Z rozlanym mlekiem można zrobić co najmniej trzy rzeczy.
1) Jeśli jest się fanem porzekadeł, można nad nim płakać.
2) Można je wytrzeć.
3) Można krzyczeć: „Ty nawet prostego mleka nie potrafisz nalać?!” i sprawić, że w waszym „M” otworzą się czeluści piekła.
Mam taką znajomą (nazwijmy ją roboczo Karolina), która bardzo często wybiera bramkę nr 3.
Generalnie, to fajna dziewczyna. Pogadasz z nią o sztuce, zrobisz z nią biznes i wypijesz drinka. Jej narzeczony też jest super. W szkole może nie siedziałbym z nim w jednej ławce, ale jest inteligentny, ma mnóstwo wiedzy i rozumie dowcipy, a tego nie można powiedzieć o każdym.
Gdybyście zobaczyli ich na zdjęciu, to pomyślelibyście: „Ale fajna para!”. Jednak gdybyście ich posłuchali, to powiedzielibyście raczej: „O kurwa!”.
W pierwszych „Avengersach” Kapitan Ameryka mówi do Bruce’a Bannera:
– To chyba moment, żebyś się wściekł.
– Zdradzę ci sekret – odpowiada Banner zamieniając się w Hulka – Ja zawsze jestem wściekły.
W tym związku Hulkiem jest Karolina. Jej usta mówią „misiu”, ale jej oczy szukają powodu, żeby zapytać ze złością: „Dlaczego ty musisz taki być?”.
Kiedy on się spóźni, ona wywraca oczami: „Ty to wszystko robisz na ostatnią chwilę!”.
Kiedy zostanie w pracy dłużej, to dlatego, że nie umie się postawić.
Kiedy pamiętał o każdej rocznicy i święcie przez ostatnie pięć lat, to było tylko w porządku, ale wystarczyło, że zapomniał raz, żeby na jego głowę wylało się wiadro pomyj.
Można powiedzieć, że Karolina jest tym związkiem rozczarowana. Że jest nieszczęśliwa. Że oczekuje od mężczyzny czegoś, czego jej narzeczony jej nie daje. Można. Tylko że bardzo często związki nie są złe same z siebie, bo przecież wiążemy się z ludźmi, którzy nas oczarowali. Często są złe, bo bombardujemy je negatywnymi uczuciami i sprawiamy, że nasze związki są jak obite jabłka. Niestety obite jabłka wcześniej czy później gniją. Tak samo kończą wszystkie relacje, w których brakuje przyjaźni. Nawet jeśli jest w nich miłość.
To brzmi paradoksalnie, bo zazwyczaj kochanie kogoś traktuje się jak najwyższe stadium słów „lubię cię”. W rzeczywistości te dwa uczucia są zupełnie inne. Możesz kogoś kochać i go nie lubić.
.
Co robisz kiedy kogoś lubisz?
Najlepszą przyjaciółką Karoliny jest Magda.
Magda jest w miarę. W miarę fajna. W miarę ładna. W miarę inteligentna.
Charakter też ma w miarę. Poza imprezową, beztroską duszą i chęcią przyjechania z butelką wina, żeby beztrosko się pośmiać i porozmawiać, ma też liczne wady. Jest roztrzepana i egocentryczna. Spóźnia się prawie zawsze, bo robi tyyyyle fascynujących rzeczy, że trzeba na nią czekać. W centrum jej świata jest tylko ona, a dłuższe skupienie się na kimś innym, wydaje się być ponad jej siły.
Masz ten obraz przed oczami? Jeśli widzisz Magdę jako osobę, której zalety i wady się równoważą, to masz rację. Spróbuj jednak Karolinie powiedzieć, że Magda ma wady, to już po sekundzie zobaczysz jak wciela się w ratlerka ujadającego w jej obronie.
Bo może i się spóźnia, ale ona taka po prostu jest. Zresztą kto jest bez wad?
Bo może i jej związki są poszatkowane jak kapusta na bigos, ale to przecież nie jej wina tylko tych facetów.
Bo może i o niej zapomina, ale przecież ona też nie jest ideałem.
Zawsze wita ją z uśmiechem. Staje po jej stronie. Usprawiedliwia. A kiedy nie może jej usprawiedliwić, to się z nią kłóci, ale na końcu i tak wybacza.
Na tym polega przyjaźń. Przyjaźnisz się z kimś ze względu na zalety tej osoby i pomimo jej wad. Nie wyolbrzymiasz drobiazgów. Chętniej ją chwalisz, niż krytykujesz. Pozwalasz jej być człowiekiem, czyli taką istotą, która potrafi rozwiązywać równania i żartować, ale ma też swoje skazy i pęknięcia.
A teraz zrób chwilę przerwy i zastanów się ile znasz osób, które tak traktują ludzi, z którymi są w związkach? Tych ludzi, o których mówią, że są numerem 1 w ich życiu. Tych, obok których się budzą i przy których mówią o marzeniach. Tych, przy których zdejmują ubrania.
Niewiele, prawda? Jakimś cudem, więcej osób potrafi należycie traktować swoich przyjaciół, niż swoje miłości.
.
To tylko spalone naleśniki
Pierwsza zasada lepszej komunikacji brzmi: „Zmień swoje nastawienie”.
Nasze nastawienie nie zależy od tego, kim jesteśmy, ani od tego, kim jest osoba naprzeciwko.
Nasze nastawienie jest kwestią tego, jak decydujemy się kogoś traktować. Jak przyjaciela czy jak wroga? Jak człowieka z krwi i kości czy dżina, który ma spełniać wszystkie nasze zachcianki? Jak spełnienie marzeń czy jak kogoś, kto stoi nam na drodze?
Jest to o tyle ważne, że ludzie dopasowują się do tego, jak na nich patrzysz. Zdarzają się wyjątki, ale jeśli traktujesz ludzi jak wrzód na tyłku, to będą dla ciebie tym wrzodem. Jeśli traktujesz ich jak najwspanialsze osoby na świecie, to dajesz im możliwość, żeby się tacy stali. I jeśli osoby, z którymi jesteś, traktujesz jak przyjaciół, to tak też będą się zachowywać.
Dbać o związek można na wiele sposobów, ale to najłatwiejsza i jednocześnie najbardziej spektakularna rzecz, jaką możesz zrobić, żeby mieć o 100% lepszą relację! Żeby to zadziałało, nie musisz spotykać się z osobą bez wad. Nie musisz też urządzać z nią zawodów w piciu piwa na czas. Musisz tylko lubić drugą osobę za całokształt. Za wszystko, co sprawia, że jest sobą, a nie kimś innym. Za to, że generalnie jest wam fajnie, zamiast wyciągać z waszej relacji tylko to, co złe i ignorować całą resztę.
Dawno temu natknąłem się na taką historyjkę. Rodzina je śniadanie. Naleśniki są spalone i gorzkie. Mąż nie komentuje tego ani słowem, zjada wszystko i mówi z uśmiechem „Dziękuję”. Później podwozi syna do przedszkola. W drodze syn pyta:
– Tato, a dlaczego nie powiedziałeś mamie, że spaliła śniadanie i ci nie smakuje?
– Bo widzisz synu, mama ma dużo na głowie. Babcia jest chora, martwi się swoją pracą i dba o ciebie najlepiej jak umie. Gdybym jej o tym powiedział, byłoby jej przykro, a to przecież nic nie znaczy. To tylko spalone naleśniki.
To. Tylko. Spalone. Naleśniki.
Nie nadawaj „naleśnikom” większego znaczenia, niż mają w rzeczywistości, bo tak naprawdę nie mają go wcale. Nie ma go też większość rzeczy, na które irytujecie się w swoich związkach.
Gdzieś na końcu liczy się tylko to, czy potrafisz patrzeć na drugą osobę, uśmiechnąć się i pomyśleć: „Cieszę się, że jesteś obok. Cholernie się cieszę”. Dopóki to potraficie, to wszystko jest w porządku.