Moja ulubiona obserwacja to ta, że kiedy powiesz zdanie, że 50% ludzi nie grzeszy inteligencją, to nie spotkasz ani jednej osoby, która zakwalifikuje się do tej „gorszej” połowy. Nawet wtedy, jeśli wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują, że powinno być inaczej.

Pokaż mi dowód

Wszyscy takie osoby znamy. To osoby, które uważają, że jak wsiądą pijani za kierownicę to na pewno się nic nie stanie i mówią, że chcą mieć mądre dzieci, ale spędzają z nimi jakieś piętnaście minut dziennie. Potrafią dyskutować o budżetach, inwestycjach i decyzjach frankowiczów, a jednocześnie pożyczać pieniądze, żeby starczyło im do pierwszego. Są osobami, które trzeba kochać, kiedy są najgorsze, bo nie będzie się na nie zasługiwać, kiedy będą najlepsze, ale które jakimś cudem tkwią w tak kulawych związkach, że nie pomogłyby im żadne buty ortopedyczne.

Wiesz dlaczego takie osoby widzi się tak często? Bo dla większości ludzi to kim jesteśmy, a to, jakie mamy efekty to dwie zupełnie różne sprawy. Wierzymy, że można być niedocenianym geniuszem, nieodkrytym talentem, wspaniałym partnerem trafiającym na same złe kobiety i cudowną kobietą żyjącą w zagłębiu dupków.

Wierzysz w to? Ja wierzyłem. Nawet byłem jedną z takich osób.

Brakujący pomost

Dobrze pamiętam moment, kiedy dotarło do mnie jak bardzo to jest wadliwe. To było jeszcze zanim założyłem bloga. Miałem jakieś dwadzieścia lat. Uważałem, że jestem fajny i mądry oraz, że zasługuję na najlepsze. Tymczasem słabo wyglądałem, nie za bardzo miałem pieniądze, a najlepsze dziewczyny na imprezach niekoniecznie ustawiały się do mnie w kolejce. Robiły to, ale do mojego znajomego.

Uważałem, że jestem fajniejszy od niego, ale rzeczywistość zazgrzytała, jak skrzynia biegów przy źle wciśniętym sprzęgle. Bo czy nasze wyobrażenia nie powinny iść w parze z faktami? Czy jak jesteś zdolny to nie powinieneś wygrywać konkursów, a jak się znasz na pieniądzach to mieć stabilną sytuację finansową?

Jasne, czasem to może się rozjeżdżać. Czasem. Ale jeśli rozjeżdża się zawsze, to już nie jest to przypadek.

W rzeczywistości nasze osiągnięcia są przedłużeniem tego, jakimi jesteśmy osobami i tego, co robimy. Uczy się nas, że liczą się dobre chęci, ale to nieprawda. Liczą się efekty.

Zanim powiesz kim jesteś

W moim świecie nie ma geniuszy, których nikt nie odkrył, chociaż oni bardzo by tego chcieli. Nie ma gwiazd biznesu w przetartych na piętach skarpetach. Nie istnieją cudowni ludzie, których partnerzy zasługują na otrzymanie Złotego Laura Konkubenta.

Przede wszystkim dlatego, że nasze życie to nie wyrok. Możemy też nim chociaż trochę kierować i poprawiać swoje działania. Jak chcesz mieć lepiej wypozycjonowane wpisy, to dbasz o szybkość strony, ich czytelność, tytuły, treść i linkowanie. Jeśli to, co robisz, nie działa, to nie dlatego, że Google cię nie lubi (Google cię nawet nie zna). Jest tak dlatego, że nie robisz tego wystarczająco dobrze.

Podobnie jest z każdą inną sferą. Jak chcesz mieć lepsze związki to dbasz o swój wygląd, ale przede wszystkim o swój charakter, empatię i o to, żeby nie oglądać po kryjomu odcinków serialu, który obiecaliście oglądać tylko razem. Kiedy chcesz mieć lepsze dzieci, to dbasz nie tylko o to, żeby je nakarmić i zapisać na karate, ale też, żeby wiedziały co jest ważne i oprowadzić ich po świecie, który ty już znasz, a one jeszcze nie. Jak chcesz zarabiać więcej, to też musisz to robić w odpowiedni sposób, którego trzeba się nauczyć, ale który przy odpowiednim wysiłku mogłaby opanować nawet krowa.

Jako ludzie wykraczamy daleko poza liczby, kilogramy, centymetry i złote polskie. Nie zmienia to tego, że jeśli chcesz powiedzieć kim jesteś, to na chwilę zrezygnuj z tłumaczenia się i mówienia o swoim potencjale. Zamiast tego spójrz na fakty. Twoje osobiste dążenia są tu nieważne, bo możemy chcieć zupełnie różnych rzeczy i to jest ok. Liczy się natomiast to, czy efekty twoich działań są zgodne z tym, co o sobie mówisz?

Uwaga! To może zaboleć, ale nie robisz tego, żeby się gnoić. Robisz to, żeby wiedzieć, co możesz zrobić, żeby nie być osobą z potencjałem, tylko osobą, która z tym potencjałem coś zrobiła.

A wiem, że ten potencjał masz. Chciałbym, żeby wiedzieli to też inni.

Dobre życie czy dobre samopoczucie?

Dostrzeganie związku swoich działań z ich efektami jest równie oczywiste, co ignorowane.

Możesz wtedy zrobić dwie rzeczy. Albo powiedzieć, że to nieprawda, zrezygnować z odpowiedzialności za siebie i poszukać jakiegoś zgrabnego alibi. To odpowiednik wyrzucenia ze swojej szalupy wioseł. Może i w ten sposób się rozbijesz, ale pocieszające jest to, że to przecież nie twoja wina, prawda?

Możesz też przyznać, że stać cię na więcej. Popatrzeć ile czasu wiosła leżały bezużytecznie w twojej szalupie i zacząć płynąć tam gdzie chcesz. Czy to przyjemne? Cóż, nie bardziej niż biegunka, ale to jedyne rozwiązanie, które prowadzi do lepszego życia.

Rozumiem dlaczego można wybierać obie opcje. Którą wybierasz ty? Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że tą, która będzie dla ciebie lepsza.

Jeśli chodzi o mnie, to zawsze wolałem wiosłować.


Tekst jest częścią serii #kluczoweprzekonania, w której dotychczas ukazały się artykuły:

Informacje o cyklu znajdziesz w tym wpisie. a kolejny odcinek pojawi się na blogu w niedzielę 29 marca 2020 roku, o godzinie 18.45.

Psst! Psst! Dołącz też do obserwujących bloga na facebooku lub instagramie.