– Jaki dziś dzień? – zapytał Puchatek.
– 27 grudnia – odpowiedział Volant
– Ojej! – powiedział Puchatek – Czas na podsumowanie roku.

Rok to niby niedługo, ale zawsze łapię się na tym, że kiedy w grudniu pociągam zakatarzonym nosem i patrzę na zdjęcia zrobione w maju, to nie wierzę, że tak niedawno siedziało się w kawiarniach przy rynku w samej koszuli (i spodniach. Jesteśmy normalni, prawda?).

Jaki był dla mnie 2018 rok? Niezły, ale niełatwy i wiele brakuje mu do 2015 roku, z którego wciąż jestem najbardziej zadowolony. O ile tamten był zdominowany przez kwestie zawodowe, a ja byłem w pełni dyspozycyjny, to 2018 był jego przeciwieństwem – przeryty wieloma okresami, kiedy miałem czas wyłącznie na bieżące sprawy i zdominowany przez życie osobiste. Konieczne przerzucenie uwagi na rodzinę sprawiło, że pozostałe projekty musiałem umieścić na dalszych miejscach i pracować nad nimi na tyle, na ile byłem w stanie. Wiele spraw więc odłożyłem, a o innych wątpiłem czy kiedykolwiek uda mi się je skończyć, żeby i tak ostatecznie się zawziąć i postanowić je zrealizować.

Z tego powodu wspominam 2018 rok z mocnym poczuciem niedosytu, ale jednocześnie mam świadomość, że gdybym zbudował go sobie inaczej, to żałowałbym jeszcze bardziej, bo np. czas spędzany z dziećmi hamuje część moich zawodowych działań, ale będzie procentował w przyszłości – w ich i moim życiu. Długoterminowo na tym nie tracę, bo dzieci są tak małe tylko przez chwilę. Przeoczyć to łatwo, a nadrobić się nie da.

A teraz przechodząc do sukcesów…

Drugie dziecko

To niewątpliwie najważniejsza zmiana zeszłego roku. Ola urodziła się na początku lutego – malutka i wyglądająca tak krucho… Teraz już drepcze i głośno się śmieje kiedy trzymając ją na rękach gonimy jej starszą siostrę. Spodziewałem się, że mając drugie dziecko, moje życie będzie dwukrotnie trudniejsze niż mając tylko jedno. Całe szczęście tak źle nie jest. Udało się wypracować w miarę rozsądną rutynę pracy, nie pozagryzać się wzajemnie, a nawet znaleźć nowe przyjemności.

Tysiące i miliony

Niewiele rzeczy pokazuje tak dobrze zmiany jak liczby, a w 2018 roku okazało się, że od chwili powstania Volantification:

  • opublikowano na nim ponad 15 000 komentarzy
  • blog zgromadził na facebooku ponad 60 000 osób
  • a opublikowane treści zaliczyły 20 milionów odsłon, a wciąż pamiętam jak cieszyła mnie oglądalność tekstu na poziomie 2 000 odsłon.

Pisałem

Nie brzmi to jak sukces, ale to pozory, bo po pierwsze, natłok innych zajęć skutecznie utrudniał mi pisanie blogowych artykułów, a po drugie, zniechęcał mnie do tego Facebook. Od początku roku tak skutecznie uciął zasięgi, że część moich znajomych blogerów zastanawiało się czy w ogóle warto pisać. Moja motywacja też parowała, bo obecne zasięgi to 30% dawnych i to pomimo tego, że teksty są polubione, udostępnione i skomentowane tyle samo razy, a nawet bardziej. Pamiętam też sytuację, w której opublikowałem status i po dwóch godzinach nie zobaczył go nikt. Dosłownie.

Pomimo to nie zamierzam przestać pisać.

Zadbałem o swoje zdrowie

Mówi się, że dla kobiety założenie obrączki na palec jest zielonym sygnałem do tycia. Taktownie powiem, że nie wiem czy to prawda, ale z pewnością działa to u mężczyzn. Jeśli nawet nie tyją po ślubie to po narodzinach dzieci z pewnością. Ja przytyłem obiektywnie niedużo, bo 3 kilogramy, ale było to dla mnie sygnałem, żeby się za siebie wziąć.

Przerzuciłem kilka książek o zdrowym żywieniu, zrobiłem sobie kompleksową diagnostykę (łącznie z oceną przewidywanego trwania życia), zebrałem w przepiśniku przepisy na zdrowe dania i bardzo skutecznie wdrożyłem niektóre z polecanych zasad żywienia. Rzadko jem po 17.00 i równie rzadko przed 8.00 rano. Jem zdecydowanie więcej warzyw. Nauczyłem się jedzenia czekolady z dużą zawartością kakao. Zdecydowanie ograniczyłem niezdrowe produkty.

Efekty? Waga wróciła do poziomu z 2016 roku, a ja czuję się lepiej niż kiedykolwiek.

Książka. Poległem, ale dałem z siebie wszystko

Długo się zastanawiałem czy miejsce na ten punkt jest na liście sukcesów, bo w zeszłym roku pisałem, że wydanie książki jest dla mnie jedynym priorytetem. Jak widać, rok minął, a książki nie ma. To jednak nie znaczy, że nie dałem z siebie tego, co mogłem. Konsekwentnie dzień po dniu do niej wracałem, dodawałem, usuwałem i przesuwałem kolejne partie tekstu i chociaż pewnie miną jeszcze tygodnie zanim będę mógł powiedzieć, że skończyłem pisać(gdzieś po drodze pozbyłem się złudzeń), to i tak uważam, że wykonałem kawał dobrej roboty i nie mam sobie nic do zarzucenia.

Nauczyłem się nowych rzeczy

To zawsze mnie cieszy, a w tym roku nauczyłem się profesjonalniej (jeszcze nie powiem, że profesjonalnie) edytować i retuszować fotografie, poznałem podstawy rosyjskiego, zrobiłem ze szwagrem (serio! :D) meble ogrodowe, pomajsterkowałem więcej niż kiedykolwiek, zaparzam całkiem niezłą kawę z kafetiery, a gdzieś przy okazji nauczyłem się… żonglować trzema piłkami. Podobno pozwala to świetnie skoordynować półkule mózgowe, ale ja żadnej różnicy nie widzę.

Odbudowałem poduszkę finansową

Po tym jak wydałem ogromną część posiadanych funduszy na mieszkanie, przez kilkanaście miesięcy miałem niezwykle skromną poduszkę finansową. Bardzo ważne było dla mnie jej odbudowanie, więc z miesiąca na miesiąc rosła coraz większa. Obecnie jest już zadowalająca – mógłbym nie pracować przez 12 miesięcy, ale wciąż dążę do tego, żeby mieć zapewnione bezpieczeństwo na przynajmniej 36 miesięcy.

Chwile

Ryszard Riedel śpiewał, że w życiu piękne są tylko chwile, ale nie wiadomo czy przypadkiem nie miał na myśli tych, po zażyciu heroiny. W każdym razie przekaz jest dość uniwersalny, a ja jak zawsze przeżyłem wiele chwil, które chcę zapamiętać, zaczynając od picia whisky z Kamilem Newczyńskim na evencie Singletona, przez picie kawki podczas porodu Oli (to brzmi surrealistycznie, ale to nie żart :D), po spotkania ze znajomymi, spacery i spontaniczne wyjazdy.

Podsumowania z cyklu „Chwalmy się!” z poprzednich lat

Chwalmy się! 2017

Chwalmy się! 2016

Chwalmy się! 2015

Chwalmy się! 2014

*    *    *

A teraz czas na was, bo w tradycji „Chwalmy się!” nigdy nie chodziło tylko o mnie. Co dobrego przeżyliście w zeszłym roku? Z czego jesteście dumni?

Pod zeszłorocznym tekstem padło 135 komentarzy. Liczę na to, że w tym roku będzie ich więcej!

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.