Ona była niezła. Z wyglądu co prawda lekko powyżej średniej, ale miała to, czego nie posiada duża część ładniejszych kobiet – charakter. Była towarzyska, entuzjastyczna, zadziorna i wymagająca. Ona nie klaskała z radości, kiedy zainteresował się nią jakiś przystojny facet. Ona przewracała wtedy oczami. Jak była dziewczynką to słuchała od babci, że kobieta musi być przede wszystkim damą, więc kiedy było jej zimno, czekała aż facet okryje ją marynarką. Później patrzyła na niego najpiękniej jak umiała i oboje byli z siebie zadowoleni. Znała też swoją wartość i z tej znajomości wynikało, że Krzysiek na nią nie zasługuje. Wiedziała, że ją kocha, bo jej o tym powiedział. Wiedziała, że wystarczy powiedzieć mu, że chce z nim być, a on będzie biegł w jej kierunku jak w filmowych scenach pokazywanych w slow motion. Wiedziała, że jest dobry, całkiem zaradny i nawet się jej podobał – na tyle, żeby o nim czasem myśleć, zatęsknić i zadzwonić, ale nie na tyle, żeby z nim być.

Z opisu może wyglądać to na friendzone, ale nim nie było. We friendzone nie ma nic poza urojeniami, a tutaj była chemia, było jakieś uczucie, ale nie było poczucia, że to odpowiednia osoba.

Właśnie dlatego odesłała go na ławkę rezerwowych. Wisiały nad nią słowa: „Może kiedyś”.

Jeśli coś w tym miejscu trzeba powiedzieć o ludziach, to że nie mają problemu, kiedy słyszą słowo: „Tak”. Dzielnie znoszą usłyszenie słowa: „Nie”, ale totalnie nie radzą sobie ze słowem: „Może”. Zawsze wtedy mają nadzieję, że uda się je przekuć w pełnowartościowe „Tak”, więc kują. Często latami. Chodzą za kimś jak słodkie popiskujące psiaki, chcą, żeby ktoś wziął je na ręce i cały czas liczą na to, że w ten sposób wychodzą sobie miłość. Przy okazji nie widzą jednak dwóch rzeczy – tego, że można być dla kogoś tylko pierwszym wyborem albo żadnym, bo pomiędzy nimi jest tylko nasza nadzieja. Druga rzecz jest za to taka, że nadzieja – zgodnie ze słowami Stephena Kinga – to największe skurwysyństwo jakie wyszło z puszki Pandory.

Bez względu na płeć osoby, nikt nie powinienen być dla kogoś opcją rezerwową, bo to nie działa z trzech prostych powodów:

Po pierwsze, gracze na ławce rezerwowych są… graczami rezerwowymi

W idealnym świecie ludzie zakochiwaliby się w sobie w tym samym momencie, z taką samą siłą i nigdy nie spotykaliby się z jedną osobą, kochając inną. Nigdy nie tęskniliby za kimś kto ich skrzywdził lub nie chciał. Nie kłamaliby i nie przedstawialiby wyidealizowanej wersji siebie na wyfotoszopowanym zdjęciu profilowym. Nie traktowaliby też kogoś jak opcję i nie pompowaliby sobie ego świadomością, że gdzieś w innym mieszkaniu ktoś ich bez wzajemności kocha.

Tylko, że nie żyjemy w idealnym świecie, a w nim ludzie cenią moralność. Na przykład w publicznych oświadczeniach i na plakatach wyborczych. Na co dzień bardziej cenią wygodę. Na przykład w postaci osób, które myślą, że cierpliwość kiedyś zamieni się w chemię, dzięki czemu liczą, że skoro usłyszeli: „Jeszcze nie teraz”, to kiedyś usłyszą: „Już”.

Dlatego Krzysiek cierpliwie czekał. Przestępował z nogi na nogę i czuł się jak w kolejce do lekarza, bo zawsze kiedy myślał, że już jest jego kolej, ktoś wchodził bez numerka, a on wracał na swoje miejsce, licząc na to, że w końcu się doczeka.

Jeden z największych mitów polega na przekonaniu, że da się wpływać na inne osoby i zrobić coś, żeby nas kochały. W rzeczywistości z miłością jest, jak z sukcesem – nie da się go zaplanować. Można tylko zwiększyć szanse na to, że się go odniesie. Można zadbać o swoje umiejętności, nawiązać dobre kontakty i przeczytać milion książek, a na końcu wciąż zostaje ta sama alternatywa – albo to co robisz wyjdzie, albo nie. Kiedy kogoś poznajesz – albo ktoś ciebie pociąga albo nie. Jeśli ktoś ciebie pociąga w 70% to dopóki nie skombinujesz sobie dodatkowych 30%, to czas nie sprawi, że stanie się atrakcyjny w 100%.

Dlatego też jeśli nie jesteś dla kogoś pierwszym wyborem to zawsze pojawi się ktoś kto nim będzie.

Po drugie, nie przysparza ci to szacunku

Poznawanie się nie zawsze wygląda tak samo. Czasem jest jak w kreskówkach, kiedy od razu wybuchają dookoła fajerwerki. Czasem poznaje się kogoś i żeby z nim być trzeba sobie poukładać rzeczywistość. Są też sytuacje, kiedy nic nie zwiastuje wielkiej miłości, ale powoli zaczyna czuć się do kogoś przyciąganie.

Inaczej mówiąc – może być różnie.

Nie działają tylko te relacje, w których jedna ze stron ustawia się w pozycji petenta, któremu wydaje się, że coś osiągnie cierpliwym czekaniem. Wartość nie jest obiektywną cechą. Jest wypadkową obiektywnych cech i ich subiektywnego postrzegania. Jak w ekonomii działa tu popyt i podaż. Im więcej towaru na rynku, tym mniejsza jego cena. W tym wypadku towarem jest twój czas i twoje uczucia. Jeśli czekasz na to, aż ktoś się na ciebie decyduje to zachowujesz się tak, jakbyś wywiesił szyld: „Przecena 99%!!!”. To jeszcze nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że stoisz z tym szyldem w deszcz, śnieg i mróz, a nikt nie kupuje twoich uczuć. Wtedy osoba, na której najbardziej ci zależy myśli: „O łał! Nikt tego nie chce! Ale to musi być szajs!”.

W ten sposób uczysz kogoś tylko tego, że zawsze tam będziesz stać. Błąd polega na tym, że powinieneś być dla kogoś szansą, którą trzeba złapać zanim zniknie. Taką, jaką ona jest dla ciebie.

Po trzecie, nawet jeśli doczekasz się „Tak”, to nie będzie to trwały związek

Nawet w najlepszej relacji na świecie są problemy. Bez względu na swoją pozycję, doświadczenie, trzy fakultety i piękną buzię będą spotykały cię sytuacje, z którymi będzie trzeba się zmierzyć.

Jeśli osoba, z którą jesteś była twoim pierwszym wyborem (a ty jej) to wiecie po co mierzycie się z problemami. Wiecie, że jest warto. Jesteście przekonani, że to co jest między wami to coś wyjątkowego i jesteście zdecydowani tego bronić. W przeciwnym wypadku podczas pierwszej lepszej sytuacji kryzysowej siadacie z założonymi rękami i stwierdzacie:
– Po co mam coś z tym robić? Może lepiej będzie nam oddzielnie? Może dzieje się to, co miało się dziać?

W przeciągu wszystkich lat prowadzenia bloga, najczęstsze pytanie dotyczące związków brzmiało jak wyraz emocjonalnego masochizmu:
– Co zrobić, żeby chciała mnie osoba, która mnie nie chce?

Odpowiedzi na to pytanie nie ma, bo przede wszystkim nikt nie powinien chcieć osoby, która go nie chce.

Nikt nie powinien marnować swojego czasu na relacje, które zawiera się pod warunkiem: „Jeśli nie trafi się nikt lepszy to z tobą będę”, bo w miłości warunków nie ma.

Nie powinien przyjmować uczuć używanych, wyczekanych i odrzuconych przez innych, bo nikt nie zasługuje na bycie opcją rezerwową.

Jeśli więc ktoś nie jest pewny kogo ma wybrać, to powiedz mu, żeby nie wybierał ciebie, bo słowo „Może” jest tylko jedną z wersji słowa: „Nie”.

Z second-handu można mieć wszystko. Tylko nie powinno się mieć stamtąd uczuć.

*

P.S. A co do Krzyśka… Czekał na nią cztery lata. Wtedy ona poznała nowego faceta. Zakochała się, zamieszkali razem po półrocznej znajomości, a o Krzyśku nawet nie pomyślała. Happy endem jest to, że kiedy w końcu stał się emocjonalnie wolny to okazało się, że świat jest pełen mądrych kobiet. Dziś ma żonę i syna. Mówi, że jest szczęśliwy.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.