starać ani być dobrze wychowany. Ale jak już to robisz, to nie wystawiaj za to rachunku komuś, kto w ogóle o to nie prosił.
.
Twoje oczekiwania to twój problem
Ja rozumiem, że podejście do kobiety to jest pewien wyczyn. Ba! W pewnym wieku jest to nawet sukces pokroju stworzenia Amazonu. Wiem, że czasem stres sprawia, że odczuwa się fizyczny ból aż do chwili kiedy nie oswoi się w sobie tego uczucia. Łapię, że są faceci, którzy jeszcze zanim sprawdzą czy dziewczyna nie ma na sobie stanika push-up i gaci modelujących sylwetkę, układają w swojej głowie wizję całonocnego seksu, a jeszcze częściej seksu, wspólnych poranków, znów seksu, karmienia siebie truskawkami z szampanem i tą radosną dumą z posiadania świetnego związku. Na koniec rozumiem też, że usłyszenie zimnego, prostego i niepodlegającego błędnej interpretacji: „Nie!” może boleć.
Tylko, że nie jest to powód do tego, żeby mieć do kogoś za to pretensje.
Nawet jeśli zbierałeś się do podejścia pół godziny, kupiłeś sobie ubrania za dwa tysiące złotych i przez rok tyrałeś na siłowni to wciąż nie masz prawa niczego oczekiwać. Co ją to obchodzi? Możesz myśleć, że zrobiłeś to dla niej, ale zrobiłeś to dla siebie. To była twoja decyzja i twoja sprawa. Ona nie kazała ci tego robić, więc ona nie jest też ci nic winna.
.
Nie traktuje się kogoś przyzwoicie dla zysku
Z traktowaniem innych dobrze, wiąże się jeden haczyk – nie możesz uważać tego za jakąś szczególną zasługę.
Jeśli odprowadzasz dziewczynę do domu, nie obrażasz jej albo po szarmancku otwierasz drzwi, to nie jest to powód do wypinania piersi, na której ktoś powinien przypiąć ci medal. (Albo zrzucić bieliznę i wyznać ci miłość).
Traktowanie innych dobrze to nie transakcja. To kultura. Taka jak ta, kiedy mówisz: „Dzień dobry”. Nie robisz tego, po to, żeby coś zyskać, ale dlatego, że dzięki temu świat wciąż jest trochę lepszym miejscem. Ta sama zasada działa na etapie randek.
Ileż razy ja słyszałem te utyskiwania, żeby kobiety były normalne. Ufne, uśmiechnięte, inicjujące seks.
I ja się z tym zgadzam. Dostrzegam jednak to, że kobiety kształtują swoje zachowania na podstawie tego, jakie osoby spotykają.
Możesz mówić, że byłoby super gdyby kobiety były otwarte, nie posądzały każdego o chęć bzyknięcia albo nie zachowywały się jak księżniczki, ale w nich to nie wzięło się znikąd. Dostały je po swoich eks. Po mężczyznach miękkich, nielojalnych i dających sobą pomiatać. Po facetach żartujących sobie „Pij, pij będziesz łatwiejsza”. Po gościach, którzy uważali, że kupienie drinka, to już obietnica randki.
Jeśli potrafisz być lepszy niż oni (a poprzeczka nie jest zawieszona wysoko), to pokazujesz, że istnieją jeszcze rozgarnięci mężczyźni. Dla wielu kobiet znaczy to więcej, niż spotkanie jednorożca.