Książka „Dawaj i bierz”, której autorem jest Adam Grant (profesor z prestiżowej Wharton School of Bussiness) okazała się dla mnie jedną z najważniejszych książek rozwojowych, jakie przeczytałem.
Jednym z najbardziej utartych przekonań jest to, że są cechy, które ułatwiają osiągnięcie sukcesu i takie, które w tym przeszkadzają. Do tych pierwszych należy przebojowość, samolubność, skupianie się na osiągnięciu jak największych korzyści i wszystko to, o czym myślisz słysząc zdanie powiedzenie „po trupach do celu”. Do tych drugich zalicza się zwykle ich przeciwieństwo – introwertyzm, pomaganie innym, dbanie o interes nie tylko swój, ale też całego swojego otoczenia.
Potwierdzają to badania, o których pisze Adam Grant w „Dawaj i bierz”. W swojej książce dzieli on ludzi na trzy typy:
– biorców – którzy chcą zyskiwać dużo więcej, niż tracą
– rewanżystów – którzy pomagają, ale tylko osobom, na których pomoc sami będą mogli liczyć
– dawców – dla których wartością jest przede wszystkim pomoc, dzielenie się wiedzą i dawanie z siebie więcej.
Okazuje się, że z tych trzech grup osób najgorsze wyniki (tak w pracy, jak i w życiu prywatnym) osiągają dawcy. Zaskakujące jest jednak to, że najlepsze wyniki również osiągają dawcy. Różnica nie tkwi w ich zachowaniu, ale w przyjętej perspektywie. Krótkoterminowo dawcy poświęcają ogrom energii dla budowania relacji, co odbija się na jakości wykonywanej przez nich pracy. W tym samym czasie biorcy uzyskują świetne efekty biorąc znacznie więcej, niż dając z siebie. Jednak długoterminowo role się odwracają – biorcy tracą, a relacje nawiązane przez dawców zaczynają procentować przynosząc olbrzymie korzyści. Dzieje się to pomimo faktu, że dawców łatwiej oszukać i wykorzystać – nawet te wady giną w morzu długoterminowych zalet wynikających z ich serdeczności.
Te zależności widać wszędzie – nawet podczas zakupów spotkasz sprzedawców, którzy powiedzą klientowi wszystko, tylko po to, żeby wyrobić target i mając gdzieś to, że długoterminowo szkodzą wizerunkowi marki, sobie i swojemu zawodowi. Są też sprzedawcy, którzy dadzą ci tylko szczere informacje stawiając na pierwszym miejscu ciebie, nawet kosztem przyjętych procedur. Mam silne wrażenie, że wyznawcą takiego podejścia jest też np. Andrzej Blikle (znacie ten wywiad?)
Dzięki swojemu sposobowi działania dawcy cieszą się wsparciem, bo ich otoczenie ma świadomość, że ich sukces w jakiś sposób przełoży się też na ich życie. Nie jest więc tak, że sukces zawsze wiąże się ze wzbudzaniem nienawiści. Tak jest w przypadku osób, o których sądzi się, że nie zasłużyły na to, co mają, ale w przypadku np. Michała Sadowskiego czy Michała Szafrańskiego jest odwrotnie. Możesz przeczytać, że zarobili w miesiąc kilkakrotnie więcej, niż ty w rok, ale wciąż napiszesz pod tą informacją: „Łał! Oby tak dalej!”, bo nieświadomie czujesz, że sam przez to zyskujesz – w końcu obaj dzielą się niezwykle wartościową wiedzą opartą na swoich działalnościach.
„Dawaj i bierz” czytałem długo. Nie dlatego, że nie da się jej przeczytać szybko, ale dlatego, że było to dla mnie wyjątkowo inspirujące. Dzięki temu przeanalizowałem swoje zachowania w różnych sferach i porównałem osiągane wyniki, kiedy zachowywałem się jak dawca, biorca i rewanżysta. Przez większość życia priorytetem było dla mnie dawanie i nawet w prywatnym życiu czuję się nieco zażenowany, kiedy dostaję prezenty. Uważam, że nie zawsze trzeba robić tylko to, co się bezpośrednio opłaca. Ba! Nawet kiedy w „Piątym poziomie” pisałem, żeby być dla lustrem odbijającym zachowania innych (co wydaje się rewanżyzmem) to jednocześnie stwierdzałem, że punktem wyjściowym jest wciąż dawanie innym szansy. Jednak od czasu do czasu słuchałem ludzi, którzy twierdzili, że gdybym podchodził do innych mniej personalnie i był bardziej agresywny biznesowo to miałbym większe zyski. W praktyce prowadziło to do gorszych rezultatów, a ja sam momentalnie się wypalałem.
Przeczytanie tej książki, opartej na realnych historiach kilkudziesięciu osób i wspierających je badaniach naukowych, dało mi całą masę wewnętrznego spokoju. Uważam też, że jest to książka, którą powinno przeczytać jak najwięcej wrażliwych i pomocnych osób, które uważają, że nie ma dla nich miejsca na świecie. Jest całkowicie odwrotnie pod warunkiem, że będzie wspierać się innych w odpowiedni sposób.
Podsumowując powiem, że już po pierwszym rozdziale tej książki stwierdziłem, że jest to dla mnie przełomowa lektura. Po przeczytaniu całości nie zmieniłem swojego zdania.