Wiesz co? Lubię swoją strefę komfortu

utworzone przez | 14 Komentarze

Na powyższe zdjęcie obrazujące czym jest strefa komfortu natknąłem się przypadkiem. W pierwszej chwili pomyślałem: „Proste i fajne!”. Niestety chwilę później uświadomiłem sobie, że może jest to fajne i proste, ale przy okazji nieprawdziwe.

Strefa komfortu to obszar, w którym działasz i czujesz się kompetentny. Znasz jego wszystkie zakamarki i poruszając się w nim, nie odczuwasz stresu. Czy jest coś złego w tym, że w niej pozostajesz? Odpowiedź brzmi: „To zależy”.

Kiedy warto wychodzić ze swojej strefy komfortu?

Wyobraź sobie, że wiedziesz totalnie niesatysfakcjonujące życie. Zarabiasz niewiele i pracujesz w branży, w której nie możesz się rozwinąć. Jedyną zaletą tej sytuacji jest to, że wiesz, że nie będzie gorzej. Nic cię nie zaskoczy. Jest źle, ale stabilnie.

Zmiana takiej sytuacji zawsze będzie wymagać od ciebie rozpoczęcia robienia nowych rzeczy i przekraczania granic. Często będą to zajęcia, które będą dla ciebie nieprzyjemne, ale jednocześnie koniecznie. Przyjemnie możesz się co najwyżej łudzić, że coś w twoim życiu samo się zmieni, ale samo nic się nie dzieje. Naczynia same się nie zmywają. Pieniądze same się nie zarabiają. Kompetencje nie wchodzą same do twojego mózgu. Oznacza to, że w tej sytuacji wyjście ze swojej strefy komfortu to taka sama konieczność, jak wyskoczenie z tonącego statku do oceanu.

To jednak nie znaczy, że opuszczanie strefy komfortu zawsze ma sens.

Nie stajesz się najlepszy, dzięki opuszczaniu strefy komfortu

Jeśli popatrzysz na osoby wybitne albo chociaż ponadprzeciętne w jakiejś dziedzinie, to zauważysz jedną rzecz – nie stały się takie, dzięki skakaniu z kwiatka na kwiatek. To ich strefa komfortu była miejscem, na którym się koncentrowali i robili to na tyle dobrze, że stali się wybitni.

Wbrew tytułowemu zdjęciu, magia dzieje się w momencie, w którym robisz to, w czym jesteś najlepszy, a nie kiedy usiłujesz robić coś, czego nie umiesz. Nikt zdrowy na umyśle, nie powie, że mistrz świata w podnoszeniu ciężarów, powinien przestać to robić, wyjść poza strefę komfortu i zapisać się na podstawowy kurs baletu. Warren Buffett pewnie mógłby brać lekcje śpiewu, podczas których stresowałby się i czuł „nie na miejscu”, a wciąż nie stałby się dzięki temu lepszym człowiekiem.

Ja też radzę sobie bez całkowania, kopania piłki albo malowania graffiti, ale dążę do tego, żeby być najlepszym w tworzeniu treści, relacjach międzyludzkich i prowadzeniu projektów internetowych.

Mówienie o wychodzeniu ze strefy komfortu brzmi tak, jakbyś musiał umieć wszystko i ciągle uczyć się nowych rzeczy. Tymczasem często trzeba robić to, co dotychczas, tylko że lepiej. Raczej stawać się specjalistą, niż kimś, kto jest dobry tylko w próbowaniu czegoś nowego.

To nie jest nawoływanie do siedzenia na tyłku

Uczenie się nowych rzeczy jest super, ale wiem z doświadczenia, że najszybsze postępy robi się, wykorzystując to, co umie się już teraz. Rozwijając swoje umiejętności. Taką technikę nazywam: „jedna noga w strefie komfortu, druga poza nią”. Zamiast wychodzić całkiem poza strefę komfortu i narażać się na frustrację, poszerzasz tą, którą już masz, w całkowicie naturalny, przyjemny sposób. Mniej więcej wygląda to tak: chcesz zabrać dziewczynę na randkę, ale nie lubisz hałaśliwej muzyki w pubach, bo czujesz się tam źle. Za to lubisz robić zdjęcia. Żeby wyjść spoza strefy komfortu, możesz iść do pubu i źle się bawić, z nadzieją że po kilkunastu wyjściach przywykniesz, ale przecież możesz zaprosić ją też do swojej strefy komfortu, i robiąc to w czym jesteś najlepszy, bawić się dobrze już teraz.

To taki specyficzny macgayveryzm polegający na skleceniu czegoś nowego z tego co się ma pod ręką. Polega na używaniu znanych umiejętności, w innych, często niekomfortowych okolicznościach. Robię tak od lat. Sukcesywnie ignoruję swoje braki, a robię to w czym czuję się dobrze. Nie przeszkadza mi to, bo robię to coraz lepiej, w coraz większej skali, a gdzieś przypadkiem, po drodze moje braki przestają istnieć. Ot tak, same z siebie.

Dlatego mam zasadę: robię to, z czym się czuję dobrze i komfortowo, a nowe rzeczy zaczynam kiedy wiem, że wtedy będę się czuł jeszcze lepiej. Z jednego powodu – bo wierzę w poszerzanie strefy komfortu, a nie jej opuszczanie.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.

Subscribe
Powiadom o
guest

14 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments