On siedzi w koszulce Metaliki, którą kupił jeszcze na studiach. Bierze łyk whisky z kolą, uśmiecha się szeroko i mówi do kumpla dlaczego nie może być z Kaśką. Okazuje się, że jej tyłek ją dyskwalifikuje, bo on woli bardziej kształtne. Mówiąc to klepie się po swoim brzuchu, który ledwie zakrywa zbyt opięty t-shirt.
*
Wrzucam na fanpejdż cytat Małgorzaty Halber, której twórczość doceniam. Uważam, że jest bardziej wrażliwa niż ja kiedykolwiek będę, jej odwagi niejedna osoba mogłaby jej pozazdrościć, a do tego świetnie pisze waląc swoimi celnymi spostrzeżeniami prosto między oczy. Jeden z komentarzy pod fragmentem jej tekstu brzmi: „Aha. To ta pijaczka?”.
*
Raz na jakiś czas śledzę sobie różne społeczne aferki, które niby dotyczą żywych ludzi, ale traktuje się ich jak na maszyny zapewniające innym rozrywkę. Sprowadza się ich do kilku najbardziej skrajnych opinii. Wysupłuje się z nich pojedyncze cechy i rozbija jak schabowego na niedzielny obiad, zapominając, że to tylko jeden z elementów ich życia. Nie całość. Nawet nie reprezentatywny przykład.
.
Nie wiem kiedy się to stało i pewnie też tego nie wiecie, ale mam wrażenie, że jako społeczeństwo zaczęliśmy zbyt mocno skupiać się na swoich oczekiwaniach i na cudzych wadach. Rozparci w bezpiecznych fotelach, schowani za zdjęciami profilowymi i pozorną anonimowością, szukamy raczej różnic niż podobieństw. Gdzieś między zabawami na trzepaku, a wsiąknięciu w pracę zawodową staliśmy się mistrzami w skreślaniu innych ludzi. Za co? Za poglądy polityczne, za brak poglądów politycznych, za osobiste przywary, za wybory życiowe, za brak wyborów życiowych, za niepowodzenia, za sukcesy, za błędy, za gusty i przekonania.
Taką postawę widać też w związkach, gdzie schemat poznawania się coraz częściej nie ma nic wspólnego z ciekawością, ale wygląda tak:
Krok 1: Uśmiechnij się.
Krok 2: Powiedz „Cześć”
Krok 3: Zacznij szukać w drugiej osobie rys.
Krok 4: Wróć do swojej bańki, w której z nutą wyższości mówisz, że ideałów nie ma.
Wymagamy od innych perfekcjonizmu, bezbłędności i bycia przewidującymi, podczas gdy sami siebie usprawiedliwiamy tak łatwo. W stosunku do innych raczej zanurzamy się w oceanie własnej wyższości i celnych uwag, chociaż często jesteśmy jak ci otyli faceci w średnim wieku, którzy lepiej potrafią kopać piłkę, bo w 1976 roku zrobili hattricka.
I widzisz, pisząc to, nie mam na myśli, że nie można o kimś mówić źle, oceniać i krytykować, ale o tym, że warto traktować innych ludzi jak… ludzi. Jak istoty, które mają prawo się mylić i popełniać błędy. Którzy gdzieś po drodze mogą się potknąć. Którzy zawsze będą nieco inni niż byśmy chcieli. Zawsze. Chociażby dlatego, że nawet jeśli dałoby się wybrać najlepsze cechy i połączyć je w jednej osobie, to efekt mógłby być taki, jak w przypadku zespołów, które składają się z samych gwiazd. Wbrew oczekiwaniom nie są one najskuteczniejsze. Okazuje się, że gwiazdy, żeby błyszczeć, potrzebują tła. Bez niego sami stają się tłem.
Podobnie jest z nami. Mamy w sobie różne cechy. Jesteśmy pełni odcieni, a nie głównych barw.
Nie ma ludzi, którzy są tylko mądrzy albo głupi. Możesz być częściej mądry lub częściej głupi, ale nigdy nie jesteś wyłącznie taki lub taki.
Możesz być inteligentny i mieć skończone trzy fakultety, a nie radzić sobie w związkach.
Możesz być świetnym ojcem, ale beznadziejnym szefem.
Możesz znać się na ekonomii, ale nic nie wiedzieć o ogrodnictwie.
Możesz zarabiać świetne pieniądze, ale nie mieć w sobie empatii, kultury i wyczucia.
Przypominamy trochę restauracje, które serwują zarówno świetne jak i słabe dania. Jeśli zaczniesz chodzić po mieście w poszukiwaniu lokalu, gdzie każda potrawa, napój i obsługa są wybitne, to skończysz jedząc suchy chleb na swojej kanapie.
Jeśli zaczniesz to samo robić z ludźmi, to skończysz bardzo podobnie.
Tymczasem nie musisz zamawiać z menu wszystkiego. Możesz zamówić tylko to, co ci odpowiada, czyli raczej świetny makaron niż słabe burgery. I to samo podejście doskonale sprawdza się do ludzi. Nie musisz akceptować ich w całości, szanować każdej decyzji i uważać za nieskończony wzór. Możesz za to rozluźnić pętlę swoich oczekiwań, przymknąć oko na to, co im nie wychodzi i pozachwycać się tym, co robią wspaniale.
Coś mi podpowiada, że wyjdziesz na tym lepiej, niż na ciągłym skreślaniu.