W pomysłach na to, jak przeżyć młodość ludzie dzielą się na dwie zasadnicze grupy. Pierwsza z nich mawia: „Baw się dopóki jesteś młody”. W drugiej jestem ja i mówię: „Jak jesteś młody to daj z siebie jak najwięcej, a będziesz mógł się bawić znacznie dłużej”.
I już wam mówię dlaczego to ja mam rację.
Według coachów i internetowej psychologii sukcesu, nigdy nie jest za późno, żeby zmienić swoje życie. To taki przyjemny slogan, który podpiera się zwykle przykładami dwóch gości, którzy stworzyli duże fast-foody. Pierwszym jest Ray Kroc, który w wieku 53 lat zamienił McDonald’s w firmę, którą znamy obecnie. Drugim jest Harland Sanders zwany „pułkownikiem”, który co prawda zaczął smażyć kurczaki w Kentucky w wieku 40 lat, ale swoją firmę rozwinął w KFC dopiero po tym jak skończył 65 lat.
Czy to prawda, że sukces nie ma ograniczeń wiekowych? Tak, ale jednocześnie jest to prawda, której ludzie mają w zwyczaju używać jako rozgrzeszenia dla marnowania czasu. Bo w imię czego masz się spinać, skoro nigdy nie jest za późno? Możesz odłożyć swoje plany na później, a na razie spędzać dni na rozkosznym lenistwie. Jeszcze masz czas poznać kogoś z kim spędzisz życie, żeby oszczędzać na mieszkanie, żeby się za siebie wziąć. Nic się nie stanie, jeśli na razie nie będziesz dbać o swoje zdrowie, a marzenia zamkniesz w szufladzie z napisem „Na później”, prawda?
Problem w tym, że nie zauważamy mijającego czasu.
W jednej chwili myślisz, że zawsze będziesz palił jointy z kumplami ze studiów, mając tyle samo możliwości, a w następnej widzisz siebie jak biegniesz na tramwaj, żeby nie spóźnić się do korpo.
Teraz jesteś królem imprez, mijają tygodnie i lata, aż w końcu w odruchu szczerości, rozglądasz się dookoła i zauważasz, że to ty jesteś tym śmiesznym starzejącym się gościem, który patrzy na studentki w wieku, w jakim mogłaby być jego córka, gdyby nie wiedział jak obsługiwać kondomy.
Niepostrzeżenie ulegamy przeterminowaniu, a plany stale przesuwają się w kierunku śmietnika. Przypominamy serki o długim terminie ważności do spożycia. Patrzysz, że masz jeszcze dwa miesiące, więc nie musisz ich od razu zjadać. Wstawiasz je do lodówki, a później o nich zapominasz. Kiedy w końcu jakimś cudem wyjmujesz je z lodówki, zastanawiasz się czy nie wezwać Sanepidu, żeby pomógł ci je zutylizować.
Różnica jest taka, że ludzie nie zapominają o marzeniach. Ludzie zapominają, że trzeba zacząć je realizować odpowiednio wcześniej. Przede wszystkim dlatego, że w sukcesach też działa procent składany.
Hokeiści i uczniowie
Procent składany to metoda oprocentowania, o której powiedziałbym, że zna ją każdy, ale kiedyś wrzuciłem na facebooka wywiad z twórcą 4F pod oficjalnym tytułem: „Jak zbudowałem markę 4F?” po czym dostałem odpowiedzi: „Ty Volant to jesteś niezły gość!”. Owszem, jestem, ale 4F nie stworzyłem. To nauczyło mnie, że lepiej nie zakładać, że ktoś coś wie. Dlatego wyjaśniam, że procent składany to taka metoda oprocentowania, w której odsetki ulegają kapitalizacji (np. co roku) i następnie „produkują” kolejne odsetki. W długiej perspektywie odsetki od odsetek wielokrotnie przewyższają wartość wpłaconego kapitału, a stosunkowo niewielkie wpłacone kwoty, przynoszą duże zyski. Warunek jest jeden – trzeba zrobić to wystarczająco wcześnie.
Zjawisko to zachodzi również w naszych życiach. Malcolm Gladwell nazywa je „przewagą początkową”.
Analizując biografie światowej sławy hokeistów zauważył, że najwięcej z nich urodziło się od stycznia do marca, a zawodowi zawodnicy urodzeni np. w ostatnim kwartale roku, należą do rzadkości. Oczywiście nie oznacza to, że w styczniu rodzą się bardziej utalentowani zawodnicy. Przyczyna ich sukcesu jest prozaiczna – osoba urodzona w styczniu jest w praktyce o niemal dwanaście miesięcy starsza od tej urodzonej w grudniu. W przypadku dzieci, a wtedy zaczyna się karierę, jest to przepaść. Starsze osoby są większe, silniejsze i mają lepszą koordynację ruchową, więc częściej wybiera się je do zespołów uznając je za najlepiej rokujące. To stwierdzenie jest odpowiednikiem grudki śniegu zrzuconej na łagodne zbocze góry, która po pewnym czasie zamienia się w kulę śnieżną. To dzięki temu poświęca się tym dzieciakom więcej czasu, daje im się więcej porad i indywidualnych lekcji oraz dba o to, żeby nie wpadli w nieodpowiednie towarzystwo, które odciągnie ich od treningów.
Po latach stwierdza się, że ci hokeiści byli skazani na sukces. Na sukces, którego mogli nie odnieść gdyby urodzili się na przykład w grudniu.
To samo zjawisko widać w badaniach przeprowadzonych przez psychologa z Harvardu Roberta Rosenthala i Leonore Jacobson – wówczas będącej dyrektorem jednej ze szkół podstawowych w San Fransisco. W tym eksperymencie uczniowie osiemnastu klas wykonali harwardzki test zdolności poznawczych. Dzięki niemu możliwe było ocenienie ich umiejętności werbalnych oraz logicznego myślenia. Na tej podstawie u ok. 20% uczniów stwierdzono „wyjątkowo szybki wzrost poziomu umysłowego” w nadchodzącym roku szkolnym, nawet jeśli obecnie nic go nie zapowiadało. Wyniki przekazano nauczycielom. Okazało się, że prognozy były wyjątkowo trafne, bo to właśnie ci uczniowie wykazali większą poprawę niż reszta klasy. Średni wzrost ilorazu inteligencji wynosił 8 punktów, ale oni zyskali 12. Niektórzy uzyskali w ciągu jednego roku 50% wzrost poziomu umysłowego. Dwa lata później wciąż wysuwali się na prowadzenie. A teraz zaskakujący zwrot akcji – ci uczniowie zostali wybrani losowo, a celem badania było sprawdzenie co się dzieje, kiedy nauczyciele są przekonani, że uczą kogoś wyjątkowo zdolnego. Różnica pomiędzy tymi 20% uczniów a pozostałymi istniała tylko w głowie nauczycieli.
Jaki jest twój kapitał?
Możesz nie być hokeistą ani uczniem, ale to nie zmienia tego, że wciąż kolejne osiągnięcia bazują na poprzednich. Nie rodzą się w próżni, ani z niczego. Tak tylko urodził się Jezus, ale pojawienie się po jego narodzinach trzech gości z prezentami też każe powątpiewać w tę wersję wydarzeń.
W pewnym momencie ludzie dają ci szansę nie na podstawie tego, co możesz zrobić, ale kierując się tym co ZROBIŁEŚ do tej pory. Jak zrobiłeś mało to dają ci jeszcze mniej, a jak dużo, to jeszcze więcej. Im większy kapitał zgromadzisz na starcie, tym większe korzyści odniesiesz w przyszłości.
Jeden z moich przyjaciół zaczął pracę bezpośrednio po maturze i studiował zaocznie. Był najmłodszym pracownikiem w całym oddziale międzynarodowej korporacji. Wysyłano go na szkolenia, o których osoby po studiach często jeszcze nie słyszały. Dziś dostaje szanse, które są efektem zgromadzonego przez niego wcześniej kapitału.
Ulubiony przez internetowych guru Ray Kroc nie odniósłby sukcesu w budowie sieci franczyzowej, gdyby wcześniej nie miał doświadczenia w sprzedaży.
Nigdy nie założyłbym tego bloga, a z pewnością nie czytałoby go więcej niż 1000 osób, gdybym w chwili jego startu nie miał pięciu lat amatorskiego doświadczenia w pisaniu. Gdyby nie blog, nie napisałbym żadnej książki. Gdyby nie książki, to nie wypowiadałbym się jako ekspert w artykułach prasowych i audycjach w radio.
Nawet jeśli swoje największe sukcesy odniesiesz mając 40 czy 50 lat, to stanie się to dzięki temu, co robiłeś m.in. dzisiaj. Dzięki twoim różnorodnym doświadczeniom, ludziom, których znasz i którym pomogłeś, szeroko rozumianej elastyczności, empatii, unikalnej wiedzy. Dzięki temu, co cię wyróżnia i szczeblom, na które wszedłeś.
To twój kapitał, od którego będą naliczane odsetki, aż do dnia twojej śmierci, a jeśli o nim zapomnisz, to twój sukces będzie dużo, dużo mniejszy, a bardzo możliwe, że nie będzie go w ogóle. Okaże się wtedy, że nie wszystko da się nadrobić późniejszym staraniem.
Dlatego możesz wierzyć w to, że nigdy nie jest za późno, żeby poprawić swoje życie, ale nie daj sobie wmówić, że to co dzisiaj robisz nie ma znaczenia.
Bądź co bądź, czas ma zawsze takie samo znaczenie – takie jakie mu nadasz.