Kilka lat temu poznałem dziewczynę, która miała wszystko, czego mogłem oczekiwać. Oczekiwania mam spore, więc skończyła dobre studia i miała ambitną pracę. Ubierała się szykownie i lubiła sukienki, a że miała idealnie zgrabne nogi, to bardzo mi się to podobało. W weekendy jeździła ze znajomymi na wypady rowerowe, a w wolnych chwilach czytała.
Można byłoby pomyśleć, że była ideałem. Potwierdzało to również nasze kolejne spotkanie. Najpierw ponabijaliśmy się ze stylu w jakim zostało napisanych „50 twarzy Greya”, a później wymieniliśmy po pół tuzina szczerych komplementów. Trwało to pół godziny. Niestety następne półtorej godziny upłynęło na tym, że ona mówiła, że ma za małe piersi i że jej celem jest odłożyć pieniądze na ich powiększenie. W odpowiedzi na to ja mówiłem, że to nieprawda, a ona głucha na moje argumenty podawała adresy klinik, które mają najlepsze opinie.
To było tak surrealistyczne doświadczenie, że Salvador Dali byłby wniebowzięty. Mnie natomiast przekonało, że możesz być Wenus z Milo (ale wiesz, z ramionami. Ramiona są fajne), a i tak może to być dla ciebie za mało. Zwłaszcza jeśli jesteś kobietą, bo to wy martwicie się swoim wyglądem częściej.
Mężczyzn uczy się, żeby czerpali swoje samopoczucie z osiągnięć. Kobiety wciąż sądzą, że ich wartość bierze się z tego, jak wyglądają. Według nich atrakcyjność to właściwie to samo co fryzura+makijaż+odpowiednia waga. Kończy się to tym, że kobiety potrafią się z kimś spotykać, a kiedy przychodzi do seksu, to nie myślą: „Łał, ale super!”. Paraliżuje je za to pytanie czy dobrze wyglądają, tak jakby od tego jak leży na nich bielizna z Intimissimi, zależało to czy zostaną wyśmiane lub odrzucone.
Nie ma rzeczy, których nie lubię równie bardzo, jak koślawych i szkodliwych przekonań, więc wyjaśnijmy sobie kilka rzeczy.
.
1. Nie żyjemy wyłącznie w świecie audiowizualnym
Co prawda w mediach niepodzielnie króluje wideo i słowo mówione. Aplikacje randkowe bazują na kryterium wyglądu, które odbija się także na polityce (pamiętacie jak niedawno Andrzej Saramonowicz postulował niedawno, żeby głos w wyborach oddać na ładniejszego?). Jeśli chcesz zmienić swoje życie, to pierwsza porada jaką usłyszysz, to że może warto zacząć chodzić na siłownię albo zmienić fryzjera. Bez względu czy ma się dwadzieścia, czterdzieści czy pięćdziesiąt lat, podejmuje się działania, żeby spowolnić starzenie się, a w pewnym momencie urodziny przestają być powodem do świętowania.
Patrząc na to, łatwo ulec przekonaniu, że to, jaką będziesz osobą i co będziesz mieć, zależy w 90% od tego jak wyglądasz. Dobra wiadomość jest taka, że to tylko złudzenie. Ludzie są zdecydowanie bardziej wielowymiarowi. Mogą zachwycać się pięknem (w końcu ludzkość robi to od zawsze), ale jednocześnie cenią sobie też cechy charakteru, które są unikalne i porywające. Wielokrotnie podobały mi się kobiety spoza ścisłego kanonu atrakcyjności, tylko dlatego, że były piekielnie inteligentne, intrygujące albo pewne siebie. Wiem, że nie jestem wyjątkiem.
.
2. Mężczyźni widzą atrakcyjność inaczej
Kiedyś przeprowadzano doświadczenie, w którym grupa mężczyzn i grupa kobiet miały zaznaczać najbardziej atrakcyjne kobiece sylwetki. Zaskakujące jest to, że obie grupy wybierały zupełnie inne typy. Ideał według kobiet był dużo bardziej wyśrubowany. Regularnie wskazywały, że idealna waga jest niższa, niż ta, jaką same miały. Dodatkowo, idealna według nich waga, nie trafiała w gust mężczyzn, którzy woleli, żeby kobiety nie były tak wychudzone.
Wniosek jest taki – faceci oczekują od kobiet mniej, niż te oczekują od samych siebie. Widać to doskonale w każdym spotkaniu, w którym bierze udział kilka par. Wystarczy, że jakaś kobieta powie, że chce sobie zrobić sztuczne rzęsy, a faceci zapytają: „Ale po co? Przecież teraz jest w porządku”. To co dla kobiet jest uatrakcyjnieniem, dla dużej części mężczyzn jest już oszpecaniem.
Oznacza to, że jeśli trafiacie do sypialni, to jesteś dla niego wystarczająco atrakcyjna. Kropka. Naprawdę chcesz swoimi wątpliwościami przekonywać go, że ma słaby gust?
.
3. Nikt nie jest doskonały
Pewnie masz tu fałdkę, a tam znamię. Albo jedną pierś większą niż drugą. Albo tyle pieprzyków, że można byłoby na tobie rysować gwiezdne konstelacje. Tylko że to znaczy mniej więcej tyle, że jesteś człowiekiem. To super, że chcemy być lepsi i bliżsi perfekcji, ale zawsze trzeba pamiętać o tym, że „nieidealne”, nie znaczy „bez wartości”. To po pierwsze. A po drugie, mężczyźni też nie są idealni i też się stresują przed seksem.
.
4. Od seksu, zwłaszcza pierwszego, zależy niewiele
Z pierwszym seksem jest jak ze świętami Bożego Narodzenia. Szykujesz się na nie od początku listopada, patrzysz na choinki, wprawiasz się w świąteczny nastrój, a w kulminacyjnym momencie w pocie czoła kupujesz prezenty i przygotowujesz kilkanaście wyrafinowanych potraw. Następnie święta przychodzą i jesteś tak zmęczona, że nawet się nimi nie cieszysz, a po wszystkim pytasz: „I co? To już koniec?”.
Z seksem jest bardzo podobnie. To tylko niewielka i naturalna część poznawania się. Nie zależy od tego nie tylko ocalenie świata, ale nawet dalszy rozwój znajomości. Nie znam faceta, który naprawdę lubiłby dziewczynę, a ze względu na seks, który nie był idealny, wykasował jej numer telefonu. To się zwyczajnie nie zdarza, bo ludzie potrzebują się dotrzeć, zrozumieć i lepiej poznać. Natomiast jeśli ktoś po seksie zachowuje się jakby porwał go meksykański kartel narkotykowy, to tylko dlatego, że od początku nie był zainteresowany niczym więcej. Ciesz się, że oszczędza ci czas.
.
5. Martwienie się jeszcze nikomu nie pomogło
W „Moście szpiegów” prawnik James Donovan ma przeprowadzić wymianę szpiegów. Żeby Sowieci oddali schwytanego amerykańskiego pilota, Amerykanie muszą przekazać radzieckiego agenta Rudolfa Abla. Dla tego ostatniego oznacza to powrót do ZSRR i niemal automatyczną karę śmierci. Pomimo to, pozostaje wyjątkowo pogodny. Donovan w końcu się go pyta:
– W ogóle Cię to nie martwi?!
– A czy to pomoże? – odpowiada Abel.
To jedno z tych zachowań, które warto przeszczepić do swojego codziennego życia. Jeśli nie masz na coś wpływu, to martwienie się może ci tylko zaszkodzić. Wiesz dlaczego? Bo najczęściej martwimy się rzeczami, które się nie wydarzą, a zamartwianie się, tylko odbierze nam szczęście.
Jeśli jednak koniecznie chcesz się czymś martwić, to zanim trafisz z kimś do sypialni, martw się, czy spotykasz się z dojrzałym facetem. Takim, który wie czego chce, rozumie że każdy jest człowiekiem oraz ma świadomość, że tylko najgorszy chuj może wykorzystać tak intymną sytuację, do podkopania czyjegoś poczucia własnej wartości.
Jak już to zrobisz, to nie będziesz musiała się niczym przejmować, bo najgorsze, co będzie mogło cię spotkać, to brak orgazmu.