Niewykluczone, że symbolem naszych czasów będzie samotna kobieta. Taka, która bardzo chce być z kimś być, ale nie ma z kim.

Pisałem już, że czasem jest to wina samych kobiet Dlaczego współczesna kobieta nie potrafi ułożyć sobie związku?

Czasem jest to wina tego, że nikt nas nie uczy bycia w związkach Nie jesteśmy przygotowani na trwałe związki

W dużej mierze jest to kwestią tego, że zmienił się cały system dobierania się w pary Supermarket z partnerami. Dlaczego bycie z kimś stało się tak trudne?

Dzisiaj napiszę o jeszcze jednym czynniku. Jest nim ścieranie się oczekiwań, jakie mamy względem siebie, z tym, jak zmienił się świat.

Dawne status quo

Przed rewolucjami społecznymi ostatnich kilkudziesięciu lat, role mężczyzn i kobiet były ściśle określone.

Mężczyźni wiedzieli, że mają być zaradni, silni i odpowiedzialni, bo od tego zależała ich atrakcyjność.

Kobiety wiedziały, że jeśli chcą mieć szanse na przyzwoitego faceta powinny traktować swoje dziewictwo jak świętego Graala, swoją buzię jak cudowny obraz, a przy okazji nauczyć się gotować, być wierne i wyrozumiałe.

Bardzo często problemem nie było nawet poszukiwanie partnera, bo załatwiali to rodzice. Jedni z moich dziadków poznali się w trakcie negocjacji handlowych. Już nie pamiętam ile dziadek zaoferował świń i worków pszenicy, ale po trzech spotkaniach ustalili datę ślubu. Mówi się, że wtedy rzeczy się naprawiało, a nie wyrzucało, a ludzie byli ze sobą na dobre i na złe. Na dobre i na złe dosłownie, bo nawet jeśli trafiło się na wyjątkowego chama, to ewentualne rozstanie oznaczało, że ksiądz powiedziałby z ambony, że ona jest ladacznicą, ojciec by ją wydziedziczył, a dzieci prawdopodobnie byłyby wytykane palcami.

Role życiowe ruszyły z miejsca

Oczywiście w przypadku kobiet, bo role przypisane mężczyznom praktycznie się nie zmieniły. On wciąż ma być silny, mieć zarost i być największą rybą w stawie, posiadaczem dobrego samochodu i biura z sekretarką.

W przypadku kobiet każde słowo „musisz” zastąpiło słowo „możesz”. Kobieta już nie musi być dziewicą, nie musi być grzeczna i właściwie lepiej żeby nie była. Gotować może tylko to, co przed chwilą było w proszku. Nie musi lubić dzieci i może wspinać się po szczeblach kariery i zdobywać wykształcenie. To jest super, bo kobiety robią to zaskakująco dobrze.

Doskonale udowadniają to dane statystyczne. Wynika z nich, że kobiety lepiej się uczą, częściej kończą studia i niewykluczone, że lepiej pracują. Od 2007 roku wśród osób, które straciły pracę, 80% to mężczyźni.

Oczekiwania zostały te same

Problem ze zmianami kulturowymi jest taki sam jak z ewolucją. Możemy w miesiąc nauczyć się obsługi nowego urządzenia, ale genetycznie jesteśmy tacy sami, jak nasi przodkowie z XV wieku. To samo dotyczy kultury. Malcolm Gladwell w książce „Poza schematem” opisał historię miasteczka Harlan w Kentucky. W XIX wieku Harlan zamieszkiwali potomkowie pasterzy, których przetrwanie zależało od szacunku. Musieli wzbudzać go na tyle dużo, żeby nikt nie odważył się ukraść ich stada. Doprowadziło to do powstania „kultury honoru”. Jej centralną częścią był szacunek, a na najdrobniejsze naruszenie honoru reagowano agresją. We współczesnych badaniach okazało się, że potomkowie tych osób, chociaż nie czuli się nosicielami tego dziedzictwa kulturowego, to zachowywali się identycznie, co ich przodkowie.

Dokładnie to samo widać w relacjach. Żyjemy inaczej niż nasi przodkowie z XIX wieku, ale oczekiwania mamy względem siebie bardzo podobne. Mężczyźni mogą opiekować się dziećmi i być pielęgniarzami w szpitalach, ale od kobiet oczekują podziwu i szacunku. Kobiety mogą pracować w szklanych wieżowcach i mówić o równouprawnieniu, ale wciąż chcą być z mężczyznami silnymi i zaradnymi. Z badań Helen Fisher wynika, że nawet kobiety, które osiągnęły duże sukcesy zawodowe, wciąż oczekują od partnerów jeszcze wyższej pozycji. Kobiety wciąż chcą facetów, których można nazwać „wodzami plemienia”. W naszej rzeczywistości oznacza to facetów na kierowniczych stanowiskach i szefów czegokolwiek.

Problem w tym, że jedna kobieta, która zostaje dyrektorem banku oznacza jednego mężczyznę, który już tym dyrektorem nie będzie. To sprawia, że wypada on z puli potencjalnych partnerów. Skutek jest taki, że wraz z rosnącą liczbą ogarniętych kobiet, maleje liczba facetów, którymi te kobiety mogłyby być zainteresowane.

Samotność kobiet wpisana na trwałe

Zaobserwowano, że w społecznościach, w których jest niewielu mężczyzn, kobiety są bardziej rozwiązłe, a mężczyźni mniej wierni. Obecnie widać oba te zjawiska, chociaż nominalnie mężczyzn jest tyle samo.

Po pierwsze, jeszcze nie tak dawno statystyczny mężczyzna uprawiał w ciągu swojego życia seks z siedmioma kobietami. Dzisiaj ciężko jest spotkać dwudziestopięciolatka, który ma tylko statystyczne wyniki, a jeszcze szmat czasu przed nim. Nie świadczy to raczej o wierności.

Po drugie, jeszcze czterdzieści lat temu rozsądnym powodem orzeczenia rozwodu było żądanie przez mężczyznę seksu oralnego. Dzisiaj nie trzeba go żądać – trzeba zrobić wielkie oczy, kiedy dziewczyna mimo trzech randek mówi: „Nie”.

Mniejsza ilość atrakcyjnych facetów, to dopiero początek problemów. Dawniej mężczyźni rywalizowali o kobiety. Dzisiaj każdy walczy o każdego.

Współczesny książę nie przyjedzie na białym koniu

Współczesny książę różni się od wcześniejszych tym, że ma wybór. Obecnego księcia nic nie ogranicza. Na jedną kobietę, która jest tylko ładna, przypadną dwie, które oprócz tego otworzą mu drzwi przy wtórze „Angel” Massive Attack ubrane wyłącznie w gorset i pończochy, a później kołysząc biodrami pójdą do kuchni po butelkę prosecco i najlepsze tagliatelle jakie kiedykolwiek jadł. Mając do wyboru dziewczynę, lepiej mieć tą z nic nie znaczącym dyplomem niż bez niego. Tą, która ma jakiekolwiek zainteresowania niż tą, która tylko dobiera kolor szminki do koloru bielizny. Tą, z którą czuje się dobrze nawet jak po dwóch latach hormony przestaną buzować niż z tą, której jesienna chandra trwa okrągły rok.

W praktyce oznacza to jedno – świat biernych kobiet minął. Posiadanie ładnej buzi przypomina mówienie: „Oto moje CV. Jest całkowicie puste, więc powinnam dostać swoją wymarzoną pracę.” Ostatnie księżniczki wzdychają w swoich wieżach.

Prawdopodobnie jeszcze nigdy nie było tylu samotnych kobiet oraz kobiet w związkach, ale wciąż narzekających na mężczyzn. Zdziwionych, że związki są piękne przez trzy miesiące, a późnej nagle się kończą, zaskoczonych ilością maminsynków bez prezerwatyw w portfelu, z których i tak by nie skorzystali. Przestraszonych, że ich życie osobiste zależy w pełni od nich i tego jakimi są osobami. Nie ma się co dziwić, bo też nigdy „samotna kobieta” nie była tak rozpowszechnionym gatunkiem, a „atrakcyjny mężczyzna” tak rzadkim.

Koszty wygranej

Jeśli wojna płci istnieje, to kobiety w niej wygrały. Zyskały zdecydowanie więcej od facetów. Jednak paradoksem tego zwycięstwa jest to, że im jesteście lepsze, tym mniej macie mężczyzn do wyboru. Im jest ich mniej, tym bardziej są wybredni. W praktyce – im lepiej sobie radzicie tym częściej okazuje się, że to wciąż za mało, żeby mieć udane życie osobiste. To koszty waszej wygranej.

To tekst bez puenty. Nie ma tu oskarżeń. To diagnoza tego, jak zmieniły się układy między płciami i z pewnością za jakiś czas się ustabilizują.

Jednak póki co, symbolem tej dekady powinna być samotna kobieta, stojąca w oknie wieżowca. Ma ona u swoich stóp całe miasto, ale obok siebie nie ma nikogo. 

Symbolem tej dekady powinien być mężczyzna, który wyhodował brzuszek i nigdy nie wyprowadził się od mamy. 

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.