Każdy ze związków, w którym byłem mógł się udać, ale tak się nie stało. Wszystkie moje partnerki starały się jak mogły, tylko że nie miały pojęcia jak kochać faceta. Kończyło się to tym, że one dawały mi coś, na co ja nie miałem żadnej ochoty. Ja z kolei byłem młody i głupi, więc zamiast powiedzieć im co powinny zmienić, wolałem milczeć.

Cóż, najwidoczniej nie tylko kobiety liczą na to, że ktoś się domyśli. Naprawiam to dzisiaj.

Jak kobiety okazują miłość i dlaczego robią to źle?

Kobiety nieźle radzą sobie w okazywaniu czułości. Niestety będąc w związkach nie wiedzą, jak pokazać swoją miłość albo wsparcie. Najczęściej też wybierają zły sposób, a odpowiedzialność za to ponoszą dwa fakty.

Fakt nr 1 jest taki, że żyjemy w świecie zafiksowanym na punkcie młodości, seksu i piękna. Biegamy licząc na to, że zabiegamy śmierć, sprawdzamy czy mamy już zmarszczki i łudzimy się, że jeśli tylko nie będziemy zakładać garniturów, to nigdy nie zamienimy się w swoich ojców. A kobiety? Nawet jeśli mówią, że wspaniale czują się w swoim ciele, to wciąż bez problemu poczują się brzydkie i bezwartościowe, bo obwód ud mogłyby mieć o dwa centymetry mniejszy.

Fakt nr 2 jest natomiast taki, że wierzą mediom w to, jak ważna jest sfera seksualna. Zakładają, że mężczyznom zależy tylko na seksie. Co więc robi kobieta, kiedy czuje, że jej związek zaczyna się sypać (a zawsze bezbłędnie to czuje)? Kupuje koronkową bieliznę, pucuje mieszkanie, przyrządza kolację i wyjątkowo w ten jeden wieczór chodzi po mieszkaniu w szpilkach bez względu na to czy porysuje parkiet czy nie. Co wtedy robi facet? Nic. Zjada kolację, całuje ją w czółko, przeprasza, że jest zmęczony i idzie spać, bo „jutro ma ważny dzień”.

Słyszysz ten huk? To dźwięk roztrzaskanego poczucia godności.

Tymczasem w pytaniu o to, jak kochać faceta, chodzi o coś zupełnie innego. Uczuć nie okazuje się tłuczeniem kotletów, pozycją 69 i noszeniem niewygodnych butów, a na pewno nie tylko nimi. Nawet nie dlatego, że to jest za mało fajne, ale dlatego, że są rzeczy znacznie ważniejsze.

I jest to generalizacja, nie odnosi się to do wszystkich, ale jeśli chcesz wiedzieć jak kochać faceta, to musisz wiedzieć, że dojrzałą miłość najlepiej okazuje się:

Po pierwsze, dając wsparcie

Banał, prawda?

Pewnie dlatego tak wiele osób o tym zapomina.

Wygląda to tak: facet ma kryzys. Dowolny. W pracy mu nie idzie, trzeba spłacać kredyt we frankach, nie staje mu albo po prostu ma przedłużające się przygnębienie. Wiesz w ilu przypadkach nie czuje wsparcia ze strony kobiety? Niemal zawsze i nie tylko ja tak uważam.

Paulina Hoffman napisała kiedyś: „Jest rozczarowany, zawiedziony, jego przełożony ma w dupie sytuację, która wydarzyła się między nim a drugim managerem, chodzi nerwowo po pokoju, kuchni. Oddycha ciężko. A ty tylko o tych kwiatach, że ich nie kupił, że zapomniał o mleku, a rezerwacja w kinie zaraz minie. I w dupie masz jego smutne, zatroskane oczy, dla ciebie to musi być macho.”

Kobiety lubią być bez przerwy w centrum świata. Chcą wiedzieć co się dzieje i wierzyć w to, że jej facet będzie zawsze jak James Bond. Tylko, że żaden z nich taki nie jest. Każdy ma złe dni i potrzebuje wtedy spokoju, a nie poczucia, że nie dość, że świat sprzysiągł się przeciwko niemu, to jeszcze musi przejmować się tobą. Ty z kolei koniecznie chcesz wiedzieć co się stało w chwili kiedy powinnaś tylko być.

Po drugie, dbając o siebie, dbasz o niego

Rzadko spotyka się osoby, które myślą o sobie jak o części całości. Zamiast tego toniemy w słowach ja, mi, moje, dla mnie, mój problem. Kiedy kogoś widuje się codziennie to już nie ma się własnych problemów – wszystkie stają się wspólne.

Wszyscy słyszeli, że jesteśmy wypadkową pięciu osób, z którymi się spotykamy. To nie jest psychologiczna ciekawostka tylko fakt. W kontekście związku oznacza to, że zaniedbując siebie i długotrwale nie rozwiązując problemów, które ciebie dotyczą, nie tylko robisz sobie źle, ale też wpływasz w ten sposób na swoich najbliższych.

Jeśli ty jesz śmieciowe żarcie to zwiększasz szanse na to, że on też zacznie je jeść. Jeśli nie dbasz o swój wygląd, to nie tylko rezygnujesz z ważnego dla siebie atutu. Dodatkowo sprawiasz, że on nie widzi sensu, żeby o siebie dbać. Jeśli używasz impulsywnie swoich pięciu kart kredytowych, to odbije się to też na jego finansach.

Bliscy ludzie się do siebie dopasowują. Jeśli więc sobie odpuszczasz, to on też sobie folguje. W tej sytuacji będzie wam ze sobą dobrze przez miesiąc, może przez rok, ale w końcu dojdzie do wniosku, że stał się osobą, którą nie chciał być. Powie, że problem tkwi w nim, a nie w tobie. Wspomni, że czuje marazm i że coś ciągnie go w dół. Wtedy odejdzie.

Po trzecie, nie wyolbrzymiając drobiazgów

Są kobiety (mężczyźni też, ale to nie o ich zachowaniach jest ten artykuł) – i wcale nie jest ich mało, które patrząc na związek i swojego faceta, skupiają się raczej na tym, czego im brakuje w relacji, niż na tym, co druga osoba dla nich robi. Mają w swojej głowie dwie listy: pierwszą z tytułem „To działa w naszym związku” i drugą zatytułowaną „To może być lepsze”, ale mówią tylko o tej drugiej. O tym 1% rzeczy, które dałoby się poprawić.

Niestety taka postawa przynosi więcej negatywnych skutków dla relacji, niż przypuszczasz.

Nie jesteś w stanie mieć dwóch różnych uczuć w tym samym czasie. Kiedy więc wybierasz skupianie się na brakach, to konsekwentnie budujesz w sobie rozczarowanie tym związkiem, a nie poczucie wdzięczności. I co najważniejsze, robisz to niezależnie od faktycznego wyglądu związku.

Ma to też swoje konsekwencje po stronie zachowań partnera. Kiedy nie zauważasz i nie dostrzegasz cudzych wysiłków, to druga osoba nie wie, że to ma dla ciebie znaczenie, więc przestaje to robić. To dlatego w tak wielu stałych związkach padają pretensje w stylu: „Kiedyś zabierałeś mnie na spontaniczne randki” oraz odpowiedzi: „A ty zakładałaś seksowną bieliznę”.

Na koniec, odbija się to na relacji. Nie czuje się już, że ma się w drugiej osobie swojego sojusznika. Ani, że warto się starać. Ani, że jest się dla kogoś wystarczającym. Zostaje tam tylko rozczarowanie.

Jestem świadomy, że łatwo odebrać to jako zachęcanie do zakopywania problemów udawania, że wszystko jest cudownie. Nie o to chodzi. Po prostu warto traktować drobiazgi jak drobiazgi. Jeśli pasuje ci 99% rzeczy, ale mówisz tylko o tym jednym procencie, który mógłby być lepszy, to bombardujesz go negatywną energią. Tylko czy w kontekście waszego całego związku ten 1% zasługuje na 99% uwagi? 

Po czwarte, nie psując dobrego wrażenia

Większość osób mówi, że bez zaufania nie ma dla nich związku, a jednocześnie nie ma oporów przed sprawdzeniem co w cudzym telefonie piszczy.

To nie jest domena kobiet. To domena osób, które tak długo były przekonywane, że są beznadziejne, że w końcu uznały, że to wszystko prawda. Chodzą z ziejącą w nich czarną dziurą, która wsysa wszystko co dobre. Nie wierzą, że dla kogoś mogą być wystarczające i nie patrzą co dobrego wnoszą w życie innych osób. Zamiast tego lustrują konkurencję i widzą, że inne kobiety mają ładniejszą opaleniznę, dłuższe nogi i lepszą pracę. Wtedy już nie ma wolności, uśmiechania się i szczęścia, a zamiast tego zaczyna się ograniczanie jego wolności i wzbudzanie poczucia winy, żeby nie odszedł.

Wiem, że zdarzają się faceci, których najłatwiej można określić mianem skurwysynów. Tylko że zdarzają się ekstremalnie rzadko. Ciężko to kobietom zaakceptować, ale jeśli ktoś z tobą jest, to nie tylko toleruje to kim jesteś. Oznacza to także, że zauważył w tobie też coś więcej niż rozmiar piersi i autentycznie ciebie polubił. Tego wystarczy nie zepsuć. Przestań więc budować w sobie przekonanie, że nie jesteś wystarczająco dobra, bo któregoś dnia go do tego przekonasz.

Po piąte, uczestnicząc w jego życiu

Jest wiele kobiet, które pasję, cele i plany faceta traktują jak swoją konkurencję. Wtedy krzywo patrzą na to, że on dużo pracuje i poświęca się czemuś w 100%, bo wielu kobietom nie chodzi w związku o miłość, ale o poczucie kontroli. Z tego powodu nie cieszą się, że facet wychodzi upolować metaforycznego mamuta. Zamiast tego cichutko płaczą i mówią: „Na co nam ten mamut? Nie możesz zostać w domu?”.

To nie działa, bo każdy chce się realizować. Konkurowanie z jego projektami o uwagę jest równie absurdalne, co tekst z jego strony: „Nie możesz studiować, bo ktoś musi mi robić kanapki”. W dojrzałym związku trzeba się cieszyć z tego, że ktoś się realizuje i w tym uczestniczyć, a nie kogoś blokować. Pójść razem na zlot, podrzucić dodatkowe pomysły, szczerze ocenić albo zrobić razem burzę mózgów. Bez tego ciężko mówić o byciu partnerką.

Ma to szczególnie duże znaczenie kiedy jest się z facetem, który chce osiągnąć coś więcej, niż kupno mieszkania z kredytem na 30 lat. Zwykle wtedy nie spotyka się ze zrozumieniem, bo realizacja takich planów jest wyszywana niepokojem i słowami: „To się nie uda”. Te cztery słowa bolą najbardziej, kiedy słyszy się je od osoby, która powinna nas znać lepiej, niż inni.

Wiem o tym, bo nigdy nie interesowała mnie przeciętność. Wiesz ile moich partnerek we mnie wierzyło? Ani jedna. Robi to dopiero obecna.

Po szóste, pozwalając mu na dojrzałość

Są dwa typy kobiet – takie, które chcą wszystko zrobić za swojego faceta i takie, które zawsze uważają, że każdą rzecz potrafią zrobić lepiej. Chodzi o to, żeby nie być żadną z nich. Te pierwsze robią z mężczyzny małego, niezaradnego chłopca, któremu brakuje tylko zawiązanego śliniaczka na szyi. Te drugie tworzą zbuntowanego nastolatka, który mówi: „Jak wszystko robisz lepiej, to do czego jestem ci potrzebny?”.

Większość winy za to ponosi przekonanie, że innych trzeba traktować jakby byli z porcelany. Wychodząc z tego założenia chodzimy wokół innych na paluszkach, nie mówimy o swoich potrzebach i nie dajemy szczerego feedbacku. Zamiast karmić kogoś wiarą w to, że mu się uda, karmimy go tylko swoimi obawami o to, co się stanie, kiedy wszystko koncertowo runie.

Ostatnio krążył po sieci taki komiks:
– Jak pani to robi, że pani córka jest taka samodzielna?
– Pozwalam jej.

To samo dotyczy relacji w związku. Jak nie pozwolisz komuś na podejmowanie wyborów i nie zostawisz pola do wykazania się, to w najlepszym wypadku skończysz z nieszczęśliwym niewolnikiem zamiast z partnerem.

Po siódme, dając akceptację

Społeczeństwo w swoich trybikach mieli wszystkich na drobno. Kobiety jeszcze kiedy są dziewczynkami wpadają pomiędzy tryby: „Bądź grzeczną, cichą dziewczynką, która uważa seks za plugastwo”. Mężczyźni są pod obcasem konieczności bycia „prawdziwymi”. Prawdziwi mężczyźni kupują kwiaty, wchodzą w związki, zostają ojcami, kupują mieszkanie na kredyt, mają trzydniowy zarost i zawsze mają ochotę na seks, bo jeśli tego nie robią, to są chłopcami, którzy nie dorośli do poważnego związku. Co to oznacza? Bądź taki, jak mówią ci kobiety, bo inaczej stracisz swoją odznakę „prawdziwego faceta”.

Wiecie, czego mężczyznom brakuje w relacjach z kobietami? Ja wiem, bo słyszałem to wielokrotnie od nich. Poczucia, że są czymś więcej niż stereotypowym zestawem męskich cech.

To duże uogólnienie, ale bardzo często kobiety na widok mężczyzn uruchamiają wgrany wcześniej szablon myślenia: „Zależy mu tylko na seksie”, „Mężczyźni są silniejsi, niż kobiety”, „Faceci kłamią”. Wiesz co mówię, kiedy słyszę mężczyzn z analogiczną płytą? Zacznij poznawać kobiety takimi, jakimi są, a nie dopasowywać je do tych, ze swojej wyobraźni. To samo mam do powiedzenia tobie.

Nie ma prawdziwych mężczyzn i prawdziwych kobiet – są mężczyźni i kobiety. Nie pytaj więc o to, jak kochać faceta, tylko zacznij pytać, jak kochać akurat tego, z którym jesteś.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.