Związki bez przyszłości są powszechne i nigdy nie są planowane. Od kiedy siedzenie w jednej ławce z dziewczynką przestaje być karą, wyobrażamy sobie siebie w fajnych, rock’n’rollowych relacjach. Wchodzimy w nie widząc siebie w sceneriach z filmów, w których ludzie o siebie walczą, mają dla siebie czas, rozmawiają, nie kolekcjonują uraz i zawsze wypowiadają właściwe zdania we właściwym momencie. A później przychodzi nam żyć w realnym świecie, w którym sprawy potrafią sypać się jak przypadkowo potrącone klocki domino. W nim związki rzadko są odbiciem naszych wyobrażeń. Raczej są karykaturalnym odbiciem z gabinetu luster.

Jeśli tak się nad tym zastanowić, to jest to jedna z największych zagadek ludzkości (obok pytania w jaki sposób może kogoś śmieszyć Mazurska Noc Kabaretowa). Dlaczego? Bo wszyscy chcemy dla siebie szczęścia, wsparcia i seksu z wykorzystaniem blatu w kuchni, a kończymy w relacjach, które są wszystkim, ale nie tym, czym miały być.

Co na to wpływa?

.

Po pierwsze, błędy młodości

Podobno pierwszego naleśnika zawsze trzeba wyrzucić do śmieci. Szczerze mówiąc niewiele wiem o naleśnikach, ale całkiem nieźle znam się na opanowywaniu różnych kompetencji i to zdanie świetnie do nich pasuje.

Zanim czegokolwiek się nauczysz, to będziesz popełniać błędy. Tak po prostu jest. Dotyczy to malowania, kręcenia filmów, grania w ping-ponga i hodowania storczyków. Nie inaczej jest w przypadku związków, za którymi stoi biochemiczna maszyneria, ale również solidne umiejętności, z którymi nikt się nie rodzi. Część z nich można wynieść z rodzinnych domów. Innych trzeba się samemu nauczyć. Natomiast zawsze wymaga to od nas wysiłku, nauki i starań.

I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że wiele osób nie daje sobie na to szansy. Otoczeni przez ludzi, którzy uważają, że w związki trzeba wchodzić jak najwcześniej, ładują się w związki bez przyszłości W relacje, których nie chcą, na które nie są gotowi i w których czują się źle. Co jak co, ale brzmi to raczej jak przepis na katastrofę niż sukces.

.

Po drugie, trwałe prowizorki

Są osoby, przy których ma się w głowie tylko głośne: „Łał!”. Czasem zastępuje je zdanie: „Boże! Tylko nie to!”. Pomiędzy tymi dwoma stanami pojawiają się też sytuacje, kiedy się myśli: „Ok, możemy spróbować. Przez chwilę będzie fajnie. To przecież nie na stałe”.

I owszem, rzadko związki bez przyszłości zostają na stałe, ale równie rzadko są tylko na chwilę. Najczęściej są pomiędzy – ciągną się latami, mdłe i nieprzyprawione, ale bezpieczne i pewne. Wystarczająco złe, żeby odbierać kilka dużych punktów od życiowej satysfakcji, ale na tyle dobre, żeby powtarzać sobie mantrę: „Przecież nie jest źle, prawda?”.

Niestety nikt nam nie powiedział, że tak, jak naprawy z wykorzystaniem taśmy są wyjątkowo trwałe, to taką tendencję wykazują też inne elementy naszych żyć. Trzeba uważniej wybierać, czym się je zapełnia.

.

Po trzecie, społeczny rozkład odwagi

Bertrand Russell jest znany z bycia hrabią (co nie zależało od niego), filozofem (co już zależało od niego) i napisania zdania: „To smutne, że głupcy są tak pewni siebie, a ludzie mądrzy tak pełni wątpliwości”. Doskonale widać to w relacjach. Wchodząc w nie, nie dokonujemy wyboru z całej puli potencjalnych partnerów, ale z bardzo ograniczonej grupy tych, do których mamy dostęp. Bazują na tym niektórzy mężczyźni, którzy zauważyli, że seks jest kwestią statystyki. Jeśli podejdziesz do wystarczająco dużej liczby kobiet (a przy okazji chociaż trochę o siebie dbasz) to nigdy nie będziesz mieć pustego łóżka. I nie ma przy tym dużego znaczenia jak długoterminowo traktujesz drugą osobę albo co właściwie sobą reprezentujesz.

Jeśli więc kobiety zadają sobie pytania z cyklu: „Dlaczego zawsze trafiam na dupków?”, to jedną z odpowiedzi jest to, że wybierają partnerów tylko z tych, którzy są najłatwiej dostępni – zabiegają o nie, ale albo nie zależy im na stworzeniu udanej relacji, albo nie potrafią tego zrobić. To odpowiedniki porywających reklam wyjątkowo słabych produktów, które kupuje się tylko dlatego, że stoją na najlepszej półce.

.

Po czwarte, statystyka

Zróbmy pewne założenie. Jesteś osobą ambitną, wykształconą, zarabiasz co najmniej średnią krajową, chodzisz na siłownię i dbasz o siebie w różnych aspektach. Nie jesteś ideałem, ale nad sobą pracujesz. Masz ten obraz w głowie? To teraz porozglądaj się po świecie. I jak? Dużo jest takich osób? Oczywiście, że dużo, ale znacznie więcej jest takich, które wielkie mają tylko oczekiwania, a nie osiągnięcia. Mają co prawda olbrzymi potencjał do zmian, ale spójrzmy prawdzie w oczy – nie umawiasz się z potencjałem, tylko z taką osobą, jaką jest teraz. A to oznacza, że wybieranie partnera przypomina trochę zakupy na pchlim targu, kiedy w poszukiwaniu prawdziwej perełki, przebierasz wśród kubków bez ucha, zdekompletowanych sztućców i zniszczonych krzeseł. W tych warunkach zawsze częściej będą się zdarzać związki bez przyszłości niż fantastyczne relacje.

.

Po piąte i najważniejsze, chodzi o zaufanie

I to wcale nie o zaufanie do siebie. Nie mówię też o zaufaniu do drugiej osoby. Chodzi o zaufanie do świata, bo kontynuując porównanie do pchlego targu, musisz wierzyć w to, że da się na nim znaleźć nie tylko przedmioty wadliwe i zbędne, ale też perełki. Że jest tam ktoś, kto będzie chciał ciebie, a nie ciebie w wersji premium, wyczyszczonej ze skaz i błędów. Ktoś, kto będzie śmiał się z tych samych dowcipów. Ktoś, dla kogo twoje dziwactwa będą urocze. Ktoś, kto opowie ci jaki był, kiedy jeszcze był pyzatym dzieciakiem i czego się teraz boi. Ktoś, kto szczerze będzie dumny z twoich sukcesów i starań.

Żeby się na taką osobę natknąć, trzeba wiedzieć, że jakość rządzi się zupełnie innymi prawami niż ilość i rozumieć, że nawet jeśli ktoś znalazł taką perełkę od razu, to że nie jest to regułą, bo to co dobre najczęściej wymaga czasu. Bez takiego nastawienia albo wyjdziesz z pustymi rękami albo skończysz idąc na kompromis z samym sobą, a kompromis nigdy nie jest synonimem słowa „wygrana”. Znacznie częściej oznacza tylko porażkę.

Jest takie powiedzenie, że pieniądze na giełdzie trafiają od osób aktywnych do cierpliwych. To samo dotyczy związków. Ostatecznie wygrywają w nich nie ci, którzy wiążą się szybko, ale ci, którzy potrafią dłużej poczekać na dobrą osobę.

Kropka.

.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.