Człowiek to taka dziwna istota, która potrafi patrzeć na jedno, a widzieć drugie.

Takie osoby chodzą po chodnikach i widzą chodniki. Kiedy na ich ramiona pada śnieg z deszczem to czują śnieg z deszczem, a nie promienie lipcowego słońca. Siedząc w kawiarni piją kawę i czują w przełyku globalnie zestandaryzowany smak parzonej kawy. Ale patrzą na osobę przeciwnej płci, a ich mózg zaczyna produkować kolorowe, bajeczne halucynacje pasujące do ich pieczołowicie utkanej, ale wyssanej z palca wizji świata.

Na przykład potrafią siedzieć naprzeciwko faceta o osobowości nastolatka, który ryzykuje skręceniem karku na widok nowej kelnerki, a myśleć, że się zmieni i zamieni w dojrzałego gościa, który za pół roku klęknie przed nią z pierścionkiem. Ewentualnie potrafią patrzeć na dziewczynę, która jest przy nim tylko wtedy, kiedy sama tego potrzebuje, ale łudzić się, że na tym polega miłość i swoje trzeba dla niej wycierpieć.

Oprócz tego lubią mówić:

Takie myślenie jest kojące. Sugeruje, że jak się spotka odpowiednią osobę to nie da się tego spierdolić, że każdy wysiłek się opłaca oraz że możemy popełniać dowolną ilość błędów, a ktoś nam to wybaczy.

Zauważyliście, co w tych zdaniach jest nie tak? Jeśli nie, to podpowiadam – mówienie o tym, jak powinno być, a nie o tym, jak jest. Takie osoby zamiast dostosowywać swoje zachowania do warunków w jakich żyją, robią coś odwrotnego – dostosowują swoje zachowania do własnych wyobrażeń. Stają więc przed murem z cegły, wyobrażają sobie, że to bieżnia, rozpędzają się i uderzają głową w mur. Robią to jeszcze kilkanaście razy, a później siadają obolali, wzdychają i mówią: „To nie tak powinno być.”

To prawda. Tak nie powinno być. Podobnie jak jedząc mieszankę wedlowską powinno się chudnąć do swojej idealnej wagi, politycy powinni dbać przede wszystkim o korzyść kraju, a szczeniaczki powinny pozostawać małymi, puchatymi kulkami o zapachu mleka.

Problem w tym, że mówienie o tym, jak powinna wyglądać rzeczywistość jej nie zmienia.

Fakty przedstawiają się tak, że ludzie mogą mieć skrajnie różne wartości i wizje związków, a nawet jeśli będą myśleć identycznie, nie ma gwarancji, że nie zmieni się to za rok, dwa lub pięć. To dlatego da się stworzyć fajną relację nie urządzając romantycznych randek przy świecach, ale nie da się jej stworzyć, jeśli się w niej nie rozmawia.

Niektóre związki powinno się jak najszybciej wyrzucić do śmieci, zamiast bez końca o nie walczyć, bo w pewnym momencie walka staje się już tylko generowaniem zbędnych kosztów.

Można nauczyć się „obsługi” innej osoby, ale nie da się jej naprawić.

Romantyzm wmówił ludziom, że dobry związek to taki, w którym jest ciężko, doświadcza się euforii, upokorzeń i nieporozumień oraz trwa 245 odcinków zanim coś z niego będzie, ale każda sekunda jaką się na to poświęca jest tego warta. Życie uczy, że porażka z czasem zamienia się w jeszcze większą porażkę, a nigdy nie zamienia się w spektakularny sukces.

Nawet ludzie, którzy mówili sobie: „My będziemy inni” rozwodzą się równie często, co cynicy. Być może nawet częściej.

Odchodzi się od siebie nawet jeśli kogoś się kochało, bo czasem to osoba w związku pozostawia tą pierwszą. Nie fizycznie, ale oddalając się od niej emocjonalnie.

Nigdy nie będziesz mieć pełnej kontroli nad związkiem, więc zawsze będzie on przypominał wręczanie drugiej osobie nabitego rewolweru z nadzieją, że: a) nie pociągnie za spust; b) nie będzie idiotą, który zrobi to przypadkiem.

Z tymi informacjami możesz zrobić tylko dwie rzeczy: albo je wyprzeć i wierzyć w utkaną przez siebie bajkę, albo je zaakceptować i dostosować do nich swoje zachowania.

Pierwsze rozwiązanie jest wygodne, ale nie zmienisz rzeczywistości kłócąc się z tym jak ona wygląda. Robiąc to zachowujesz się jak głodny jaskiniowiec, który zamiast pójść i upolować królika wzdycha i mówi: „Powinienem mieć magiczny stolik, na którym pojawi się pizza, jak tylko o niej pomyślę”, a po kilku tygodniach umiera z głodu.

Drugie rozwiązanie jest trudniejsze – wymaga podniesienia swoich czterech liter i używania swojego mózgu nieco bardziej pożytecznie, niż na wizualizację – wymaga pracy, ale też daje efekty.

Dlatego przestań zarzucać swój mózg tym całym pierdoleniem o tym, jak powinno być. Naucz się zatrzymywać przed murem zamiast w niego notorycznie uderzać. Nie patrz na najgorsze licząc na najlepsze.

Zaakceptuj to, że niektóre zachowania są skuteczne częściej niż inne. Zaobserwuj kto mając taki sam punkt startu, jak ty, ma obecnie życie, którego mu zazdrościsz. Spójrz kto ma szczęśliwą rodzinę i kto zarabia najwięcej. Dowiedz się, jak ci ludzie myślą i co robią inaczej, niż ty.

A później zastosuj to u siebie. Eksperymentalnie sprawdzaj, co działa i udoskonalaj swoje strategie. Rób to tak długo, jak dostaniesz to, o co ci chodzi.

Wiem, że może ci się wydawać, że w ten sposób odbierasz swoim relacjom magiczny powab przypadkowości. Problem polega na tym, że nie ma nic magicznego w odrzuceniu i poczuciu, że dostało się tak potężnego kopa w dupę, że trzeba się dziwić, że nie wylądowało się w Finlandii.

I to nie oznacza, że chcę, żeby ktoś rezygnował ze swoich marzeń. Przeciwnie! Nigdy nie porzucaj swoich ideałów, ale zawsze bądź gotowy porzucić zachowania, które nie przybliżają cię do tych planów.

Nie akceptuj tego, jak wygląda twoje życie. Nie gódź się z tym, że to, co masz dzisiaj to już koniec i na kolejnych latach możesz postawić krzyżyk. Pozostań wewnątrz siebie tym samym buntownikiem czy buntowniczką w koszulce ulubionego zespołu.

Tylko jednocześnie zaakceptuj to, że wbrew pozorom rzeczywistość jest bardziej logiczna i uczciwa niż myślisz. Wszystko ma w niej swoje konsekwencje, a konsekwencją spędzania kolejnych dni protestując przeciwko rzeczywistości jest tylko narastająca frustracja.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.