Witaj! To ja, twój personalny trener do spraw wymówek. Nikt nie zna ich lepiej niż ja, więc mam nadzieję, że nie nabrałeś podejrzanej wiary w siebie? Bo wiesz, sukces nie jest dla ciebie.

Jest czwartek wieczór. Jeszcze tylko piąteczek i zacznie się weekend, a żeby zaczął się szybciej podglądasz życie Richarda Bransona w internetowych newsach, do którego pieniądze lepią się jak do palców polityka tylko że on nie bierze łapówek. Patrzysz na Jeremy’ego Clarksona, który mimo siwizny wygłupia się jak dzieciak i wozi się Astonami Martinami – farciarz! Czytasz też o imprezach Charliego Sheena, na które stawiają się kalifornijskie laski deklarując zwiększoną wilgotność krocza i po których zachowujesz się jak Jezus – budzisz się dopiero trzy dni później.

Czasem słuchasz też wywiadów z nimi o tym jak ciężko trzeba pracować i że pewnie każdy mógłby być na ich miejscu gdyby to robił. Aż ciebie korci, żeby im dowalić, więc myślisz: „Dobra cwelu! Tak ci zrobię, że się nie pozbierasz!”. I jeb, łapka w dół na YT. To co oni mówią to przecież jawne oszustwo!

Świat nie jest sprawiedliwy. Równość nie istnieje. Nie wszyscy startujemy z tego samego punktu. Większość z osób, które się podziwia zwyczajnie miało farta. Urodziło się w lepszej rodzinie, rodzice bardziej ich kochali, oni byli karmieni piersią, a nie butelką, Kulczyk bez swojego ojca byłby Kulczykiem, ale prawdopodobnie nie milionerem, a cała reszta miała zwyczajnie szczęście uderzając ze swoimi usługami w dobrym momencie.

A ty tego szczęścia nie miałeś. Może i masz parę zalet, ale za to ile braków! Popularny to może i jesteś, ale tylko wśród pacjentów po lobotomii. Wysoki tylko na sympatia.pl. W dzieciństwie bawiłeś się puszkami po konserwach i zbierałeś obrazki z gum Turbo, a nie czytałeś Nitzschego. Bystry? Akurat to masz, ale kogo to obchodzi w świecie, w którym wygrywają tylko cycki, kotki i cycki?

Taki się urodziłeś i tego nie zmienisz. Jasne, gdybyś urodził się w USA i był tak amerykański jak wojna przeciwko imigrantom to wszystko byłoby inaczej, ale urodziłeś się tutaj i co zrobisz? Nic nie zrobisz, a to przecież nie twoja wina.

Zresztą nawet gdybyś był ideałem to przecież nie możesz konkurować z kimś kto teraz ma już miliardy. W każdej chwili powstają nowi krwiożerczy milionerzy, a ty jesteś tu gdzie byłeś wczoraj. Dajesz z siebie wszystko, a to i tak za mało, bo czy w ogóle da się z nimi rywalizować? Próbować można. 300 Spartan też próbowało i wiesz ilu przeżyło? Ani – kurwa – jeden.

Owszem, niby możesz posłuchać ust mówiących z ekranu telewizora, żeby zacząć ciężko pracować. Zaczniesz zaharowywać się po cztery godziny dziennie, całe dwa razy w tygodniu, ale jaka jest gwarancja, że cokolwiek z tego będzie się miało? Większość firm upada. Większość osób nie zdobywa sławy. Może nic nigdy się nie ułoży. Może nasze dzieci nie są piękne. Może jedyne co możemy zrobić to pogodzić się, że nie wszystko będzie w naszym życiu idealne, machnąć na to ręką i zamiast do tego dążyć, żyć tak pięknie jak to tylko jest możliwe, dopóki jest możliwe i nie licząc na to, że będzie możliwe zawsze?

Szczególnie, że wiesz, teraz to przynajmniej masz pracę. Szału nie ma, ale jest bezpiecznie, na fajki starcza i na zrobienie kilku kółek wielbłądem na wakacjach w Tunezji też. Co masz zrobić? Jak zostawić wszystko co do tej pory osiągnąłeś? Lata studiów, szkoleń, nauki, pracowanie w ciasnym boksie z nadzieją na otrzymanie słowa „senior” przed nazwą stanowiska? Tylko idiota by to zrobił, bo z czego będziesz żył? A jeśli nawet, to za co będziesz się rozwijał?

A nie oszukujmy się, ale rozwój kosztuje. Trzeba sobie czasem kupić książkę, szkolenie, coaching albo karnet na siłownię, a przecież można te pieniądze wydać na imprezy, dziwki i haszysz. Masz w dziurawych spodniach chodzić? Jak biedak biegać po ulicy zamiast na bieżni? Na imprezie pić wodę? Obiad jeść w domu zamiast na mieście i przyprawiać go magią przegranego życia. Przecież jest tylu ludzi, którzy nic nie muszą poświęcać. Nawet na siłownię jeżdżą Audi A6, a nie jadą na rowerze. Tak to i ty byś mógł, ale nie możesz więc musisz wszystko robić sam.

Zaczynasz. Harujesz sam i co słyszysz? Że to nieprofesjonalne, że lepiej było komuś zapłacić niż samemu to spieprzyć, że po co właściwie to robisz i że jeśli tobie się uda to będzie to bardziej niewiarygodne niż kupienie pralki, która nie pożera skarpetek. Jak z tym żyć? Przecież to wszystko robisz dla nich:
– dla rozwodnika po pięćdziesiątce z długami, zawałem i zarobkami 2 300 złotych
– dla nastolatki, która wierzy w to, że U2 to niemiecka łódź podwodna
– dla absolwenta zarządzania i marketingu, który mimo dyplomu wciąż czyta poruszając ustami
– dla dewelopera, którego spółka wchodzi na giełdę – a nie, sorry, on nie ma czasu zajmować się twoim życiem.

Wiesz, że tak jest, bo kiedyś założyłeś firmę produkującą zagadki logiczne dla trzody chlewnej, ale padła i poczułeś się zgnojony jak przez dresiarza, który w bramie wziął od ciebie dwie stówy, ale przynajmniej buty zostawił. I to nie jest tak, że tylko jeden raz ci nie wyszło. To jak ze złapaniem ebola – raz masz pecha i masz już przejebane.

Sukces nie jest dla każdego i jeśli ktoś mówi inaczej to jest to taka ściema, że lepszej od księdza Natanka nie usłyszysz. Spoko, są jakieś tam sposoby. Może i działało to u Rockefellera, innego Zuckerberga czy tego gościa z sąsiedniej wioski, który sprzedaje pomidory i właśnie kupił sobie Porsche Panamerę, ale u ciebie na pewno to się nie sprawdzi. Jak w ogóle rozsądny człowiek może oczekiwać, że u niego to zadziała? Przecież każdy jest inny, a jak u dwudziestu osób z dodawania 2+2 wyjdzie 4 to nie znaczy, że tobie nie może wyjść coś tak absurdalnego jak bigos. Wynik taki. Bo jesteś wyjątkowy i wiesz, że się nie da.

Czasem czytasz taki tekst, jak 59 rzeczy, które możesz zrobić, żeby mieć lepszą przyszłość. To proste rzeczy, więc wydaje ci się, że możesz wszystko. Wierzysz w siebie. Masz determinację, pomysły i charyzmę. Masz plan. Jesteś przekonany, że za trzy lata kupisz sobie przeszklony apartament i zamieszkasz w nim z tak gorącą laską, że kiedy ją spotkasz wystrzelisz jak siedemnastolatek, a ze wszystkich kranów będzie lał się nawet nie Jack Daniel’s tylko Singleton.

Tylko nie daj się zwieść – jeszcze trochę i ci się w dupie poprzewraca tak bardzo, że pomyślisz, że to jest możliwe. Lepiej wróć tutaj i powiedz mi jeszcze raz – jaką wymówkę chcesz mieć dzisiaj?


Ogłoszenie!

Abonament na usługi trenera do spraw wymówek można wykupić za jedyne 54,90 zł miesięcznie w usłudze: „Miej wymówkę – opierdalaj się w spokoju”, wysyłając SMS-a na numer 7048 o treści: „J35TEMFR4J3R3M”.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.