Istnieją na świecie ludzie, których nazywam cichymi bohaterami. Występują oni w pracy, gdzie odwalają brudną robotę. Przychodzą wcześnie, ale zostają po godzinach, bo inni potrzebują wyjść wcześniej. Na zdjęciach grupowych stoją z tyłu – tam gdzie widać połowę ich twarzy i uśmiech zdradzający rozczarowanie.
Liczą na to, że ktoś zauważy ich wysiłek, ale prawdę mówiąc, nikt nie wie, ile im zawdzięcza.
Takie osoby występują też w związkach, w których pochłania ich spełnianie cudzych potrzeb. Martwią się nie swoimi problemami bardziej, niż robi to druga osoba. Dbają o jej zdrowie bardziej, niż o własne. Chociaż w ich związku jest tylko dwoje ludzie, to jakimś cudem wciąż czują się jak trzecie koło u wozu.
Pocieszają się tym, że jeśli uszczęśliwią innych, to w końcu ktoś uszczęśliwi ich.
W chwilach szczerości, patrzą na ludzi, którzy nie są od nich zdolniejsi, ale realizują ich cele szybciej i z lepszymi efektami. Zastanawiają się jakim cudem to jest możliwe, bo ich osobowość jest tak kanciasta, jakby odrysowana ręką trzylatka, a wnętrze przypomina pustynię, z której na świat zewnętrzny przebija się tylko kępka zabiedzonych stokrotek. Nie lubią przeklinać, ale myślą sobie, że to w kurwę niesprawiedliwe, bo oni noszą w sobie cały ogród.
Zaciskają pięści i myślą, że ktoś w końcu odkryje na co ich stać.
Ta. Na pewno.
Kiedy jesteś dzieckiem mówią ci, że skromność jest cnotą.
Albo z pewnością w głosie twierdzą, że jakość broni się sama.
Albo że wartość wcześniej czy później zostanie doceniona.
Albo że musisz żyć tak, żeby nikogo nie urazić i pasować wszystkim.
Jak następnym razem usłyszysz od kogoś któreś z tych zdań, to zrób krok w tył i sprawdź, jak na tym wyszli.
Nijak, prawda? Nie zostali docenieni. Nikt ich nie zauważył. Nie dostali żadnej z rzeczy, o których marzyli. Na pewno chcesz im wierzyć?
Zawsze zaskakuje mnie jak dużo jest osób, które mimo wszystko wybierają wiarę – obniżają swoje standardy i zmagają się z byciem niedocenianym, zamiast powiedzieć: „To moja zasługa!”, albo „Tak, jestem w tym dobry!”, albo „To jest dla mnie ważne!”.
Tymczasem handlowcy mają takie powiedzenie: „Czego nie pokażesz, tego nie sprzedasz”. Wiedzą, że klient nie ma w oczach skanera, dzięki któremu zobaczy na dnie ich teczki katalog produktów i znajdzie to, co go interesuje. Rozumieją więc, że jeśli mają coś sprzedać, to muszą to zaprezentować.
Handlowcy wiedzą też drugą rzecz – że najlepsza cena według klienta to „Za darmo”. Jeśli więc nie dbasz o swoje cele, to klient weźmie od ciebie wszystko i nawet przez chwilę nie przyjdzie mu do głowy pytanie: „A czy to jest uczciwe?”. Zakłada, że każdy walczy o swój interes, więc jeśli tego nie robisz, to stwierdzi, że ci na tym nie zależy.
Przekładając to na życie (zarówno w rozumieniu ogólnym, jak i związkowe) oznacza to, że kiedy nie mówisz: „To jest dla mnie istotne!”, nigdy tego nie dostaniesz. Nawet jeśli ktoś ma serduszko tak czułe, że regularnie wpłaca pieniądze na rzecz chorych piesków, nie stwierdzi, że to jest nie w porządku. Pomyśli sobie, że po prostu jesteś taką osobą. Taką, która daje z siebie za dużo, wymaga za mało, a nie dostaje nic.
Istnieje dziesiątki obserwacji, z których wynika, że osoby, które mówią, że pieniądze są dla nich ważne, zarabiają więcej, niż pozostali. Ci, którzy cenią sobie elastyczność, znajdują stanowiska, w których mogą rano uprawiać sport, a pracować po południu. Osoby, które w swoich związkach mówią: „Chcę spędzić z tobą weekend” spędzają ze sobą więcej czasu. Wszystkie pozostałe, siedzą samotnie i złorzeczą, że po co im partner/partnerka, których nigdy przy nich nie ma.
Tylko czy naprawdę to jest takie dziwne? Przecież rozmaitych priorytetów są tysiące. Skąd ktoś ma wiedzieć, które są twoje? Skąd ma wiedzieć czy oczekujesz dużo czy mało, skoro akceptujesz z góry wszystkie warunki tak, jakby to była licencja WinRara? Jak masz dostać swój kawałek tortu, jeśli nigdy się po niego nie zgłaszasz?
Od życia czasem dostaje się tyle, ile się zażąda, często dostaje się mniej, ale nigdy nie dostaje się więcej, niż się o tym mówi. To dlatego o tym, czego się chce trzeba mówić głośno i wyraźnie, więc daruj sobie wdzięczność za ciepłą wodę w kranie i przyznaj się przed sobą, że to nie jest szczyt twoich aspiracji. Przestań mówić, że masz słaby związek „ale chociaż jesteś w związku”, bo czy naprawdę o to ci chodzi? Nie musisz każdemu mówić o swoich aspiracjach, ale nie udawaj, że ich nie masz.
Niektórzy powiedzą, że mówienie „Chcę więcej” jest samolubne, ale jak przyjrzysz się temu słowu, to zobaczysz, że chodzi w nim o lubienie siebie. A lubienie siebie nie tylko nie jest złe. Przeciwnie, jest całkowicie normalne.