Self-made man to pojęcie pochodzące z dziewiętnastowiecznej Ameryki, w której ludzie znikąd, ciężką pracą własnych rąk zdobywali fortuny. Nie mając dobrego pochodzenia, potrafili sami siebie stworzyć. Za przykład pierwszego self-made mana stawia się Benjamina Franklina (jednego z ojców-założycieli Stanów Zjednoczonych), a w polskiej literaturze Stanisława Wokulskiego z „Lalki”.
Idea, że każdy jest w stanie sam siebie stworzyć jest nęcąca. Uwodzi tym, że nie potrzebujesz nikogo i niczego, a i tak osiągniesz wszystko.
Nie wiem, czy to działało w XIX wieku. Wiem za to, że nie działa to dzisiaj.
Nawet jeśli sukces zawdzięczamy przede wszystkim sobie, to nie byłoby to możliwe gdyby nie inspiracje, rady i informacje od ludzi dookoła.
Sam należę do osób, które nie miały lekkiego startu. Na osiągnięcie wielu rzeczy, których posiadanie dla innych było oczywistością, ja musiałem pracować. Robiłem to sam, mimo że mało kto we mnie wierzył. Pomimo to, mam świadomość, jak głęboki wpływ mieli na mnie inni.
Na przykład mój przyjaciel Niqu mimochodem zaraził mnie swoim pozytywnym podejściem, brakiem dramatyzowania i uśmiechaniem się nie tylko wtedy, kiedy ma się powód, ale zawsze kiedy nie ma się powodu, żeby tego nie robić.
Stypendium Ministra Szkolnictwa Wyższego dostałem za wybitne wyniki w nauce, ale to tylko część prawdy. Otrzymałem je, bo mój znajomy nauczył mnie, jak perfekcyjnie wypełnić wniosek.
Fotograf – Paweł Romański, który zrobił mi zdjęcie na okładkę „Piątego poziomu”, został mi polecony przez moją koleżankę. Ja w podziękowaniach, poleciłem go jako fotografa, a on polecił „Piąty poziom” na swoim fanpejdżu.
Swoje pierwsze projekty internetowe realizowałem dzięki znajomemu (obecnie przyjacielowi), z którym znałem się wyłącznie wirtualnie. Gdyby nie on, możliwe że uznałbym, że tworzenie portali internetowych jest dla mnie zbyt trudne. Dzięki niemu krok po kroku pogłębiłem (i wciąż pogłębiam) swoją wiedzę na temat biznesu online.
Niby zawsze to ty działasz, ale nie funkcjonujesz w próżni. Mówi się, że 70% ofert pracy rozchodzi się pomiędzy znajomymi bez udziału mediów. Wiesz ile to jest 70% ofert w skali kraju? Ja też nie, ale cała masa! To między innymi z tego powodu, ilość pieniędzy jakie zarabiamy, jest blisko powiązana z ilością znanych nam osób.
Zastanów się, ile pieniędzy zarobiłeś dzięki innym, ilu ciekawych rzeczy się nauczyłeś albo jak wiele drzwi otworzyłeś dzięki temu, że w ogóle ktoś ci pokazał, gdzie te drzwi są.
U mnie było ich mnóstwo. Z tego też punktu widzenia, deklaracje typu: „Chcę umrzeć wiedząc, że wszystko co mam zawdzięczam sobie!”, są zwykłym nadęciem.
Dlatego zamiast parafrazować Ludwika XIV i mówić: „Self-made man to Ja”, lepiej zdobyć więcej znajomych. Nie dlatego, że nie byłoby fajnie być self-made manem. Raczej dlatego, że posiadanie dookoła siebie życzliwych osób, jest lepsze. Znacznie lepsze.