Robert Plutchik był profesorem, który większość swojego dorobku naukowego poświęcił emocjom. Między innymi twierdził, że wszystko, co w nas buzuje, tętni i bije, jest kombinacją zaledwie ośmiu podstawowych emocji mieszających się ze sobą, jak drinki po trzeciej nad ranem (czyli w czasie, kiedy zaczyna się mówić: „Barman! Puszczaj Despacito!”).
Jedną z tych podstawowych emocji jest żal. Nic więc dziwnego, że są chwile, kiedy w każdym z nas ten żal się pojawia, i cóż, zwykle nie prowadzi to do najbardziej efektywnych zachowań.
Czasem żałujemy drobiazgów – tego, że za dużo się martwiliśmy, że nie wzięliśmy numeru telefonu od fajnej brunetki spotkanej w kolejce albo tego, że jak mieliśmy osiem lat, to nad morzem gofr upadł nam na plażę.
Jednak jednym z najczęstszych powodów żalu, jest to, że kiedyś nie mieliśmy obecnej wiedzy. Myśli się wtedy o rzeczach, które zrobiłoby się inaczej – nie rzuciłoby się szkoły muzycznej, nie byłoby się takim zadufanym gnojkiem, miałoby się więcej pewności siebie, żeby realizować swoją wizję siebie. W efekcie byłoby się pięć razy bogatszym, na ścianie wisiałyby złote płyty, a samemu leżałoby się na hamaku na Hawajach, do którego właśnie zmierzałaby blondynka w stroju bikini, z drinkami w rękach. No i najważniejsze, Hawaje Hawajami – to po prostu dobrze brzmi, ale przede wszystkim czułoby się spełnienie, a nie pustkę po zignorowanych aspiracjach.
To normalne. Życie to nie kartkówka z historii. Nie da się na nie z góry przygotować. Wchodzimy w dorosłość i nie wiemy ile warty jest czas. Ulegamy nieuzasadnionej presji innych. Nie znamy, ani swoich potrzeb, ani możliwości, więc dążymy do rzeczy, które nas nie uszczęśliwiają albo mierzymy znacznie niżej, niż powinniśmy…
Do tego trzeba się dostroić, i bardzo mi przykro, ale dostrajanie polega także na doświadczaniu kopniaków.
Problem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy zaczyna się zanurzać w czarnej mazi tych uczuć i zachowywać się tak, jakby za plecami zostało wszystko, po co warto żyć. Później widzisz takie osoby, którzy marudząc o tym, że są z nieodpowiednią osobą, nie nauczyli się tańczyć tango, ani nie założyli własnej firmy, jednocześnie dorzucają na kupkę straconego czasu kolejne tygodnie i miesiące. Przegniły osiem lat w słabej relacji, ale czekają na dziewiątą rocznicę. Nie nauczyli się tańczyć tango, ale wpychają w siebie paczkę chipsów fromage. Nie założyli swojej firmy i zamiast to zrobić, mówią tylko dwa słowa: „Nie warto”. Dlaczego? Bo „przecież już za późno. Tyle czasu uciekło.”
Zwykle w tym miejscu tekstu piszę o rzeczy, o której wszyscy wiemy, ale o której nie pamiętamy. Nie inaczej będzie tym razem.
Tak, to ogromnie smutne, że straciłeś tyle czasu. Popełniłeś głupie błędy. Powinieneś być znacznie dalej. Nie odzyskasz tego czasu.
Tylko, że zanim dasz się pochłonąć temu uczuciu, pamiętaj, że dzisiaj – bez względu na to, jak nim gardzisz – to wszystko, co masz. Fakty są takie, że dzisiaj jesteś w swoim najlepszym dostępnym punkcie. To zakrawa na paradoks, ale już mniej zmarszczek mieć nie będziesz. Nie zobaczysz mniejszej ilości świeczek na swoim torcie. Już nigdy nie będziesz miał przed sobą tak dużo czasu i szans na zrealizowanie swoich pomysłów.
Patrząc z tej perspektywy, nigdy nie ma ważniejszego dnia, niż obecny. Nie jesteś Benjaminem Buttonem. Wskazówki zegara nie zaczną chodzić w drugą stronę. W tych warunkach możesz martwić się tym, ile czasu ci uciekło. Ja jednak wolałbym zadbać o to, żeby nie uciekło go więcej.
Mówisz, że gdybyś dziesięć lat temu wiedział to, co wiesz teraz, to byłbyś w innym punkcie swojego życia. Jasne, możesz rozdrapywać stare rany i żałować przeszłych wyborów. Tylko że to jest równie efektywne, co opłakiwanie śmierci dinozaurów. Niby można, ale po co? Czy nie lepiej wykorzystać obecną wiedzę, żeby zbudować sobie odjazdową przyszłość?
Jeśli musisz, to przebolej przeszłość. Przejdź żałobę. Wyzwij się od głąbów. Ale później włącz sobie muzykę, którą lubisz (ze swojej strony polecam Home) i zacznij wykonywać mikroskopijne kroki w kierunku doświadczania mieszanek emocji, które Plutchik uznał za pozytywne: miłości, podziwu, optymizmu.
Przemebluj swoje biuro.
Wyrzuć wszystko, co zbędne.
Zacznij codziennie chodzić na spacery.
Zmień pracę.
Pojedź do Ameryki Południowej.
Zapisz się na kurs programowania.
Zacznij pokazywać publicznie rysunki pochowane na dnie szuflady.
Zaprojektuj sportową torbę i spróbuj ją sprzedać tysiącu osobom.
Naucz się tańczyć flamenco, bo dlaczego nie flamenco?
Po prostu zacznij robić cokolwiek, co sprawi, że po latach będziesz z siebie dumny i to bez względu na to, jak czasochłonne się wydaje.
Czas i tak minie, a tylko dzięki temu, po latach powiesz sobie: „Dobrze, że zacząłem wtedy.”, zamiast po raz kolejny siąść i powiedzieć gorzko: „Szkoda, że nie zacząłem wcześniej.”