Kiedy ktoś mnie pyta, jak stworzyć fajną relację to mam dwie odpowiedzi. Pierwsza jest na tyle długa, że przeciętny użytkownik internetu nie przeczytałby nawet wstępu. Całe szczęście mam też odpowiedź krótką, która brzmi: „Przestań chodzić wokół drugiej osoby na paluszkach”.
Co znaczy chodzenie na paluszkach?
Przez chodzenie na paluszkach rozumiem postawę, w której wycina się z relacji wszystko, co negatywne, unikalne lub odważne, a pozostawia tylko to, co bezpieczne.
Jeśli siedzisz obok kogoś, kto ciebie pociąga i tygodniami gadasz o pogodzie, swoim pierwszym kocie i studniówce, od której minęło osiem lat, zamiast skierować relację na seksualny tor, to znaczy, że chodzisz wokół niej na paluszkach.
Jeśli twój facet upokorzył cię publicznie, ale jedyne co zrobiłaś to schowałaś głowę między ramiona, to znaczy, że chodzisz wokół niego na paluszkach.
Jeśli laska, z którą się umawiasz jest rozkapryszoną, wiecznie spóźniającą się dziewczynką, która nie szanuje twojego czasu, a ty jej tego nie mówisz, to bez względu na to, jak bardzo jest piękna, chodzisz wokół niej na paluszkach.
Jeśli na każdy jego żart reagujesz salwą histerycznego śmiechu, chociaż bawisz się równie dobrze, co słuchając polskich stand uperów, to znaczy, że chodzisz przy tej osobie na paluszkach.
Widząc takie osoby lubię pytać: „Dlaczego tak się zachowujesz? Na co czekasz? Po co się tak czaisz?”
Odpowiedzi są różne, ale sprowadzają się do jednego pytania:
– A co jeśli zachowam się inaczej i tego kogoś stracę?
W tym momencie dochodzimy do tytułowego zdania tego wpisu – możesz się łudzić, że da się inaczej, ale żeby kogoś zdobyć, musisz być gotowy na to, żeby go stracić.
Po pierwsze dlatego, że nikt nie lubi ani mdłych potraw, ani mdłych relacji
Wyobraź sobie szefa kuchni – powiedzmy w Paryżu. Na głowie ma zabawną białą czapkę jak z „Ratatuj”, a w głowie setkę przepisów. Akurat dzisiaj ma przyjść znana blogerka kulinarna, więc zależy mu na tym, żeby dobrze wypaść. Przygotowuje więc spektakularne menu, a następnie zaczyna myśleć: „To jest świetne danie, ale co jeśli ona jest jedną z tych osób, które jakimś cudem nie lubią szynki parmeńskiej? Lepiej z niej zrezygnuję. Może nie lubić też ostrych przypraw, więc postawię na klasykę – sól i pieprz, ale bez przesady. A mięso? Przecież może być weganką!”.
W końcu przychodzi ta blogerka, a on stawia przed nią bezpieczny, mdły, ryżowy kleik.
Identycznie kończą ludzie, którzy chcą żyć nie ryzykując. Chcą pasować każdemu i w efekcie nie pasują nikomu. Eliminując mówienie o tym, co ich w kimś zachwyca i to, co ich w kimś wkurwia oraz traktując drugą osobę, jak laleczkę z porcelany – pozbywają się jakiejkolwiek pikanterii, a siebie odzierają z unikalności.
Dlatego uważam, że spotykając się z kimkolwiek, pierwszym prawem i obowiązkiem, jaki się posiada, jest szczerość. Prosta umiejętność mówienia nie tylko: „Pociągasz mnie”, „Zamiast jedzenia deseru wolę szybciej zabrać cię do siebie” i „Nikt nie mówi o Platonie tak, jak ty”, ale też: „Zachowujesz się dziecinnie”, „Oczekuję czegoś innego” i „Akurat to jest dla mnie zbyt ważne i tego nie zmienię, więc jak mnie nie akceptujesz to nie powinniśmy się spotykać”.
Nie wszystkim będzie to pasować, ale jeśli jesteś fantastyczną osobą (a tylko taką warto być) to nie jest to tragedia. To oznacza tylko, że to nie jest osoba dla ciebie.
Po drugie, żeby nie zamienić się w popychadło
Można patrzeć na inną osobę z myślą: „Jak odejdzie to nic nie będzie miało sensu”. Problem w tym, że wtedy złamiesz każdą swoją zasadę, żeby do tego nie dopuścić.
Dokładnie to spotkało jedną z moich czytelniczek. Zaczęło się od małych rzeczy. Przełomem była chwila, w której jej mąż upokorzył ją przy znajomych i potraktował jak szarą gąskę, a one uśmiechnęła się kwaśno i spróbowała obrócić to w żart. Prawdę mówiąc powinna wziąć karafkę z wodą, cytryną i miętą i sprawdzić, czy da się ją rozbić mu na głowie. Kiedy tego nie zrobiła, było już wiadomo, że przełknie wszystko. Przez lata przełknęła więc ignorowanie jej, spychanie jej w dół listy priorytetów, przekleństwa wypowiadane w czasie kłótni, a następnie zdradę. Mówiła: „Nikt nie będzie mnie tak traktował!”, a później wywieszała białą flagę i wybaczała mu to, czego miała nie wybaczać nikomu.
Jeśli całe życie myślisz o cudzych uczuciach i nie pytasz: „To dobre dla niego, ale czy dobre dla mnie?” to dajesz zielone światło do traktowania się źle. Każda bezkarnie przekroczona granica udowadnia, że tak naprawdę tych granic nie ma. Oznacza to: „Mogę zrobić cokolwiek, a ona pojęczy, pojęczy i to zaakceptuje”. To jest definicja popychadła – bez względu na to, ile razy je popchniesz, ono nigdy nie wymierzy ci ciosu.
Miłość nie występuje bez szacunku, więc zastanów się ile osób, które szanujesz jest popychadłami? Podpowiem: Zero.
Po trzecie i najważniejsze, miłość nie jest bezcenna
Odkąd się dorasta, słyszy się o tym jaki to związek nie jest ważny. Opowiada się bajki o tej jedynej czy tym jedynym. Twierdzi się, że prawdziwa miłość zdarza się tylko raz (niektórzy łaskawcy dają jej więcej szans, ale nie więcej, niż trzy). Mówi się (całe szczęście tylko dziewczynkom) że ślub to najpiękniejsza chwila w życiu (a przynajmniej jedna z pięciu najpiękniejszych). Stwierdza się, że to bardzo nieładnie, że związki wyrzuca się zamiast je naprawiać.
To wszystko można określić jednym słowem – pierdolenie. Są relacje, które nadają się tylko do tego, żeby je wyrzucić i zrobić miejsce dla nowych. Szanse na fajny związek nigdy się nie kończą (ale zdarza się, że wymagają poważnego wzięcia się za siebie). Miłość nie jest też bezcenna, bo zawsze może nadejść moment, kiedy lepiej spędzać wieczór z Netflixem, niż być w relacji, w której tylko idzie się na jednostronne kompromisy i podaje swoje serduszko na złotej tacy.
Inwestując np. w akcje lub na rynku forex, funkcjonuje pojęcie „stop loss”. Jest to zlecenie umożliwiające automatyczną sprzedaż posiadanych akcji w przypadku osiągnięcia przez nie określonej, niskiej wartości. Jego zadaniem jest chronić twój kapitał w sytuacji kiedy inwestycja okazuje się chybiona.
Najlepsze pytanie, jakie można sobie zadać dotyczy tego, gdzie znajduje się twój osobisty „stop loss”? W którym momencie powinieneś powiedzieć: „Koniec!”? Bez tej wiedzy siadasz do stołu, żeby wynegocjować związek, który będzie składał się z lojalności i seksu, a godzisz się na bycie darmowym terapeutą, wynagradzanym wszystkim, tylko nie lojalnością i docenieniem.
Dlatego tak ważna jest świadomość, że bez względu na to, jak cudowna wydaje się inna osoba, to jej strata nie jest tragedią. Nie uderzy w ciebie przez to asteroida. Twoje życie się nie zatrzyma. Nie zostaną wymazane z twojej przyszłości nowe możliwości i nowi ludzie. Stracisz tylko swoje złudzenia, czyli w zaokrągleniu – nic.
Jeśli więc boisz się, że ktoś odejdzie kiedy przestaniesz chodzić wokół kogoś na paluszkach, to moja odpowiedź brzmi: „Niech idzie.” Tylko pozwalając sobie na to, żeby kogoś stracić, dajesz sobie szansę na stworzenie dokładnie takiego związku, jaki ci pasuje. W przeciwnym razie tylko stoisz z wyciągniętą błagalnie ręką i czekasz na to, aż ktoś podaruje ci szczęśliwe zakończenie twojej historii.
Prawda natomiast jest taka, że tylko ty możesz wziąć długopis i to zakończenie napisać.