Są szanse, że o tym nie słyszeliście, bo sam dowiedziałem się o tym z opóźnieniem, ale trzy dni temu wybuchła aferka.

W rolach głównych Szczepan Twardoch i marka Mercedes. W roli tłumu czytelnicy i inni pisarze. A stało się tak, że Szczepan Twardoch, którego możecie kojarzyć z „Morfiny”, został jednym z ambasadorów Mercedesa. Dzięki temu wyjechał z jednego z salonów nowym CLS-em 400 4matic i poinformował o tym fakcie na swojej tablicy na FB.

I generalne powinno się na tym skończyć. Jego czytelnicy powinni powiedzieć: „Spoko Szczepan. Zasłużyłeś”, „Gratuluję” i „Ale super!”. Tylko że jak to bywa w Polsce coś komuś nie pasowało, więc kilka osób stwierdziło: „Oj, przyszła pora na unsub”, a Paweł Dunin-Wąsowicz (taki mało znany pisarz) oznajmił: „No to się ciesz, ale od dziś nie mogę Cię już poważnie traktować jako pisarza.”

Później jeszcze wyjaśnił: „rozumiem, że prestiż pisarza przy obecnej niedużej konsumpcji książek jest stosunkowo niski i przyjąłeś propozycję, która to waloryzuje. Osobiście nie zazdroszczę, nie mam prawa jazdy, jeżdżę komunikacją publiczną albo na rowerze. Nie wiem, może się mylę, ale wydaje mi się, że jeśli chciałeś zakwestionować etos literatury, w której języku tworzysz, to udało się świetnie.”

Wiecie, co jest w tym smutnego? To, że w kulturze zachodniej nie promuje się już ludzi z trzycyfrowym ilorazem inteligencji. Nikogo nie dziwi, że celebryta bez umiejętności dostaje w ramach współpracy komercyjnej samochód z pogranicza średniej i wysokiej klasy, ale kiedy dostaje go pisarz to kręci się głową, że to bardzo nieładnie. Nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni stwierdzam, że jako społeczeństwo pogubiliśmy priorytety.

Media zatraciły się promując „modelki z instagrama”, które obok prawdziwych modelek nawet dobrze nie stały, osoby, których jedyną zasługą było zrobienie sekstaśmy i to słabej oraz najmłodszych milionerów w Polsce, którym szybko stawia się prokuratorskie zarzuty. Gwiazdy tańczą na lodzie i skaczą do basenów, a ludzie cieszą się, że mają o czym pogadać przy automacie z kawą, bo jedna aktorka przytyła, druga daje dupy, a trzecia nic nie potrafi – tylko po to, żeby podnieść sobie samopoczucie i powiedzieć: „Też bym tak mógł/mogła, ale mi się nie chce”.

Tymczasem w Stanach Zjednoczonych, a więc w kraju z największą liczbą noblistów, zauważono, że jeśli na jakiejkolwiek uczelni pojawia się pierwszy noblista, to sama jego obecność sprawia, że szybko pojawiają się kolejni. Jego przykład jest namacalnym dowodem, że się da, że warto i że wcale nie jest to takie trudne.

Obecność noblistów rodzi noblistów.

Sąsiedztwo milionerów rodzi więcej milionerów.

Powstanie międzynarodowej firmy w jednym mieście sprawia, że pojawiają się kolejne.

I jednocześnie obecność w mediach osób, które niewiele sobą reprezentują sprawia, że przybywa ich w tempie geometrycznym, a jednocześnie brakuje przeciwwagi dla nich w postaci naukowców, pisarzy, przedsiębiorców czy działaczy społecznych.

Pieniądze wbrew pozorom nie są tylko pieniędzmi. Pieniądze są przede wszystkim symbolem sukcesu, posiadania dobrze rozwiniętych umiejętności oraz tego, że warto zajmować się tym, dzięki czemu się je zarabia. Jeśli więc kogoś dziwi, że młodzi ludzie chcą być blogerami, youtuberami, trenerami personalnymi lub coachami, to chcą nimi być dlatego, że widzą, że można fajnie żyć i zostać Włodkiem Markowiczem, PewDiePie, Michałem Szafrańskim, Ewą Chodakowską albo Mateuszem Grzesiakiem.

Z tego też powodu jeden polski pisarz, który jeździ porządnym samochodem, umie się dobrze ubrać i na jego spotkania autorskie przychodzi więcej niż 20 osób, zrobi więcej dla kondycji polskiej literatury, niż dziesięć akcji z cyklu: „Nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka” i sto książek napisanych przez zdolnych literatów, którym w życiu nie wyszło.

Jeśli ktoś taki się wybije to trzeba klaskać, klepać go po pleckach i wysyłać mu zdjęcia jędrnych cycków, a nie mówić: „Sprzedałeś się!”. Nie tylko dlatego, że ludzie, którzy robią coś dobrze, mają obowiązek się sprzedawać i to drogo, bo dzięki temu mogą realizować lepsze projekty, ale również dlatego, że:

Pora dorosnąć jako społeczeństwo do cieszenia się sukcesami innych, bo to zwiększa szanse na to, że inni będą cieszyć się z naszych sukcesów.

Pora dorosnąć do doceniania osób, które mają coś do powiedzenia, bo to zwiększa szanse na to, że nasze dzieci będą chciały być mądrymi ludźmi.

Pora dorosnąć do skończenia ze stereotypem niedojadającego artysty i wstydu przed sukcesem finansowym.

A na koniec trzeba dorosnąć do świadomości, że przez nasze wybory konsumenckie, lajki i szery każdego dnia decydujemy czy chcemy żyć w świecie, w którym dominuje tabloidyzacja, ścianki i wyłącznie lekkie newsy.

Osobiście chciałbym żeby moje dzieci za te czterdzieści lat, kiedy już się na nie zdecyduję, patrząc na media miały wybór, żeby zostać nie tylko mięśniakiem, serialową aktorką, pośmiewiskiem YT albo agentem FBI, ale też reżyserem, scenografem albo astrofizykiem, wiedząc, że także wtedy mają szansę na życie w obrzydliwie modnym miejscu z widokiem na ocean.

Czego sobie i wam życzę, a Szczepanowi Twardochowi życzę jak najprzyjemniejszego jeżdżenia Mercedesem i jak największych kontraktów reklamowych.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.