Słomiany zapał, to zjawisko kiedy chcesz zrewolucjonizować świat, a kończysz siedząc przed telewizorem oglądając film klasy D.
Przypomina to jazdę samochodem, kiedy pod wpływem pasjonującego reportażu chcesz przejechać Europę i Azję. Z miejsca biegniesz do garażu, po drodze brutalnie roztrącasz łokciami starców, kaleki i zwykłe niedojdy. W końcu odpalasz silnik, szybko wrzucasz najwyższy bieg, wciskasz pedał gazu do dechy i godzinę później orientujesz się, że ledwie wyjechałeś z Warszawy, a nie masz już benzyny. Dodatkowo silnik wyrzuca takie kłęby oparów, że sąsiednie kraje ogłaszają stan klęski żywiołowej, a ty czujesz niejasną chęć żeby komuś przywalić.
Nie oznacza to, że zawsze musi tak być. Słomiany zapał da się wykorzystać, jeśli tylko mądrze podejdzie się do swoich planów. Zrozumiałem to kiedy po raz pierwszy zrobiłem całą Szóstkę Weidera, chociaż wszyscy mi mówili, że przestanę po dwóch tygodniach. Nie przestałem – co więcej – zrobiłem ją później jeszcze dwa razy, kiedy orientowałem się, że rośnie mi brzuszek. W tym miejscu mógłbym zacząć mnożyć historyjki o tym, jak z sukcesami zakładałem firmę, pisałem książkę albo trenowałem boks, ale wolę opowiedzieć czego się przy tym nauczyłem.
1. Po pierwsze ogień
Ludzie podekscytowani swoją wizją, tak bardzo wierzą w to, że jutro, pojutrze i za rok będą czuć taki sam zapał, że pierwsze co robią, to rozmyślają o tym jak pięknie będzie kiedy zrealizują swoje fantazje. Kiedy już to zrobią, biegną do przyjaciół, rodziców albo chociaż zaczynają uzewnętrzniać się na jakimś internetowym forum, gdzie dzielą się swoimi fantazjami z innymi. Robiąc to, wypalają się zanim zrobią coś konkretnego.
Słomiany zapał to wyjątkowo adekwatne wyrażenie. Określa ono ognisko, które łatwo się zapala, wybucha wielkim i jasnym płomieniem, a po chwili zostaje z niego garstka popiołu. Podczas odczuwania bardzo silnej motywacji jest podobnie. Nie możesz oczekiwać, że będziesz czuł się tak bez przerwy.
To nie oznacza, że masz się nie ekscytować. To raczej zachęta do tego, żeby wykorzystać swój zapał, dopóki go masz. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zebrać wszystkie kłębiące się myśli i zrobić chociaż prosty zarys planu i najbliższych działań. Jeśli tego nie zrobisz, to następnego dnia twój mózg na myśl o tym, że musi zrobić drugi raz to samo, co wczoraj, stwierdzi: „Serio, znowu?!”.
2. Zaplanuj kiedy będziesz dorzucał drewno do ogniska
Każdy projekt ma trzy fazy:
Faza 1: Początkowy wybuch entuzjazmu. Wtedy następuje gwałtowny rozwój.
Faza 2: Załamanie. Wtedy okazuje się, że pomysł nie rozwija się tak jak planowaliśmy (a niemal zawsze tak się dzieje). Powoduje to narastanie zniechęcenia i coraz częstsze myśli o porzuceniu pomysłu. W końcu osiągamy dołek i na tym etapie mamy dwie możliwości: kontynuację albo kapitulację. Kapitulacja alfabetycznie znajduje się wcześniej, więc zazwyczaj to ją się wybiera.
Pamiętaj, że nie każda kapitulacja jest zła. Często dopiero na tym etapie jesteśmy w stanie ocenić, czy nasz pomysł ma sens. Warto też liczyć się z tym, że wykonanie trudnego zadania (np. rzucenie nałogu) wymaga podjęciu od trzech do pięciu prób. Musimy do tego dojrzeć, dojrzewanie zajmuje czas i to nie jest to samo, co słomiany zapał.
Faza 3: Wzrost. Ta faza dotyczy tylko nielicznych sytuacji kiedy zdecydowaliśmy się na kontynuację projektu pomimo tego, że jest ciężko. Do wzrostu dochodzi z blisko 100% skutecznością, co nie oznacza, że już nigdy nie będziemy przeżywać kolejnych dołków. Przeciwnie – będą się zdarzać cały czas, bo taka jest nasza natura. Nie jesteśmy zaprogramowani do ciągłej pracy i od czasu do czasu potrzebujemy kupić bilet na Wyspy Kanaryjskie, wyłączyć komórkę i całymi dniami patrzeć na te cudownie opalone tyłki opalających się topless dziewczyn. To ładuje baterie.
Nie myśl, że jesteś wyjątkiem. Ciebie to też czeka, więc po prostu zaczynając robić cokolwiek zaplanuj to, że się zniechęcisz, bo dojdzie do tego na pewno. Postanów, że będziesz robił przerwy konieczne dla odpoczynku i wprowadzenia poprawek – wytyczenia kolejnych celów. To odpowiednik dorzucania do ogniska kolejnej porcji opału. Najpierw to będą cienkie gałązki, później coraz grubsze, aż w końcu prawdziwe pniaki. Z czasem będziesz mógł to robić coraz rzadziej, ale nigdy nie nadejdzie dzień, kiedy nie będziesz tego musiał robić w ogóle.
3. Spal mosty
Kiedyś spotkałem kobietę, która pożaliła mi się, że nie umie utrzymać porządku. Poradziłem jej, żeby wyrzuciła wszystkie swoje rzeczy. Kiedy masz do dyspozycji jeden talerz, jeden kubek i jedną parę sztućców, to ciężko jest z tego zrobić krzywą wieżę sterczących w zlewie naczyń obrośniętych mchem. Tak jest prościej, bo łatwiej skupiać się na utrzymywaniu w czystości trzech rzeczy, niż czyszczeniu całej armii garnków.
W ten sposób można palić mosty w każdej sytuacji. Spersonalizować ustawienia komputera przeznaczonego do pracy tak, żeby były zablokowane wszystkie zbędne opcje, pracować kiedy jest rano i cały świat jeszcze śpi, planować tylko jedną rzecz do zrobienia dziennie.
Mamy ograniczoną ilość nie tylko czasu, ale też energii (więcej piszę o tym w „Projekcie Przyszłość„). Słomiany zapał często świadczy nie tyle o braku odpowiedniego zaangażowania, co o tym, że angażujesz się w zbyt wiele spraw jednocześnie. Nie jesteś robotem. Nikt nie jest, więc zamiast brać na siebie za dużo, naucz się nadawania priorytetów swoim zadaniom.
To zmusza do trzymania się swojego zdania. Ucina wszystkie zbędne zajęcia, przez które porzucasz swoje ognisko i angażujesz się w tak interesujące zajęcia jak oglądanie „Klanu” lub nauka szydełkowania, przy okazji narażając je na to, że przyjdzie jakiś nadgorliwiec i je brutalnie zagasi.
Nie chcesz się do tego posunąć? To może po prostu nie zależy ci na tym tak bardzo jak mówisz?
4. W chwili kryzysu, uświadom sobie konsekwencje porzucenia tego pomysłu
To jest najlepszy sposób oceny sensowności tego, co robisz. Spójrz w przyszłość i oceń, jaką osobą będziesz jeśli się poddasz. Jak będziesz żył? Co osiągniesz? Jak będzie wyglądał twój typowy dzień?
Zwykle prowadzi to do wniosku, że nic się nie zmieni. Dla niektórych osób jest to argument, którym przekonują się, że odpuszczając sobie, nic się nie stanie. Ja zawsze mówię: „No właśnie. NIC SIĘ NIE STANIE!”. Nic się nie zmieni. Nie poprawisz swojej sytuacji. Nie będziesz mieć bardziej porywającego życia. Często to nie jest wybór między trudnym działaniem i łatwym poddaniem się. To także decyzja o tym, że nie będziesz mieć wszystkiego, na czego zdobyciu ci zależało.
W ekonomii funkcjonuje pojęcie kosztu utraconych możliwości. Oznacza ono stratę korzyści wynikających ze złego wykorzystania posiadanych zasobów. W przypadku złego wykorzystania czasu tracisz wszystkie dni, które byłyby lepsze. Pozostajesz tlącą się iskrą potencjału, która być może nigdy nie zamieni się w płonące jasnym światłem ognisko.
Jesteś na to gotowy? Ja nie jestem.
5. Zaproś do swojego ogniska inne osoby
Kiedyś istniała teoria, że kiedy powiesz swoim najbliższym o tym, że zamierzasz rzucić palenie, to zrobisz to, bo w przeciwnym wypadku będzie ci wstyd. Najwidoczniej wstyd nie jest taki straszny, bo nie znam ani jednej osoby, na którą by to podziałało. Każda z nich ochoczo podejmowała zobowiązania, a później równie ochoczo pokazywała jak bardzo ma je gdzieś.
Tymczasem każdego dnia setki kobiet, które dowiadują się o tym, że są w ciąży, rzuca palenie z dnia na dzień. Dlaczego? Bo nie robią tego wyłącznie dla siebie. Liczy na nie ich dziecko, mąż i cała rodzina. Nawet jeśli włoży do ust papierosa, to jej mąż podejdzie i wyrwie jej go z ust. To jak system wspomagania, dzięki któremu nagle odwyk od nikotyny robi się tak łatwy jak przyrządzenie kakao.
Angażowanie innych w nasze cele, sprawia, że powstaje samonapędzająca się maszyna, w której wszyscy dążą do tego samego. Nawet jeśli niektórzy jej członkowie nie mają motywacji, to inni zmuszą ich do wykonywania zadań, a jeśli nawet nie, to przynajmniej sami będą wykonywać własne. I to działa zawsze, bo zdecydowanie łatwiej zatrzymać jednego nawet najsilniejszego człowieka niż dużą grupę przeciętniaków, tak samo jak łatwiej zgaśnie ognisko, o które dba tylko jedna osoba musząca czasem iść na siku niż takie, o które dba wiele osób.