Kiedy byłem nastolatkiem nie chciałem mieć supermocy. Latanie, lasery albo strzelanie pajęczynami wydawało mi się bzdurne, nieprzydatne albo zwyczajnie lamerskie. Jedyną supermocą, która do mnie przemawiała, była ta, którą posiada jakieś trzy i pół miliarda osób na tej planecie. Niestety mają ją tylko kobiety.
To dzięki tej supermocy mogą być one nieśmiałe, toksyczne, nudne albo wulgarne, ale w chwili kiedy zrobią sobie makijaż, upną włosy, założą czerwoną sukienkę i szpilki to każda z tych cech przestaje mieć znaczenie. Mogą wszystko! Nikt ich nie tknie ani nie obrazi, bo nagle wyrośnie spod ziemi facet z kompleksem napalonego rycerza-obrońcy. Sprawiedliwość społeczna to: „Panie – wstęp free, Panowie – 30 zł”. Bonusem jest domniemanie pięknego charakteru, bo nieśmiałości nie widać kiedy patrzy się jak ona tańczy uginając nogi i kręcąc pupą. Toksyczność zatruwa dopiero po tygodniach, a na początku problemy oznaczają tylko, że „ona jest wyjątkowa i inna niż wszystkie”. Fakt, że nie ma nic ciekawego do powiedzenia sprawia, że myśli się, że nie potrafiło się jej zainteresować. Nawet wulgarność się usprawiedliwia, bo niemal 100% mężczyzn pomyśli, że to ich wina, bo nie byli wystarczająco dobrzy, czarujący i stylowi.
Chłopców i dziewczynki wychowuje się inaczej. Chłopcy są uczeni, że muszą walczyć o swoje i próbować tak długo aż będą coś umieli. Dziewczynki uczy się tego, że nie potrafiąc tego i tak są śliczne, mądre i wszystko im się należy, a jeśli ktoś myśli inaczej to nie powinny go słuchać, bo jest wrednym bucem. W ten sposób kolegę z ławki można określić jako głupiego i wyśmiać to, że jest z patologicznej rodziny, ale żeby zrobić to samo dziewczynce to trzeba być jeszcze czarniejszym charakterem niż Darth Vader. Niestety w życiu nie dostaje się tego co „się należy” tylko to na co się zapracowało przy uwzględnieniu małej ilości szczęścia lub jego braku.
Problem w tym, że jeśli kobiety od zawsze słyszą, że są idealne to jest mało prawdopodobne, że będą nad sobą pracować. Znacznie bardziej prawdopodobne że będą jak gamer, który od pierwszej misji używa wszystkich kodów, a kiedy nie może tego zrobić układa się w pozycji embrionalnej i szlocha. Dostanie wszystkiego na złotej tacy nie motywuje do pracy nad sobą – motywuje wyłącznie do wygórowanych oczekiwań, usprawiedliwiania się i narzekania na cały zły świat, co tłumaczy dlaczego jest tak wiele kobiet, których związki się sypią, a one nie widzą winy w sobie.
W czym dokładnie? Zapraszam w podróż po krainie typowych kobiecych złudzeń i urojeń!
1. Jestem wartościowa, bo… inni tak mówią
Wiecie jaki jest największy problem kobiet w relacjach z mężczyznami? Cytuję: „O co mu chodzi, bo nic nie robi, żeby mnie uwieść, ale jednocześnie pokazuje, że mu zależy”. Otóż, nie zależy mu i na 99,9% nie widzi ciebie jako swojej dziewczyny. Wiecie dlaczego kobiety w to nie wierzą? Bo zawsze znajdzie się ktoś kto powie, że są śliczne, mądre i w ogóle każda z nich to skarb, ale jeśli nie idą za tym czyny to jest to tylko kurtuazja. Chłopców uczy się obchodzenia delikatnie z dziewczynkami, dzięki czemu później kłamią: „Jesteś idealna i ktoś będzie ciebie kochał tak jak ja nie umiem”.
Mężczyźni czerpią swoją samoocenę ze swoich osiągnięć. Z tego co sami zrobili, co wywalczyli i co im się udało. Kobiety znacznie częściej uważają, że są idealne dlatego że są ładne, na ostatniej imprezie olały dziesięciu gości, ale może więcej, bo kto by to liczył. Jakby tego było mało to dyrektor w międzynarodowej firmie powiedział, że takiej osoby potrzebuje w zespole i mówił to tylko nieznacznie zerkając w jej dekolt. Z pewnością też nie patrzył na jej tyłek kiedy odchodziła.
Jeśli chcesz przekonać się ile jesteś warta to podsumuj swoje osiągnięcia nie biorąc pod uwagę:
– wyglądu
– ilości znajomych w social media i otrzymywanych lajków
– facetów, którzy chcą zrobić sobie z tobą zdjęcia i zaprosić cię na randkę
– tego co dostałaś od rodziców i innych osób
– tego co musisz robić, żeby przeżyć.
Tymczasem kiedy przeglądam profile „silnych i niezależnych” kobiet to zwykle ich osiągnięcia ograniczają się do skończenia studiów, co jest dzisiaj absolutnym standardem.
2. Jesteś piękna? I co z tego?
Piękne kobiety są zdradzane tak często jak przeciętne, bo piękno znaczy mniej niż myślisz. Kilka miesięcy temu była na Allegro oferta sprzedaży lustra w zabytkowej ramie wystawionego w licytacji od 1 zł. Linki do aukcji śmigały po sieci, strona została wyświetlona 126 511 razy. Nikt nie licytował.
To idealna ilustracja znaczenia piękna. Świetnie sprawdza się ono do przyciągnięcia uwagi, ale jeśli jest to jedyny powód dla którego ktoś na ciebie patrzy to po chwili zacznie rozglądać się za kimś innym kto oferuje więcej.
3. Ja mam być, a ty masz się starać
Typowe kobiece zdanie brzmi: „Jestem jaka jestem, ale jeśli mnie taką nie kochasz to na mnie nie zasługujesz”. Jednocześnie nie przeszkadza jej to w mówieniu: „Wiesz, on jest całkiem spoko, ale mógłby być trzy centymetry wyższy i jego znajomi zarabiają więcej, a tak poza tym to ja potrzebuję emocji”.
To nie jest reguła, bo jest mnóstwo przypadków gdzie kobiety trzymają w całości cały dom, zarabiają i wychowują dzieci. Mój podziw dla nich nie zna granic, ale jednocześnie znam dużo przypadków, w których kobiety mają zbyt dobrych partnerów w stosunku do tego na kogo zasługują.
Kobietom nie przeszkadza to, że same jeżdżą autobusami, ale on powinien mieć najwyżej czteroletnie Audi i mieszkanie. Z ich strony jest wszystko w porządku, ale do związku każdy powinien coś wnosić, a nie zachowywać się jakby jej obecność była wystarczającym wkładem w związek.
Mam przyjaciela, który od lat odpowiada identycznie na pytanie dlaczego nie jest w związku:
– Ok, ona wnosi do związku seks, to że o siebie dba i mnie kocha, ale ja też o siebie dbam, też wnoszę seks, też będą ją kochał, ale oprócz tego dużo lepiej zarabiam, chodzę na siłownię i mam pasje.
Współcześnie jest tak duża liczna singli nie tylko dlatego, że Disney stworzył nierealne oczekiwania, ale dlatego, że ludzie nie mają powodu, żeby ze sobą być. W najlepszym wypadku on i ona są równie zaradni, co oznacza, że nie potrzebują związku, bo nic nie wnoszą do swoich rzeczywistości. Dawniej kobieta dawała wsparcie, uczucie i spokój, a mężczyzna zaradność i poczucie bezpieczeństwa. Dzisiaj jesteśmy społeczeństwem identycznie wytrenowanych jednostek.
4. Domyśl się
Mount Everest umiejętności interpersonalnych kobiety. Pozostałe szczyty to: „Nie chce mi się z tobą rozmawiać”, „To twoja wina, że mnie nie rozumiesz” i wyciąganie w kłótniach rzeczy z tak zamierzchłej przeszłości, że Indiana Jones by się pogubił.
Rozumiem, że zawsze ktoś usiłował zdobyć waszą uwagę, pocieszyć i rozweselić (co w wielu przypadkach staje się stylem życia), ale to nie jest nic więcej niż dziecinada. Jak już jesteś w związku to się w nim komunikuj. Mów o co ci chodzi. Jeśli ten ktoś nie rozumie to przekazuj myśli lepiej aż do czasu kiedy będziesz miała pewność, że problem jest w nim, a nie w tobie.
Jeśli nie umiesz powiedzieć o co ci chodzi i tego uzasadnić zgodnie z podstawami logiki to z takim poziomem zdziecinnienia powinnaś uderzać do Romana Polańskiego. Dogadacie się.
5. To jego wina
Łatwo nabrać takiego przekonania jeśli całe życie ktoś powtarza ci, że dla takiej dziewczyny to wszystko można zrobić i czemu nie ma obok niej jakiegoś przystojniaka. A jeśli akurat nie ma przy niej przystojniaka, z którym jest w związku to w głowie pojawia się myśl:
– To jego wina! Nie docenia takiego skarbu, a gdybym była z kimś innym to nosiłby mnie na rękach.
Potwierdzają to jej koleżanki, mężczyźni zatrzymujący wzrok na jej pośladkach (a przecież ona nie wie, że to nie ma znaczenia) i przypadkowi faceci, którzy chcą wyżebrać numer telefonu. Co prawda nie spełniają jej standardów, ale ważne, że chcą tego numeru. To chyba coś znaczy, prawda?
Kiedy na rynku jest firma, w której na jedno stanowisko pracy przypada dwudziestu kandydatów to ona nie poprawia warunków pracy. Zamiast tego zachwyca się, że jest świetnym miejscem, a później HR dziwi się, że mają największą rotację w branży.
To samo robią kobiety. Patrzą na to ilu mężczyzn mają do wyboru i się zachwycają. Nie biorą pod uwagę czyjegoś wkładu w związek, nie oceniają jego poświęceń ani nie weryfikują oczekiwań. One wiedzą, że co jak co, ale to nie ich wina, że ich związek nie jest jak z bajki. Dziwnym trafem zawsze to ona trafia na niewłaściwych facetów, ktoś ją krzywdzi albo odchodzi od niej w ponurym i niezrozumiałym schemacie. Najwidoczniej na świecie jest tylu złych facetów, że tylko na takich trafia.
6. Przedmiotowe traktowanie siebie i innych
Nie ma na ziemi osoby, która traktuje kobietę bardziej przedmiotowo niż robi to ona sama.
– Coś się między nami zepsuło… – mówi niemal dowolna kobieta.
– I co zrobisz? – pytam.
– Wiesz, coś przygotuję – uśmiecha się wtedy jak dziesięć razy bardziej seksowna wersja Mona Lisy.
Wtedy prosto po pracy idzie do Triumpha po czarną bieliznę. Następnie zahacza o Tesco i kupuje suszone pomidory, włoski makaron, bakłażany, czosnek, prosciutto i średniej jakości wino. Następnie spędza cztery godziny przygotowując obiad, kąpiąc się, depilując, susząc i układając włosy oraz zakładając na siebie sukienkę, o której jej przyjaciółki powiedziały, że dałyby się za nią zabić. Później już tylko czeka. On przychodzi z pracy spóźniony, szybko zjada makaron, całuje ją w policzek i idzie spać, podczas gdy ona myśli: „Tyle daję z siebie w związku, a on tego nie docenia!”
Ja to trochę rozumiem, ale fajnie byłoby też wziąć w tym pod uwagę jego potrzeby i oczekiwania. Kwestię zmęczenia, bycia przygotowanym na gorący wieczór i tego, że związki nie sypią się w jeden dzień. To długotrwały proces, w którym krzyżuje się brak wsparcia, brak zaufania, podkopywanie poczucia wartości, kłótnie niemożliwość realizowania swoich potrzeb, bo jak on śmie spojrzeć na kogoś innego! i dziesiątki innych drobnych przyczyn, których nie usuwa założenie ładnej bielizny i zrobienie obiadu. Jeśli coś w relacji psuje się przez pół roku to zakładaj, że tyle samo czasu będzie trwała naprawa.
Nie wiem komu takie podejście uwłacza to bardziej – kobiecie, że traktuje siebie jakby tylko to w niej było wartościowe czy jej facetowi, którego widzi jak maszynę z guzikami „jeść” i „uprawiać seks”, której nic więcej nie jest potrzebne do szczęścia.
Nie mówię, że to nie jest ważne, bo jest, ale są rzeczy bardziej istotne w tym czyjaś osobowość. Jeśli dużo oczekujesz, a mało z siebie dajesz i robisz afery bez powodu, żeby później za nie przepraszać, bo zauważasz, że zachowałaś się jak idiotka to przykro mi, ale nie istnieje taka ilość jedzenia i seksu, którą to komuś wynagrodzisz. Nawet jakbyś gotowała jak Ramsay i bzykała się jak Grey. Sasha Grey.
Na koniec podkreślam, że to prawda, że współczesny mężczyzna powinien wziąć się w garść, ale to nie zwalnia kobiet od pracy nad sobą. Cytując jeden z komentarzy: „nie ma tak, że kobieta powinna albo mężczyzna powinien. Oboje „powinni” , jak obie strony chcą i się starają, to wtedy jest szansa na udany związek.”