Związek jest idealny tylko w tym krótkim momencie, kiedy masz wrażenie, że Amorek przestał się bawić w zwykłe strzały i wymierzył w was rakietę dalekiego zasięgu.
Na chwilę świat zawęża się tylko do was, czas zwalnia i nic innego się nie liczy.
Oczywiście to trwa moment.
Później zaczynają się typowe i mniej typowe tarcia. Dostajesz sprzeczne sygnały i właściwie nie wiesz na czym stoisz. Złości cię, że druga osoba ma zupełnie inny stosunek do pieniędzy niż ty. Ktoś, kto miał być ci najbliższy na świecie żartuje sobie z ciebie albo nie okazuje ci szacunku. Kiedy uprawiacie seks jest miło, ale każdy twój orgazm jest udawany. Niestety ty chcesz mówić o swoim seksie, że był świetny, a nie tylko „miły”.
Co w takich sytuacjach robisz? Nie wiem, ale są duże szanse, że zaciskasz zęby. Martwisz się, że ktoś cię nie zrozumie albo nie zaakceptuje twoich potrzeb. Udajesz, że pasują ci zachowania, których nienawidzisz. Myślisz sobie: „Poczekam, to na pewno samo się rozwiąże”. Boisz się kogoś urazić, więc wybierasz unikanie problemów.
I jeśli chcesz wiedzieć dlaczego ludzie mają związki, w których czują się jak zamknięci w klatce, to dzieje się tak z tego powodu.
Wiem, że konfrontowanie się z problemami może wydawać się trudne, ale to najlepsza rzecz, jaką możesz dla siebie zrobić, bo dzięki temu:
Budujesz lepszą relację
Znam ludzi, którzy wypowiedzenie zdania: „To mi nie pasuje” albo „Czuję się tak i tak” traktują tak, jakby było to wzięcie pięciokilowego młota i rozpoczęcie demolki swojego związku.
W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Poruszasz trudne tematy, bo chcesz żebyście się lepiej rozumieli. To jak wysypywanie obcierających cię kamyków z butów. Nie robisz tego po to, żeby psuć radość ze spaceru, tylko po to, żeby wygodniej wam się razem szło.
Udawanie, że nic ci nie przeszkadza prowadzi tylko do tego, że zaczynasz nienawidzić osoby, z którą jesteś, a później bez ostrzeżenia wybuchasz i jak Krzysztof Kowalewski popełniasz fatalne przejęzyczenie.
Dbasz o swoje potrzeby
Wśród najmniej mądrych przekonań zaszczytne miejsce zajmuje opinia, że jak powiesz komuś, czego chcesz, to jest to mniej warte, niż gdybyś dostał/a to bez mówienia. Ewentualnie stwierdzenie: „Gdybyśmy byli sobie naprawdę bliscy, to nie musielibyśmy rozmawiać o takich rzeczach.”
Tylko że to tak nie działa. Nasza psychika jest tak skomplikowana, że zgłębiasz ją pół życia i wciąż siebie w pełni nie rozumiesz. Gdyby było inaczej, nie musieliby istnieć terapeuci i coachowie, a wszyscy badacze straciliby pracę.
Jeśli masz więc jakieś racjonalne, ale niezaspokojone potrzeby, to masz obowiązek o nich mówić, bo naprawdę myślisz, że ktoś odgadnie czego potrzebujesz? Nawet jeśli będzie miał najlepsze chęci, wiedzę i do tego kupi szklaną kulę od Cyganki, to szanse będą marne. Ty dosłownie siedzisz w swojej głowie, a często twoje emocje są dla ciebie zagadką.
Twoja otwartość daje dobry przykład
Istnieje dosłownie tona badań dotyczących tego, jak na siebie wzajemnie wpływamy. Jeśli na studiach będziesz mieć współlokatora, który nie wylewa alkoholu za kołnierz, to będziesz nie tylko pił więcej, ale też będziesz miał średnią ocen niższą od 0,25 do całego stopnia. Jeśli dowiesz się, że większość gości w hotelu używa ręczników przez więcej niż dobę, to też będziesz prosił o ich wymianę rzadziej. Być może jeśli wejdziesz między wrony to wcale nie musisz krakać jak one, ale i tak będziesz to robić.
Dlatego tak ważne jest to, jaką osobą jesteś w związku. Jeśli komunikujesz się w sposób szczery, otwarty i spokojny, to pokazujesz, jak w waszej relacji można załatwiać sprawy. Udowadniasz, że nie musicie być jedną z tych par, które o rozwiązaniach swoich problemów rozmawiają z każdym, ale nie ze sobą. Że nie musicie robić podchodów i wysyłać znaków dymnych, żeby druga osoba domyśliła się w czym rzecz, a później wkurwiać się, że oczywiście domyśliła się źle.
Unikasz związków bez przyszłości
Na koniec, mogę sobie mówić o zaletach rozmawiania roztaczając przed tobą widoki cudownego związku, w którym jesteście sobie bliscy i czujecie się zrozumiani. Tylko że zaraz pojawia się pytanie: „A co jeśli tak się nie stanie? Co jeśli on czy ona się obrazi, odejdzie, trzaśnie drzwiami albo powie mi prawdę, której nie chcę słyszeć? Czy to nie zaboli?”.
Zaboli, ale też oszczędzi ci czas, bo dostajesz w ten sposób informację, że w tym związku marnujesz swój czas. Bo czy naprawdę chcesz być z kimś, kto tylko ucieka zamiast pogadać? I co później, będziecie tak ze sobą nie rozmawiać przez kolejne 40 lat? Czy chcesz być z osobą, która zamiast cię wysłuchać i spróbować zrozumieć, ma cię gdzieś? Czy to jest jakikolwiek fundament, na którym można tworzyć relację? A może marzy ci się być w związku tak słabym i chwiejnym, że rozsypie się od jednej ważnej rozmowy?
Widzisz, ludzie są różni. Nie wszyscy są w stanie dać ci to, czego potrzebujesz. Będąc z nimi możesz się z tym pogodzić albo szarpać, ale nie zmieni to tego, że wciąż będziecie jak para, która próbuje się przykryć dziecięcym kocykiem – dla wszystkich go nie wystarczy. Im wcześniej się tego dowiesz, tym lepiej, bo dzięki temu szybciej znajdziesz kogoś, kto okaże ci tyle uczuć, ile potrzebujesz.
* * *
Można dyskutować o tym, w jaki sposób rozmawiać, jak ćwiczyć emaptię czy jakich technik używać, żeby być lepiej zrozumianym, ale pewne jest to, że trudne rozmowy prowadzą do łatwiejszego życia i klarownych sytuacji.
Dlatego skończ z odkładaniem rozmów tak długo, aż będzie się z ciebie ulewać.
Przestań sobie wmawiać, że związek, w którym czujesz ciągłą niepewność i który jest w stanie rozbić jedna rozmowa to coś dla ciebie.
Daruj sobie czekanie na to aż ktoś się domyśli.
Wyjdź z tej krainy niepewności i niedopowiedzeń, w której urządzają się inne pary.
Zamiast tego zrób jedno – zacznij mówić i daj sobie szansę na to, żeby rozumieć się z drugą osobą lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej i być z nią bliżej, niż z kimkolwiek innym.